piątek, 27 listopada 2015

Stadt Theater in Bielitz nr 32



                                                           Sezon 1898/1899
    Już 20 września dyrektor Ferdynand Arlt rozpoczął szeroką akcję informacyjną o nowym roku artystycznym. Przedstawił plany repertuarowe i ujawnił, że w tym sezonie zostały wzmocnione „siły operowe”, aby zadowolić gusta bardziej wymagającej publiczności. Zespół tworzyli następujący artyści: Isidor Sodek, R. Fischer, Emilina Ficher, E. Bauer, Erasm Czagel, Fr. Dietel, C. Heinrich, C. Fischer. C Richter, R. Selhofer, L. Tramer, Fr. Förster, Berha Rursa, fr. Müller-Mentzl, fr. Franciska Sadilla, frl. M. Rogler und Müntner, frl. Gusti Telmar.

   Na dobry początek sezonu przygotowano komedię pt. „Im Fegeseur” (W czyśćcu), dzieło Ernsta Gettke, niemieckiego aktora i reżysera. Jego rodzice chcieli, aby był księdzem, on wybrał biznes, by później oddać się sztuce. Pracował w różnych objazdowych teatrach, by w 1893 podjąć się zarządzania Raimund Theater w Wiedniu i stać się cenionym reżyserem. 4 października tym przedstawieniem rozpoczął się kolejny sezon artystyczny w bielskim teatrze.

7 października na scenie pojawił się „Boccaccio” – operetka w trzech aktach Franza von Suppe, po raz pierwszy wykonana w Carltheater w Wiedniu w 1879 r.
    W cieniu działań artystycznych pojawiła się ekonomia. Z rozliczenia za rok 1897 wynika, że gmina dołożyła do funkcjonowania teatru 10 000 fl. Teatr odwiedziły 31 182 osoby.
Kronika towarzyska odnotowała odejście z tego łez padołu Stanisława Wolfa, pierwszego dyrektora bielskiego teatru.


    14 listopada duże wydarzenie artystyczne przygotował kantor G. Bock. Zaangażował w nie chór i or-kiestrę miejską. Największą ozdobą gali był gościnny występ wiedeńskiej śpiewaczki Agathe Barsescu, po-nownie zaproszonej do Bielska wiedeńskiej gwiazdy.
Tuż przed świętami wznowiono sztukę pt. „Königskinder”.
    Jednak najważniejsze były plany przebudowy teatru. Trzeba bowiem przypomnieć, że choć widownia mogła pomieścić 700 osób, jednak z uwagi na błędy architektoniczne widok na scenę z 200 miejsc był utrudniony. Do tego brakowało tzw. tanich miejsc. To sprawiało, że co roku magistrat Bielska musiał się dokładać do funkcjonowania teatru. Wreszcie uznano, że budynek trzeba przebudować. Projekt modernizacji opracowany przez architekta Ungwera zakładał, że będzie więcej miejsca dla widzów z tanimi biletami i więcej abonamentowych lóż. To właśnie po tych dwóch grupach widzów spodziewano się zwiększenia rentowności teatru. Właściciele abonamentów zasiadają w lożach i dają stały, pewny dochód, natomiast widz masowy chętnie i w dużej liczbie przychodzi na komedie lub występy kabaretowe, co też się przekłada na większe zyski.
Rozważano także powiększenie liczby miejsc siedzących poprzez pozbycie się środkowych lóż i ustawienie w tym miejscu kilku rzędów krzeseł. Tym sposobem, jak pisała prasa, niemiecka świątynia sztuki będzie miała właściwy swej funkcji wygląd, a modernizacja sprawi, że wielkość subwencji z budżetu miasta zostanie wydatnie ograniczona. W gazetach zachęcano do podjęcia starań pisząc, że „kamienie zmian zaczęły się toczyć” i komitet teatralny oraz magistrat Bielska muszą podjąć wyzwanie.    
    Stosowne gremia uznały racje i zaakceptowały przedstawione propozycje, jednak ich wprowadzenie… pozostawiły na lepsze czasy.

czwartek, 26 listopada 2015

Łodygowickie ślady nr 27.

                                "Welt Blatt" nr 178,  5.08.1882, s. 1- 3 choroba zakaźna grasuje

wtorek, 24 listopada 2015

Stadt Theater in Bielitz nr 31

Dobroczynność amatorów,
czyli teatr amatorski na cenzurowanym

    Dobrze funkcjonował w mieście teatr amatorski, przygotowujący na początek roku specjalne przedstawienia, które zyskami zebranymi podczas występów miały wspomagać ewangelickie, katolickie i żydowskie towarzystwa dobroczynne, a także niemiecką organizację szkolną i Czerwony Krzyż.

160 młodych ludzi z różnych szkół przygotowało operetkę komiczną Franza von Suppego „Das Pensionat” (Szkoła z internatem), a także spektakle „An Bord” i „Unser Kaiser”.


Nie wszystkim jednak podobała się ta działalność. Amatorzy byli solą w oku Emila Twerdego, wiceburmistrza Bielska. Podczas obrad Rady Miejskiej wiceburmistrz zaproponował, aby przepędzić „dyletantów” ze sceny, gdyż ich wątpliwej jakości przedstawienia kosztują magistrat 1000 florenów, publiczność płaci wiele tysięcy, natomiast zyski czerpią inni, czyli różne organizacje pomocowe... Twerdy uznał, że to niestosowne. Takie postawienie sprawy spotkało się z totalną krytyką. Radni uznali, że po pierwsze: takimi sprawami nie powinna się zajmować rada miejska, a po drugie, wiceburmistrz nie uwzględnia kwestii społecznych. Obrońcy amatorów przypominali, że wydatki gminy na teatr amatorski wracają do tutejszych rzemieślników, gdyż idą na stroje i dekoracje, które po kosztach przygotowują tutejsi krawcy, szewcy, modystki, kapelusznicy itp. Za kontynuowaniem takiej sztuki na bielskiej scenie opowiedzieli się również pracownicy techniczni teatru i miejska orkiestra. Natomiast czynienie zarzutu z tego, że wielu ludzi z własnej woli hojnie nagradza amatorskie występy wspierając przy tym organizacje humanitarne, uznano za niestosowne. Zarzucono też Twerdemu, że nie dostrzega waloru edukacyjnego amatorskich przedstawień, istotnego dla młodzieży pochodzącej często z niższych warstw społecznych.

                                     Mechaniczny teatr i goście w Wiednia,
                                          czyli macie wszystko co najlepsze



    Prawdziwą sensację dyrekcja zapowiedziała na 7 lutego. Tego dnia miał przyjechać na gościnne występy znany wiedeński komik Karl Blasel, dyrektor wiedeńskiego Carl Theater. Miał wystąpić w trzech przedstawieniach: „Zuckercker Ruschel”, „Stabstrompeter und Boniface” „Eine Hetzjagd nach einem Menschen” (Polowanie na człowieka).

Twórcą tego ostatniego był Carl Binder. Dyrektor Arlt prosił publiczność, aby nie zwlekała i jak najszybciej rezerwowała sobie miejsca. Gość z Wiednia, podobnie jak i bielska publiczność nawet nie przypuszczali, że w niedługim czasie poznają się lepiej… Ale o tym w innym miejscu tej książki.
    14 lutego na bielskiej scenie wystąpił ulubieniec młodzieży Carl Richter w komedii „Die Spinnerin am Kreuz” napisanej przez prof. Franza Reima dla Carl-Theater w Wiedniu.
1 marca „Silesia” poinformowała w swojej rubryce towarzyskiej o śmierci Aleksandra Arlta – brata dyrektora teatru. Aleksander został pogrzebany 2 marca na katolickim cmentarzu.
Z dużą aprobatą przyjęto wizytę w Bielsku tzw. mechanicznego teatru. Było to po prostu kino objazdowe, które zaprezentowało kilka filmów prezentujących odległe zakątki świata i parę komedii. Po pokazie prasa stwierdziła, że poleca tę nowość, wcale nie przeczuwając, że oto zachęca do popierania najgroźniejszego konkurenta teatru.
    W marcu wznowiono sztukę „Królewskie dziecko”. Przy tej okazji teatr informował, że loże kosztują 3 fl. boczne 2,50 fl., a miejsca na fotelach 60 k 50 k i 40 k..

    Na koniec sezonu dyr. Arlt ponownie zaprosił do Bielska Raimund Theater z Wiednia. Jego największą atrakcją był wówczas Josef Klein. Ten urodzony na Morawach młody człowiek na naukę poświęcił tylko dwa lata, by później związać się z objazdowymi teatrami. Z czasem dzięki ogromnemu talentowi stał się gwiazdą pierwszego formatu. W Bielsku wystąpił w dramacie „Nora oder ein Puppenheim” (Dom lalki) Ibsena. Spektakl miał swoją światową premierę 21 grudnia 1879 r. w Kopenhadze, premiera bielska odbyła się 24 marca 1898 r. 26 marca zespół Raimund Theater pokazał sztukę Pawła Lindau pt. „Gräfin Lea”.
    Na niedzielę palmową 1898 r., czyli na zakończenie sezonu, do teatru zawitał Hugo Thimig, austriacki aktor, a w późniejszych latach dyrektor Burgtheater w Wiedniu. Grał główne role charakterystyczne i ko-miczne. Bielskiej publiczności zaprezentował się w sztukach pt. „Truffaldino” (Oszust) i „Ein Diner zweier Herren” (Sługa dwóch panów) Carlo Goldoniego.
Już po sezonie na deskach teatru pojawili się amatorzy w spektaklu pt. „Die zärtlichen Verwandten” (Kochani krewni), którego twórcą był Juliusz Roderich Bendix, niemiecki dramatopisarz, aktor i reżyser teatralny. Tym razem „Silesia” opublikowała całą listę grających amatorów.

piątek, 20 listopada 2015

środa, 18 listopada 2015

Stadt Theater in Bielitz nr 30

                                                              Sezon 1897/1898
  
    Jesień teatralna roku 1897 w mieście nad Białą rozpoczęła się od wystawienia operetki pt. „Die Afrikareise” Franza von Suppe.

    Kolejną propozycją była sztuka pt. „Das grobe hemd” (W grubej koszuli – Na przedmieściu), której twórcą był Karl Weis, austriacki dramaturg i gawędziarz. Przedstawienie było absolutną nowością, prapremierę miało 1 lutego 1897 roku w Niemieckim Narodowym Teatrze w Wiedniu.


Marzenia a rzeczywistość,
czyli właściciele abonamentów teatralnych oszukani?

    Powyższy śródtytuł to nie chwyt marketingowy, tylko cytat z październikowego wydania lokalnej gazety. Donosiła ona, że śmietanka towarzyska miasta, która wykupiła abonament teatralny, była bardzo niezadowolona z proponowanego repertuaru. Gazeta zgodziła się z tą opinią i wystąpiła z ostrą krytyką postępowania dyrektora Arlta. Zgodnie bowiem z założeniami programowymi, podstawowym kierunkiem działalności bielskiej sceny miała być opera, tymczasem dyr. Arlt wystawiał operetki, komedie i proste dramaty. Ujawniło się więc lobby wykazujące, że za dyrekcji braci Wolfa proporcje między gatunkami były lepiej zachowane. Oliwy do ognia dolewała informacja, że bracia Wolf nawet w środku sezonu mogą wrócić...

    Trudno dzisiaj wyrokować, na ile była to akcja inspirowana przez braci Wolf, a na ile samodzielna krytyka publicysty, który pisał o nastrojach wśród najbardziej wpływowej grupy widzów teatru. Pamiętając o tym, że kilka miesięcy temu podczas tajnych negocjacji bracia Wolf odpadli z rywalizacji o prowadzenie teatru, można uznać, że mieli oni dobry powód jeżeli nie do zemsty, to przynajmniej do uprzykrzania życia zwycięzcy.
   To jednak był tylko jeden z kamyków, który ruszył lawinę, gdyż bezsprzecznie zmieniła się linia artystyczna bielskiej sceny. Wielu artystów operowych odeszło z bielskiego zespołu, gdy spadło im wynagrodzenie. Przenosili się tam, gdzie z opery dało się wyżyć... Ale czego spodziewał się Komitet Teatralny i komisja konkursowa, jeżeli głównym kryterium wyboru kandydata był koszt prowadzenia teatru? Przypomnijmy, że nowy dyrektor, aby sprostać wymaganiom, zrzekł się nawet... subwencji gminnej. W tych okolicznościach musiał szukać przedstawień tańszych w produkcji. Kilkuaktowe opery generowały potworne koszta. Trzeba było zapłacić śpiewakom i orkiestrze, wykonać stosowne dekoracje do każdego aktui przeznaczyć dużo czasu na próby. Wystawienie dramatu czy komedii było tańsze i mniej czasochłonne. Gdy do tego dodamy występy objazdowych kabareciarzy, którzy ściągali widownię, a obciążali kasę teatru tylko swoją gażą, to otrzymujemy ofertę w myśl porzekadła „Tak krawiec kraje, jak materii staje”. Można też pokusić się o bardziej wyrafinowaną mądrość uczącą, że „i Salomon z pustego nie naleje”.

   Z dużą dozą pewności można założyć, że zmiana oferty artystycznej wiązała się nie z brakiem dobrego smaku u dyrektora Arlta, ale raczej z chęcią poszerzenia widowni. Arlt liczył, że do teatru zaczną częściej przychodzić mieszczanie i robotnicy, a to poprawi jego ekonomiczny bilans. Czy jednak śmietanka towarzyska chciała się integrować kulturalnie z niższymi warstwami? Przecież teatr miał być świątynią sztuki, a tu obok bogatego fabrykanta czy finansisty siedziała skromna kucharka czy też niższej rangi urzędnik pocztowy, nie mówiąc już o robotniku.
   Te dywagacje, dzisiaj budzące uśmiech, wtedy były ważnymi kwestiami społecznymi. Pozostawiając je socjologom, warto przytoczyć odpowiedź dyrektora Arlta, który w liście do redakcji „Silesii” wyjaśniał, że krytyka jego poczynań poszła za daleko. Tłumaczył, że trudno w trakcie sezonu zastąpić śpiewaczkę operową panią Schwarz, która nagle złożyła wypowiedzenie, a bez niej lub równie dobrej śpiewaczki realizacja ambitnych oper jest niemożliwa. Operetki i komedie cieszą się natomiast dużą popularnością i odnoszą sukces finansowy, wobec czego dyrektor zamierza dalej prowadzić scenę w ten sposób. Jednocześnie Arlt informował posiadaczy abonamentów, których razi ten kierunek artystyczny teatru, że mają prawo do oddania karnetu i zwrotu połowy jego wartości. Muszą to uczynić do 15 listopada.


   Jak widać, dyrektor Arlt doskonale znał realia i wiedział, co robi. Czy uleganie gustom publiczności było właściwe, czy nie, pozostawiam ocenie Czytelników, jednak, jak mówią doświadczeni górale, „chociaż rzeczywistość skrzeczy”, to nie można się na nią obrażać lub też jej ignorować.
   Po takiej odpowiedzi gazeta postanowiła przypomnieć niepokornemu dyrektorowi, że media są czwartą władzą i wprowadziła embargo na informacje o jego działalności. Użyła najgroźniejszej broni, jaką dysponują media, i ignorowała wszystkie propozycje teatralne. Na próżno wielbiciel sztuk teatralnych wertował karty „Silesii”. Ta niczym Sfinks nie tylko nie zamieszczała żadnych recenzji, ale nawet nie informowała o repertuarze. Tak jak gdyby teatr wyparował z miasta. Trudno ocenić, na ile takie zachowanie wynikało z faktu, że gazeta postanowiła nie firmować „artystycznych dokonań” ówczesnej dyrekcji, a na ile poczuła się urażona, że dyrektor po jej krytyce nie posypał głowy popiołem, lecz postanowił dalej trwać przy swej wizji teatru. Powyższego dylematu nie rozstrzygniemy, ale pozostanie faktem, że do końca roku gazeta nie zamieściła ani słowa o teatrze. A przecież w tej branży najważniejsze jest to, by pisali, nieważne czy dobrze, czy źle, ale po nazwisku! Milczenie zaś to niebyt. Jako realista dyr. Arlt zdawał sobie z tego sprawę i podjął jakieś działania, aby dogadać się z redakcją. Post informacyjny trwał ponad 40 dni. I tak jak zaczął się bez zapowiedzi, tak też i skończył się bez słowa wyjaśnienia dla czytelników w styczniu następnego roku.

   Początkiem stycznia 1898 roku zmowa milczenia się skończyła i gazeta doniosła, że jeszcze przez dwa dni będzie grana w Bielsku opera pt. „Königskinder” (Królewskie dziecko) Engelberta Humperdincka. Autorem libretta była Elsa Bernstein-Porges (Ernst Rosmer).


W tej wersji sztuka nie cieszyła się dużym powodzeniem. Z fachowej literatury dowiadujemy się, że triumfy zaczęła ona odnosić po poprawkach autora w wersji z lat 1907-1910. W bielskim przedstawieniu wystąpiły panie Ganella i Förster oraz panowie Tramer i Richter.

wtorek, 10 listopada 2015

Stadt Theater in Bielitz nr 29



Sezon 1896/1897


   Na początek nowego sezonu dyr. Arlt zaproponował najnowszą komedię Victora Léona pt. „Gebildete Menschen” (Wykształceni ludzie), premiera odbyła się 30 września 1896 r. 182.

Autor naprawdę nazywał się Victor Hischfeld, był austriackim pisarzem pochodzenia żydowsko-węgierskiego. To on wspólnie z Leo Steinem napisał libretto „Wesołej wdówki".

                                                         Sztuka to nie tylko zabawa,
                                                          czyli wątpliwości Acosty

    Prasa donosiła, że w tym sezonie pojawi się sztuka Karola Millöckera pt. „Der Vice-Admiral” (Wiceadmirał). Jednak społeczną dyskusję wzbudził spektakl pt. „Uriel Acosta”. Warto kilka słów poświęcić tematowi tego przedstawienia. Uriel da Costa był pochodzącym z Portugalii filozofem żydowskim, sceptykiem. Wywodził się z rodziny, która przeszła na katolicyzm.

Costa studiował prawo kanoniczne i Biblię, co ostatecznie zaowocowało powrotem do judaizmu. Przeniósł się do bardziej tolerancyjnej Holandii, lecz nie mógł się pogodzić z obłudą przywódców religijnych, którzy trzymali się przede wszystkim ludzkich tradycji i rytuałów. Napisał więc krytyczną książkę w której udowadniał, że Talmud głoszony przez ówczesnych wyznawców religii Mojżeszowej oddalił się bardzo znacznie od tego, czego uczy Biblia. W efekcie stał się nieznośny i dla katolików, i dla żydów, uznany za heretyka i wyklęty. Próbował zreformować judaizm, za co w roku 1640 był publicznie biczowany w synagodze (otrzymał 39 uderzeń). W tym samym roku, uwięziony przez holenderskie władze, da Costa popełnił samobójstwo.

    W listopadzie dużym wydarzeniem było zaprezentowanie jednego z ostatnich dzieł zmarłego przed rokiem kompozytora Franza von Suppe – operetki pt. „Das Modell”. Jej premiera odbyła się 10 kwietnia 1895 r. w Carl Theater w Wiedniu. Libretto było dziełem Victora Léona i Ludwiga Helda.
Równie dużym wydarzeniem, choć innego formatu, były dla tutejszej społeczności występy lokalnej młodzieży, która zaprezentowała się na deskach teatru dwa razy – 15 i 24 listopada. Podczas tego drugiego występu młodzi zaprezentowali sztukę pt. „Im Brunnen” (Przy studni).

Było to przedstawienie oparte na biblijnej opowieści o Józefie, którego bracia z zawiści wrzucili do studni. Jego twórcą był czeski kompozytor Vilém František Blodek. Organizatorem i patronem występu był aptekarz Gutwinski.


 Familijny koncert pieśni różnych, który odbył się 1 grudnia 1896 r., był ostatnim z wydarzeń teatralnych roku 1896, które należy odnotować. Na scenie pojawiło się 150 osób, śpiewał chór i soliści. Nad wszystkim czuwał kantor G. Bock. Dzieci i młodzież zaprezentowały pieśni w duchu niemieckiego patriotyzmu, z popularnego wówczas śpiewnika familijnego.

   W styczniu 1897 roku zaproponowano widzom sztukę pt. „Francillon” Aleksandra Dumasa i historyczny dramat pt. „Maria Stuart”.

Ta druga opera, skomponowana przez Gaetano Donizettiego, z librettem opartym na dramacie Schillera, znowu poruszała temat wojen religijnych wywołujący żywe dyskusje w mieście wielu wyznań.

   Amatorski młodzieżowy teatr dał drugie przedstawienie sztuki „Im Brunnen” Zachęcona powodzeniem młodzież 16 lutego wystawiła kolejną sztukę. Tym razem była komedia pt. „Des Kramers Töchterlein” (Córka sklepikarza), skomponowana przez Augusta Conradiego. Conradi nie odniósł nigdy wielkiego sukcesu jako kompozytor operowy, zapisał się w pamięci głównie jako kompozytor muzyki tanecznej oraz składanek i piosenek dla salonów mieszczańskich Berlina.

Natomiast operetka pod tym samym tytułem napisana przez Friedricha Kaisera była często grana.
Prasa wiedeńska odnotowała śmierć pracującego w Bielsku aktora Roberta Leuthold. Ten utalentowany aktor po ciężkiej chorobie zmarł w 45. roku życia.

    5 lutego obchodzono uroczyście 100-lecie urodzin Franciszka Schuberta. Na tę okoliczność kantor Bock przygotował program składający się fragmentów różnych utworów wielkiego kompozytora. Gwiazdami tego wieczoru były Anna Krischke i Olga Hausmann. Schubert, prekursor romantyzmu w muzyce, za życia nie znalazł uznania elit. Do historii przeszły jego słynne wieczorki muzyczne, tak zwane „schubertiady”, które organizowane były w kawiarniach lub domach przyjaciół. Wielki sukces odniósł 40 lat po śmierci, gdy jego Symfonia h-moll wykonana została po raz pierwszy w 1865 pod dyrekcją Johanna Herbecka w Filharmonii Wiedeńskiej.

    Pod koniec lutego zaproponowano publiczności operetkę pt. „Farinelli”, czyli opowieść o ostatnim z wielkich kastratów w historii opery. Niestety prasa nie podaje, kto był autorem tej adaptacji.


24 lutego w gazecie pojawiły się zapewnienia dyrektora teatru, że poczynił już starania, aby na scenie pojawił się spektakl pt. „Die Maler” (Malarz) – dzieło Adolfa Wilbrandta, dyrektora wiedeńskiego Burgtheater. Miłośników sztuki dyrektor Arlt już teraz zachęcał do rezerwacji miejsc.
Sezon zamknęła operetka pt. „Der Schmetterling” (Motyl). Skompono-wał ją Alfred Willner, austriacki kompozytor i muzykolog, a libretto napisał aktor, dziennikarz i pisarz Bernhard Buchbinder.

    W tym miejscu warto zwrócić uwagę na zamieszczoną na pier-wszej stronie „Wiener Theaterzeitung” reklamę sztuki pt. „Die Schwalba” (Jaskółki). Wiedeński teatr reklamując swoją nową premierę chwalił się, że wystawił ją również na bielskiej scenie. Umieszczenie w reklamie bielskiego teatru pośród najlepszych scen monarchii wyraźnie pokazywało, że ta scena pod kierownictwem Wolfów i Arlta wyrobiła sobie dobrą markę i cieszyła się dużym poważaniem.