poniedziałek, 13 czerwca 2016

Stadt Theater in Bielitz nr 70.

Tonący brzytwy się chwyta,
czyli na ratunek polska krew...

   Paradoksalnie jednym z kół ratunkowych dla niemieckiego teatru w Bielsku była adaptacja operetki pt. „Polenblut” (Polska krew). Przedstawienie to końcem 1913 roku święciło sukcesy na wiedeńskich scenach. Jego twórcą był Oskar Nedbal, a libretto napisał L. Stein. Komentatorzy polscy zgodnie oceniali, że autorzy wybrali polską otoczkę, aby przyciągnąć widzów. Sztuka, atrakcyjnie i z nerwem napisana, lansuje stereotyp Polaka – utracjusza i lekkoducha.

Akcja „Polskiej krwi” rozgrywa się na początku XIX wieku w warszawskiej rezydencji arystokratycznej. O względy polskiego hrabiego utracjusza ubiegają się dwie panny. Jedna piękna, druga trochę mniej, jednak niedostatki urody kompensuje gospodarnością i energią. Po licznych perypetiach szlachcic wybiera mądrzejszą i dzięki jej zapobiegliwości ratuje resztkę rodzinnej fortuny. To przedstawienie sprawiło, że na scenie bielskiego teatru widzowie mogli zobaczyć polskie stroje narodowe i usłyszeć polską muzykę. Pewnie dla wielu nie będzie w tym żadnej rewelacji, jednak do tej pory Polak na bielskiej scenie pojawiał się tylko jako przedmiot drwin, więc ten spektakl stał się wydarzeniem.
    Publiczność zgotwała owacje reżyserowi Ensemble i dyrektorowi Richterowi po wszystkich trzech przedstawieniach, kurtyna po ostatnim akcie podnosiła się ponad 20 razy. Spektakl zagrano w pierwszym sezonie ponad 15 razy, co było ewenementem. Louis Illing właśnie podczas 15 przedstawienia „Polskiej krwi” pożegnał się z tutejszą publicznością. Również Metta Münzera wraz z końcem sezonu odeszła z Bielska.

W teatrze czuć było nową energię. Eugen Körner odbył udany benefis. Dyrekcja zapowiedziała, że udało się jej pozyskać najnowszą sztukę Rudolfa Straussa pt. „Märtyrerin” (Męczennicy), która właśnie w Bielsku będzie miała światową premierę. Zanim do niej doszło, na deskach teatru pojawiła się sztuka angielskiego dramatopisarza Johna Galsworthy’ego pt. „Kampf” (Walka). Przedstawienie o walce klas, ukazujące wady fabrykantów i nie zawsze szlachetne pobudki przywódców robotników wywołało wielkie poruszenie w mieście, które niedawno samo zostało dotknięte wielkim lokautem.
Podczas benefisu Gertruds Roos, który odbył się podczas sztuki pt. „Die Rabensteinerin", teatr był wypełniony po brzegi.

12 marca na scenie pojawiła się sztuka tylko dla dorosłych pt. „Die Schiffbrüchigen” (Rozbitkowie) Eugena Brieux. Pokazywała zawiłości stosunków damsko-męskich w kontekście chorób wenerycznych.

„Miß Dudelsack” (Panna Dudy), operetka w trzech aktach Rudolfa Nelsona, bardzo się spodobała. Wczorajsza premiera okazała się wyjątkowym sukcesem, a tak żywiołową reakcję naszej publiczności możemy zobaczyć rzadko. Duży wpływ miała nasza Soubrette, czyli pani Warlock Munzer, grająca główną rolę. Urok, wdzięk, taniec, piękny śpiew, w skrócie: zachwycające pod każdym względem. (...) Pan Golda tańczył jak Patrik Mac Humber, grał świetnie i był nieodparcie komiczny. Pani Gero – Lippert, jak i jego kuzyn Olympia zdobył sobie także owację na stojąco. Panna Steiner jako Lady Summerset śpiewała pięknie, pan Illing w Marton, jak można się było spodziewać, doskonale. (...) Po ostatnim opadnięciu kurtyny dwie torby słodyczy i kwiaty zostały rzucone na scenę. Udany benefis miał Othmar Fabro w sztuce pt. „Die Landstreicher”.
   Po takiej zmianie atmosfery, gdy znowu w teatrze licznie pojawili się widzowie, dyrektor Richter oświadczył, że będzie dalej prowadził bielską scenę.  Niestraszne mu były nawet negocjacje z orkiestrą, która miała kontrakt do kwietnia i zapowiadała walkę o podwyżkę.
   Oczywiście, nie wszystko się teraz w teatrze udawało, na przykład sztuka „Der Herr Minister” (Premier) nie zyskała licznej widowni. Na wniosek policji zamknięto boczne drzwi teatru. Często bowiem się zdarzało, że zaaferowani widzowie wychodząc nimi po spektaklu wpadali wprost pod tramwaj lub samochód. 17 marca Julius Twerdh miał jubileusz podczas sztuki „Tramp”. Licznie zgromadzona publiczność śmiechem i podziękowaniami dla jubilata wypełniła cały wieczór. 22 marca w teatrze miejskim o 10.30 pisarz Alfons Bolz-Feigl promował swoją książkę pt. „Z pamiętnika doświadczonych komików”. Poruszał w niej m.in. sprawę mody i makijażu.

Początkiem kwietnia honorowy wieczór miała Marta Trebitsch, która wystąpiła w roli Marty w „Fauscie”. Trzy stoły zastawione prezentami, dwa wieńce laurowe były świadkami podziękowań publiczności, po końcowym opadnięciu kurtyny znowu dał się słyszeć głośny aplauz. Trebitsch, przy swojej skromności, była nieco tymi owacjami zakłopotana.

Pani Marta Schramek i dwóch członków zespołu teatru miejskiego włączyło się w przygotowanie koncertu wielkopiątkowego w protestanckich świątyniach. Wykonywane było oratorium pt. „Chrystus przychodzi na Górze Oliwnej” Beethovena i kantata Maksa Brucha.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz