Drogi Czytelniku oto masz przed sobą zarys historii parafii Matki Bożej Szkaplerznej w Godziszce. Nie jest to pełna monografia, a jedynie skromny przyczynek do tego by pokazać, w jaki sposób tutejsi mieszkańcy przepełnieni wiarą starali się o własną świątynie, wznosili ją, a później upiększali.
Obraz parafii niestety, pomimo starań piszącego, nie jest pełny i całościowy na co złożyły się dwa czynniki. Pierwszym z nich to przeświadczenie duszpasterzy i mieszkających tu ludzi o tym, że Godziszka to młoda wspólnota wiernych, nie ma co dokumentować i zbierać dla przyszłych pokoleń. To poczucie „nowości” parafii spowodowało, że nie tylko nie gromadzono śladów przeszłości, ale co gorsza, z tymi które pozostały nie obchodzono się należycie. Z tego powodu odtwarzanie przeszłości napotkało wiele trudności. I tak minęło już 95 lat od powstania parafii. Mało już osób żyjących pamięta okoliczności związane z powstaniem kościoła, a upływający czas spowodował, że te wspomnienia są zamazane i często jedno wydarzenie ma co najmniej kilka i do tego bardzo różnych wersji.
Drugim czynnikiem utrudniającym pracę, był brak źródeł podstawowych. Zarówno w „parafii matce” w Łodygowicach na próżno szukać wielu informacji o powstających na początku XX wieku parafiach. Jak i braki dokumentacyjne z wielu lat z parafii w Godziszce powodowały, że przy odtwarzaniu życia parafii autor musiał się posługiwać źródłami pomocniczymi, które w tych okolicznościach stawały się nie tylko głównymi ale wręcz...jedynymi! Z tego powodu, Drogi Czytelniku, przeglądając powyższe opracowanie miej wzgląd i wyrozumiałość dla piszącego. Mam nadzieję, że powyższa książka będzie impulsem do tego, aby raz jeszcze przeszukać rodzinne archiwa, dokumenty, tak aby poprawić i uzupełnić ten zarys, by w przyszłości mogła powstać pełna monografia parafii. Dlatego, prosiłbym wszystkich, którzy mogą wnieść coś nowego do tej publikacji o kontakt.
Historia parafii w Godziszce nie jest łatwa. Mieszkający tam ludzie ponieśli wielkie wyrzeczenia by mieć własną świątynie. Przy okazji zagłębiania się w dzieje parafii autor niejeden raz natrafiał na różne sprawy konfliktowe, drażniące. Wszystkie one, aby zachować prawdę historyczną, mają odbicie w tekście. Wychodząc jednak z założenia, że do spichlerza wozi się ziarno, a nie „omłoty” nie uczyniłem z nich głównego wątku tej publikacji. Trudne czasem wydarzenia i te tzw. „gorzkie żale” są tylko marginesem wobec żywej wiary i przeogromnej nadziei jaka nie opuszczała wiernych tej parafii nawet w najtrudniejszych chwilach.
Przy opracowaniu historii parafii korzystałem z materiałów własnych oraz parafialnych udostępnionych przez ks. proboszcza Andrzeja Wolnego. Jak również bardzo serdecznie dziękuję ks. Stanisławowi Dadakowi, Kanclerzowi Kurii Bielsko-Żywieckiej oraz ks. Stanisławowi Lubaszce za wgląd do Archiwum Diecezji Bielsko-Żywieckiej. Tu należy się tobie Drogi Czytelniku pewne wyjaśnienie. Oto pracę nad tym opracowaniem rozpocząłem w 2006 roku. I to właśnie te osoby udostępniły mi potrzebne dokumenty. Różne okoliczności sprawiły, że praca nad zarysem dziejów parafii w Godziszce przeciągały się... Dodatkowo nie byłem zadowolony z przeprowadzonej kwerendy i liczyłam że z czasem uda się pozyskać nowe dokumenty. Lata mijały, a pomimo czynionych starań ilość nowych źródeł nie powalała na kolana. Równocześnie wiele innych tematów zaprzątało moją głowę. Na szczęście z pomącą przyszedł mi dr Maciej Bujakowski, który pomógł uporządkować zebrany materiał i zajął się ostatnimi latami życia parafii. Z tego powodu, wdzięczny za jego trud i zaangażowanie pozwoliłem sobie, aby zgodnie z prawdą był on współautorem tej książki.
Dużego wsparcia organizacyjnego udzieliła mi Pani Bożena Jakubiec z Biblioteki w Buczkowicach i Godziszce oraz wielu nauczycieli ze szkoły w Godziszce. Słowa wdzięczności kieruje również do wszystkich, którzy udostępnili mi fotografie to tej publikacji.
Na koniec osobista refleksja. Kiedy ks. Andrzej Wolny zwrócił się z propozycją napisania tej książki nie zastanawiałem się ani przez chwile. Wiedziałem, że muszę to zrobić, by chociaż w ten sposób odwdzięczyć się za wszelkie objawy serdeczności i dobra jakiego od mieszkających tam ludzi doświadczyłem. Los sprawił, że było mi dane przez kilka dobrych lat przebywać z nimi. Dużo było wśród nich chwil radości ale też nie brakowało momentów trudnych, jednak zawsze mieszkający tam z otwartym sercem wszystkie je przyjmowali. Nikogo nie powinno to dziwić, bo każdy z nich nie tylko na herbie ale w swoim wnętrzu na trzy serca. Jedno dla siebie, by żyć, drugie dla najbliższych by kochać, a trzecie dla przychodzących i odchodzących, aby obdarować ich serdecznością. Za tą serdeczność raz jeszcze z własnego serca dziękuję.
Jacek Kachel
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz