czwartek, 27 czerwca 2013

Polak Węgier dwa bratanki...

    Większość ludzi ma dość - i całkiem słusznie- polityków i polityki. Tym, którzy łudzą się, że kiedyś było lepiej, krótkie przypomnienie jak politykę uprawiało się przed laty. Na początek pokazuję Węgry w czerwcu 1912 roku. O naszym podwórku więcej, gdy zbliżymy się do wyborów wtedy to dopiero będzie „śmiesznie”...



    Czerwiec 1912 roku to kolejne pojawienie się na scenie politycznej hr. Stefana Tiszy, który od tego momentu będzie już grał pierwsze skrzypce w polityce Węgierskiej. Już samo jego dojście do władzy wyraźnie zapowiadało jaki „styl” polityki będzie uprawiał ten „mąż stanu”. Oto od kilku miesięcy w parlamencie węgierskim panowała obstrukcja spowodowana walkami politycznymi związanymi z dwoma kwestiami. Pierwsza dotycząca spraw wojskowych w tym używania języka węgierskiego w armii, a druga dotycząca powszechnych wyborów parlamentarnych. Tisza reprezentujący nacjonalistyczne skrzydło parlamentu, zanim przystąpiło do przejęcia władzy udał się do cesarza i otrzymał od niego „błogosławieństwo”, aby użył wszelkich środków, by przywrócić normalność. Trzeba pamiętać, że Franciszek Józef, był całkowitym przeciwnikiem wprowadzania języków narodowych do armii, a pomysły powszechnych wyborów uznawał, co najwyżej jako zło konieczne. Z tego powodu Tisza otrzymał zielone światło od monarchy.



    Mając takie poparcie podczas wyborów w Sejmie na prezydenta przedłużał chwile wyborów, aby opozycji było mniej na sali. Gdy uznał, że ilość jest właściwa nagle zarządził głosowanie. Widząc co się dzieje poseł Paweł Kovacs z lewicy chcąc uniemożliwić głosowanie wyrwał urnę z rąk zwolenników Tiszy. Jednak siła argumentów czytaj: łokci i pięści dosłownie powaliła go na ziemię i tym sposobem 210 głosami parlament miał nowego prezydenta.
    Od razu Stefan Tisza nadał nowy sens i sposób obradowania parlamentu. I tak aby przyspieszyć pracę nad ustawami, a równocześnie nie słuchać nieprzychylnych opinii opozycji. Nakazał policji, aby ta...usunęła opozycję z sali obrad. Policja pod wodzą inspektora Pawlika wyniosła opozycjonistów na ulicę i zablokowała wejście do parlamentu. W tych okolicznościach doszło do wyjścia na ulice kilku tysięcy ludzi. Krwawy Stefan, nie wahał się ani chwili i natychmiast wysłał na ulice wojsko i nakazał strzelać do demonstrantów. Na ulicach giną ludzie, wśród nich kobiety i dzieci...



    Kiedy następnego dnia znowu obraduje parlament opozycja domaga się unieważnienia wyborów prezydenta i pociągniecie Tiszy do odpowiedzialności za przelaną krew. Ten jednak niczym nie zrażony ponownie wysyła na ulice wojsko, aby „posprzątało krzykaczy”, a do sali obrad zwołuje się 120 policjantów, którzy w „trosce” aby opozycja nie zwichnęła sobie nogi wychodząc z obrad została ponownie wyniesiona na ulice.



    Takiego traktowani było już za dużo posłowi Kovaczowi, który przemknął się przez loże dziennikarską i...wystrzelił trzy razy do Tiszy. Wszystkie pociski chybiły. W tych okolicznościach zamachowiec strzelił dwukrotnie do siebie.



   Po tym wydarzeniu policja swoją masą zamurowała wejście, a parlament bez przeszkód przyjął wszystko to, co chciał Tisza uwzględniając życzenia najjaśniejszego pana. Jest to ważne wydarzenie, gdyż ten polityk o specyficznych cechach charakteru niejednokrotnie będzie miał ogromny wpływ na to co w c.k. Austrii Polacy mogli wywalczyć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz