poniedziałek, 20 stycznia 2014

Sprawy nadzwyczajne - styczeń 1912

    Jednak informacją, która najbardziej przykuwała uwagę wszystkich, było wydarzenie z 18 stycznia, kiedy to arcyksiężna Maria Teresa uległa wypadkowi. „Nowości Ilustrowane” pisząc o tym wypadku artykuł zatytułowała „Ofiara Sportu”, a tekst rozpoczęła w następujący sposób: Zimowe sporty dostarczają wiele miłych wrażeń i przyjemności, mają jednak tę złą stronę, że łatwo o wypadek, który nieraz bywa dardzo bolesny i dotkliwy. Doświadczyła tego na sobie w tych dniach arcyksiężna Marya Teresa. O godzinie 4 po południu z synem Wilhelmem i córką Eleonorą w towarzystwie kapitana marynarki Kasnera wypadła z sanek na drodze prowadzącej ze Starego Żywca do Oczkowa. Na skręcie góry, gdy sanki uderzyły o kamień podśnieżny, wypadła ze saneczek i uległa bardzo silnym potłuczeniom. Wypadając, uderzyła silno o przydrożny słup telegraficzny, wskutek czego nastąpiło zmieżdżenie kości czołowej na przestrzeni pięciokoronówki, złamanie kości nosowej, rozcięcie wargi i pęknięcie dolnej szczęki. Arcyksiężną przewieziono bezzwłocznie do zamku żywieckiego, gdzie przez kilka godzin leżała bezprzytomna wskutek częściowego naruszenia mózgu. Pierwszego opatrunku lekarskiego udzielili miejscowi Lekarze. Byli to dr Idziński i dr Barański - fizyk powiatowy. Po wypadku zaraz telegrafowano do Wiednia do arcyksięcia Karola Stefana, który z Wiednia przywiózł ze sobą radcę dworu a zarazem profesora uniwersyteckiego dr. Eiselberga. Do Żywca przyjechał specjalnym pociągiem.  Przedsięwzięta oprecya wykazała rozległe wgniecenie kości obu jam nosowych i sklepień oczodołowych, otarcie przyskórka na nosie i ranę na wardze dolnej. Przy operacyi, dokonanej w narkozie, usunięto kilka drobnych i większych odłamków kostnych i wytamponowano rany operacyjne. Narkoza i operacya odbyły się szczęśliwie. Operację przeprowadził prof. Eiselberg razem z docentem Rancim oraz dr Idzińskim. Jak podkreślały gazety operacja przyniosła ulgę. Jest to nieszczęście, które bardzo boleśnie dotyka arcyksięcia Karola Stefana i jego całą rodzinę. Wiadomość smutną przyjmie z głębokim współczuciem dla arcyksiężnej całe nasze społeczeństwo, ceniące wysoko obywatelskie postępowanie arcyksięcia Karola Stefana, pełne życzliwości dla nas i naszego kraju, zaznaczyć na każdym kroku, przy każdej sposobności.
    Kontynuując wypadki nadzwyczajne trzeba powrócić do wydarzenia z Komorowic z końca 1911  roku, gdyż teraz pojawiło się do niego sprostowanie. W sprawie notatki zatytułowanej „Zwierzęcy żart" a zamieszczonej w kroni­ce nru 51 naszej gazetki, stawił się w re­dakcyi naszej p. Góralczyk, gospodzki z karczmy p. Rosnera w Komorowicach i oznajmił nam, iż fakt w notatce owej poda­ny jest przesadzony i niezgodny z prawdą. Mianowicie twierdzi, iż nie wywierano ża­dnego gwałtu nad owym przybyszem, zmu­szając go do picia i że jeśli umarł niedłu­go potem, to tylko wskutek tego, ii od dłuższego czasu był chory. Zamieszczamy chętnie to sprostowanie, w przekonaniu, iż wybryk ten wstrętny w istocie nie miał miejsca a podanie nam wiadomości o nim było tylko podyktowane jakąś osobistą nie­chęcią lub zawiścią.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz