Sztuka i finanse,
czyli ile sztuki jest w...sztuce
czyli ile sztuki jest w...sztuce
Aby uzyskać płynność finansową dyrektor Wolf oprócz sztuk bardzo poważnych i wzniosłych umieszczał w repertuarze również wesołe komedie. To jednak nie wszystkim się podobało. Nasz teatr nie bardzo się przysługuje moralności - pisała jedna z gazet i ze zgorszeniem stwierdzała: Wszyscy przyznać muszą, że niektóre sztuki podkopują moralność, a porządna kobieta nie powinna uczęszczać do teatru, w którym rumieniec wstydu nie schodziłby jej z lica.
7 grudnia 1890 roku postarano się o przedłużenie na cały 1891 roku prowadzenie specjalnej loterii, z której dochód przeznaczano na dofinansowanie sztuk teatralnych.
O problemach finansowych teatru dyskutowała rada miejska. Radny Pollak proponował podwyższenie cen biletów. Uważał, że przy dobrej działalności kierownictwa teatru niewielka podwyżka jest wskazana, np. dla wprowadzenia nowości kostiumowych. Burmistrz Hoffmann był zdania, że o ewentualnej podwyżce powinien decydować Komitet Teatralny. Radny Josephy przekonywał, że 3 lub 4 pierwsze przedstawienia danej sztuki mogą być wystawiane przy pełnej widowni i za pełną cenę, aby zapewnić dyrekcji teatru wyjście na swoje, a na kolejne przedstawienia mogą obowiązywać tańsze bilety i abonamenty. Jeżeli publiczność życzy sobie oglądać nowe przedstawienia, to nie powinna się lękać małej podwyżki. Gdyby jednak publiczność była przeciwna podwyżce cen, dyrekcja musi się z tym pogodzić. Gazeta kończyła relację z tej dyskusji stwierdzeniem, że należy zaczekać, jaką drogę wybierze dyrekcja.
Dzięki staraniom posła Haasego, udało się teatrowi otrzymać kilka tysięcy guldenów dotacji od sejmu krajowego w Opawie. Jednak pomimo wszystkich podejmowanych działań bilans teatru nadal się nie domykał. Taka sytuacja zdarzała się praktycznie co roku. I tak naprawdę była nieunikniona ze względu na... wadliwy biznesplan. Oto wybudowano piękny i drogi w utrzymaniu obiekt, którego lokalna społeczność nie mogła utrzymać. Wprawdzie w Bielsku i Białej mieszkało wielu zamożnych ludzi, jednak oni sami nie mogli zapełnić widowni. Wystarczy zauważyć, że miasto liczyło ok. 16 tysięcy mieszkańców, a teatr jednorazowo mógł pomieścić 500 osób, które widziały na scenę. Przy optymistycznym szacunku z góry trzeba założyć, że co najmniej połowa z tych 16 tysięcy nie chodziła do teatru ze względu na wiek (dzieci i starcy) czy też dochody (robotnicy). Z pozostałych 8 tysięcy musimy odjąć 2 tys. Polaków, którzy teatr bojkotowali ze względu na zasadę, że Przedstawienia polskie są według woli ofiarodawców z teatru bielskiego na zawsze wykluczone. Matematyka podpowiada, że teatr mógł liczyć najwyżej na 6 tysięcy widzów każdego spektaklu, co oznacza najwyżej 12 przedstawień przy pełnej widowni! Później nie było już dla kogo grać... W tych okolicznościach, aby regularnie zapełniać salę, trzeba by było wystawiać co najmniej 24 premiery rocznie. Tego zaś żaden zespół nie był wstanie zrobić, bo każde nowe przedstawienie to nie tylko aktorzy, ale również muzyka, choreografia, dekoracje itd. Na dodatek ówczesny sezon teatralny trwał krótko, od października do Niedzieli Palmowej, czyli pół roku...
Trzeba również przypomnieć, że teatr miał mocną konkurencję w postaci dużych sal w Hotelu pod Czarnym Orłem w Białej czy na tzw. Strzelnicy w Bielsku, gdzie również odbywały się przedstawienia. No i teatr nie zadbał należycie o szeroką promocję, w przeciwieństwie do konkurencji, która regularnie zamieszczała informacje o swojej ofercie w pismach wiedeńskich.
Głównym sponsorem mojej książki jest firma Bielmar, a promocja jej
przewidziana jest na wrzesień 2015. Już teraz zapraszam !!!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz