Napady z bronią w ręku stały się plagą, oto w Chybiu doszło do napadu na pocztę. Jak donosi „Czas”: Do biura weszło czterech mężczyzn zamaskowanych i dwóch z rewolwerami otoczyło urzędnika, nakazując mu milczeć i podnieść ręce do góry. (...) Urzędnik nie stracił przytomności, chwycił za rewolwer i błyskawicznie strzelił kilkakrotnie do stojących przed sobą bandytów. (...) Przybyła żandermerya i otoczyła leżących na ziemi poranionych bandytów. Za pozostałymi dwoma zarządzono pościg. Wstępne śledztwo wykazało, że rabusiami byli robotnicy fabryczni z powiatu bielskiego.
Pozostając przy tragicznych zdarzeniach, trzeba odnotować pożar jaki miał miejsce w domu robotniczym Zipsera w Lipniku. Kiedy Kajetan Drzewiecki wraz ze swoją żoną Stefanią powrócili do swojego mieszkania po pracy, zastali widok okropny. Z mieszkania wydobywał się dym, po wejściu do niego zobaczyli straszny widok. W kołysce, w której siennik i pościel jeszcze tlały, leżał trupek Stefanii, ręce, nogi i brzuch były zupełnie zwęglone, z czego wnościć można, że biedne dziecko paliło się powoli zupełnie przytomnie. Mały Piotr leżał na podłodze uduszony dymem. Zapałki znajdowały się w zwykłym miejscu schowane, wnosić więc należy, że mały Piotr, grzebiąc pod kuchnią, gdzie jeszcze nie wygasł ogień od śniadania, wyjął żarzący się węgiel i zaniósł Stefce do kołyski.
„W i P” opisuje ciekawy noworoczny zwyczaj policjantów z Kęt: Zapewne w żadnem innem mieście nie ma tego widowiska, aby policyanci miejscy w mundurach obchodzili obywateli miasta z noworocznemi życzeniami - i wyciągali rękę (...)Pan burmistrz w Kętach powinien dla honoru miasta dać policyantom „noworoczne" - i zakazać im żebraniny. W tym też numerze redakcja opisuje sprawy Łowieckie w Witkowicach i Nowej Wsi. Również o rekordzie napisał „Ślązak”, tym razem był to jednak rekord mniej chlubny. Oto w areszcie policyjnym obliczonym na 60 aresztantów przebywało już 100.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz