Amerykański sen,
czyli zderzenie rzeczywistości z wyobrażeniami
Rok 1920 upływał jej spokojnie, a może za spokojnie. Mało ciekawych ról i propozycji koncertowych sprawiało, że nie czuła się dobrze. Wtedy do drzwi artystki zapukał wysłannik Giulia Gattiego z propozycją wyjazdu do USA. Zaskoczona i podekscytowana zaczęła snuć amerykańskie plany. Tym bardziej, że w obecnej chwili w mieście nad pięknym modrym Dunajem nie czuła się potrzebna. Miała nad czym myśleć, gdyż kraj za wielką wodą upominał się o nią od dawna. Pierwszy raz kusił ją 5 czerwca 1896 roku, gdy młoda artystka koncertowała w stolicy Niemiec. Tam wypatrzył ją Walter Damrosch, amerykański muzyk, łowca talentów, i zaproponował karierę w USA. Oferta była bajeczna i myśl o niej stała się odskocznią w trudnych chwilach, a czasami kartą przetargową, gdy chodziło o gaże.
Tak było na przykład w 1903 roku. Wystarczyło tylko, że prasa napisała, iż łowcy głów zainteresowani są Selmą, a jej wymagania finansowe natychmiast zostały spełnione. Umowa została przedłużona. Po skończonym sezonie dyrekcja Opery Wiedeńskiej nie chciała przystać na jej warunki finansowe i jesienią artystka śpiewała przed publicznością w Londynie. Lubiła tę publiczność przede wszystkim za to, że „ jest stała w uczuciach”. Jeżeli kogoś zaakceptuje, to wiernie trwa przy nim. Nie zerwała całkowicie z Wiedniem, gdyż występowała tam w kilku przedstawieniach. Jednak jej stałe miejsce pracy było nad Tamizą. Rok 1904 i 1905 spędziła głównie w Londynie. Tam również spotkała Heinricha Conrieda, który zaprosił ją do Metropolitan Opera w Nowym Jorku. Prasa natychmiast podchwyciła ten motyw i poinformowała, że na wiosnę przyszłego roku jedzie ona do USA. Efektem ubocznym propozycji był dobry angaż w Wiedniu. Zanim jednak tam pojechała, wystąpiła przed samą królową, co w Wielkiej Brytanii uczynić mogą tylko wybrani i najlepsi. Jak łatwo się domyślić, odniosła sukces.
Właściwie cały rok 1907 i 1908 opinia publiczna żyła informacjami o jej planach wyjazdowych. Były one jednak trudne do zrealizowania, gdyż cały czas panna Kurz miała kontrakt z Operą Wiedeńską. Aby pogodzić oba światy, konstruowano umowę na pięciomiesięczne gościnne występy w USA pomiędzy sezonami. Sprawy zaczęły się komplikować, gdy pojawiły się kwoty. Kiedy Wiedeń oferował jej 44 tysiące koron, to Ameryka kusiła kwotą w przeliczeniu na korony pół miliona!!! W pierwszym roku proponowano jej za występ 1000 dolarów, w drugim 1250, a w trzecim 1500 dolarów. Jednak aby tak się stało, jej pracodawca musiał się na to zgodzić. Kiedy prasa zaczęła już spekulować, kto ją zastąpi, pojawiały się ciągle nowe kwestie. Tymczasem publiczność licytowała się o bilety na jej przedstawienia, gdyż następna taka okazja mogła się trafić nawet za trzy lata.
Gdy wszystko wskazywało na to, że sprawa wyjazdu jest na ostatniej prostej, nastąpił zwrot akcji. Rada Opery stroiła fochy, plan występów za oceanem nie był gotowy. W tych okolicznościach równanie z tyloma niewiadomymi stało się nie do rozwiązania i sprawę wyjazdu odłożono na inny czas. W 1909 roku jej kolega Leo Slezak podpisał umowę dotyczącą wyjazdu. Selma natomiast po raz kolejny zerwała negocjacje. Podobnie w 1910 roku strony nie doszły do porozumienia. Jednak w tym wypadku na przeszkodzie w negocjacjach stanęła miłość do Josefa Halbana. Wprawdzie małżonkowie ogłosili, że chcą udać się razem do USA w roku 1912, a profesor Halban będzie zapoznawał się z tamtejszym rozwojem medycyny. Jednak te plany zweryfikowała natura, gdyż nasza artystka urodziła córkę. To zmieniło jej priorytety. Sama w jednym z wywiadów tłumaczyła, że dawno już wyjechałaby do Ameryki, która wciąż się o nią upomina, ale ze względów rodzinnych nie jest to możliwe. Jej córeczka jest malutka, a mąż ma zobowiązania zawodowe. Zatem: Ameryka musi poczekać!.
Nawet nie przypuszczała, że USA będą musiały czekać jeszcze 10 lat, aby ją poznać. Pierwsza wojna światowa zmieniła obraz Europy, a świat Selmy związany z cesarstwem runął. Ponadto w nowej republikańskiej rzeczywistości nie mogła się odnaleźć, dlatego gdy w 1920 roku zgłosił się do niej niejaki Bartnik, który reprezentował znanego jej Giulia Gattiego-Casazza, dyrektora generalnego Metropolitan Opera w Nowym Jorku, właściwie nie negocjuje, tylko w ciemno zgadza się na wyjazd.
Ameryko oto jestem,
czyli lepiej spróbować, niż żałować
5 grudnia jedzie do Paryża, a później płynie przez Atlantyk. Rejs był dla niej prawdziwą mordęgą. Choroba morska dała jej się tak we znaki, że już na lądzie kilkanaście dni po podróży regularnie budziła się w środku nocy z nudnościami. Nowy Jork zrobił na niej wrażenie. Drapacze chmur i ogromny ruch sprawiały, że Wiedeń zdawał się sennym miasteczkiem. Święta Bożego Narodzenia spędziła razem ze swoim bratem Mano, któremu zresztą sama pomogła wyjechać, gdy pracowała jeszcze we Frankfurcie. Po aklimatyzacji 7 stycznia 1921 roku dała udany mały koncert. Jednak prawdziwe wyzwanie przyszło 10 stycznia, kiedy to odbył się jej oficjalny debiut.
Na scenie Metropolitan Opera w Nowym Jorku gwiazda poczuła się niezwykle mała i niepewna, gdyż prób z orkiestrą było niewiele, a jej legendarna trema dawała mocno znać o sobie. Orkiestra zagrała wstęp, a primadonna stanęła oko w oko z widzami w liczbie 1700 i zaczęła śpiewać. Jej głos popłynął i znowu sprawił, że publiczność była zachwycona. Gdy jednak skończyła, stało się coś dziwnego. Oto część publiczności biła brawo, a spora grupa gwizdała! To było okropne uczucie, Selma zbiegła ze sceny przekonana o klęsce. Na szczęście równie szybko wróciła na nią, gdy wytłumaczono jej, że w USA owacje na stojąco połączone z gwizdami oznaczają triumf!!!
Dobre recenzje i fantastyczne przyjęcie przez publiczność zapowiadały podbój Ameryki. Tymczasem, jak się okazało, jej agent Bartnik nie dogadał szczegółów technicznych z dyrektorem Metropolitan. Liczba koncertów i wpływy z nich nadal były mgliste. Dodatkowo śpiewaczka, będąc perfekcjonistką, zażądała dużej liczby prób z orkiestrą, czego tutaj się nie stosowało. To wydłużało i podrażało znacznie proces przygotowania do występu. Nie bez znaczenia był też fakt, że gwiazda licząca 46 lat tęskniła za domem, dziećmi i mężem, a także ciągle powtarzała, że powinna tu przyjechać co najmniej 10 lat wcześniej.
Ostatecznie 18 lutego 1921 roku dopięto umowę. Określono w niej, że wystąpi ona 25 razy do stycznia 1922 roku i że za każdym razem otrzyma po 1000 $. Jej ważniejsze występy odnotowuje europejska prasa. Szczególnie w niemieckich sztukach, jak np. „Die tote Stadt” Wagnera. Chociaż Ameryka nie była dla niej nieprzyjemna, to jej serce ciągle było w Wiedniu. Najlepiej świadczy o tym specjalna darowizna, którą zorganizowała dla tamtejszych dzieci. Mając w pamięci wielkie trudności, jakich doświadczała Austria po przegranej wojnie, załatwiła wsparcie amerykańskiego Czerwonego Krzyża. Biedne dzieci z Wiednia otrzymały 50 tys. koron i 200 kg mięsa.
W tym samym czasie, gdy opera z Chicago rozpoczęła wstępne rozmowy o przejściu w następnym sezonie do niej, a Metropolitan Opera uzgadniała nowy kontrakt, artystka postanowiła zakończyć przed czasem amerykańską eskapadę. Umowę rozwiązano za porozumieniem stron, tak że już w listopadzie 1921 roku zawitała do Wiednia. Tam zaś tłumy wykupywały bilety na jej koncerty po powrocie. Dochód z pierwszego sięgnął 4 milionów koron! Trzeba pamiętać, że powojenna inflacja zmieniła wartość korony, jednak to w niczym nie umniejsza tego sukcesu, o którym rozpisywały się gazety.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz