środa, 20 czerwca 2018

Selma Kurz Słowik z Bielska i Białej cz. 10.



Hamburg zaprasza,
czyli miraże pierwszego angażu

Jednym z wielu, którzy słuchali Selmy na koncercie studenckim, był Bernard Pollini, dyrektor Opery w Hamburgu. Zaproponował Selmie angaż. Młodej śpiewaczce wydawało się, że złapała Pana Boga za nogi, zwłaszcza że przyszły pracodawca oferował jej nawet główne role. Te obietnice oraz szansa na usamodzielnienie się i posiadanie wreszcie własnych pieniędzy sprawiły, że na jego propozycję panna Kurz poleciała jak ćma do światła.
Dodatkowym bonusem nowego zatrudnienia okazał się fakt, że głównym reżyserem hamburskiej opery był Gustav Mahler, którego znała i lubiła.

Na początku maja 1895 roku Selma pojechała do rodzinnego miasta, aby pochwalić się swoimi planami rodzicom. Jakież było jej zdziwienie, gdy kilka dni później dziennik „Silesia” w sensacyjnym tonie poinformował, że wychowanka kantora Goldmanna skończyła studia i podpisała kontrakt z Operą w Hamburgu, gdzie będzie zarabiać 9600 florenów rocznie. Informacja ta zelektryzowała wszystkich, jednak samej zainteresowanej przyniosła więcej szkody niż pożytku. Prasa napisała, że Selma Kurz skończyła studia i ma otrzymać bardzo dużo pieniędzy, tymczasem kontrakt nie był jeszcze dopracowany, a ona wciąż była studentką! Aby wyjść z twarzą z tej sytuacji, trzeba było postawić kropkę nad „i”. Wybrała Hamburg. Jej przyjaciele i nauczyciele z Konserwatorium byli przeciw. Prosili, by nie porzucała studiów tuż przed końcem i przede wszystkim nie opuszczała Wiednia, bo powrót będzie trudny. Zwracali uwagę, że w umowie wprawdzie określono górny pułap zarobków, ale nie ustalono konkretnej liczby występów. Pojawiła się też nowa okoliczność, a mianowicie Gustav Mahler nosił się z zamiarem powrotu do Wiednia.
Słowik z Bielska postanowił grać na czas. Było to trudne, gdyż Pollini co miesiąc przesyłał niewielkie zaliczki i bilety do teatru. Dla Selmy, przy jej chronicznym braku pieniędzy, te niewielkie sumy były jak manna z nieba, a bilety stanowiły przepustkę do lepszego świata. Poprosiła więc o odroczenie kontraktu aż do skończenia studiów.

Pollini zgodził się, licząc, że w przyszłości odbije sobie straty. Po występie Selmy w Operze w Hamburgu – w 1895 roku zaśpiewała tam w „Mignon” – nie miał już wątpliwości, że zatrudnił gwiazdę wielkiego formatu.

Aby w pełni zrozumieć ówczesną sytuację Selmy, trzeba wiedzieć, co działo się w jej domu rodzinnym. Rodzinę utrzymywała matka, która musiała również opiekować się chorym ojcem. Jego zaś stan 12 stycznia 1896 roku raptownie się pogorszył. Córka nie mogła przyjechać natychmiast, bo wieczorem miała koncert. Mimo stresu zaśpiewała dobrze. Później pierwszym pociągiem pojechała do Bielska. Pożegnała się z ojcem, który tylko na nią czekał, by umrzeć.

Śmierć ukochanego taty była dla Selmy ciosem, lecz boleść mogła nosić tylko w sercu – rzeczywistość nie pozwalała na sentymenty: w dniu pogrzebu, 17 stycznia wieczorem, miała zakontraktowany płatny koncert. Skromny pogrzeb urządzono więc o 3 rano! Wilhelm Kurz zmarł w 63. roku życia, spoczął na Israelitische Friedhof in Bielitz, pochowany został w sektorze F, rząd XXX, nr grobu 2783 – informuje dr Jacek Proszyk, znawca historii Żydów w Bielsku-Białej, pracownik tutejszego Muzeum Historycznego.

O 7:41 artystka była już w pociągu, a około 15 w Wiedniu, by wieczorem śpiewać. Zarówno ten koncert, jak i następny, z 23 stycznia, gdy wystąpiła wspólnie z 18-letnim wiolonczelistą Jeanem Gerardym, wypadły dobrze. Informacje o występach Selmy pojawiły się w prasie, napisały o nich „Das Vaterland”, „Neues Wiener Journal”, „Wiener Sonn- und Montags-Zeitung”, „Die Presse”, „Reichspost”.
Recenzje były dobre, ale pieniędzy mało. Aby pomóc owdowiałej matce, Selma sprzedała kilka swoich kreacji, a uzyskane w ten sposób 20 guldenów posłała do Bielska.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz