środa, 28 maja 2014

Sprawy osobiste - maj 1914



     W tym miesiącu książę Lubomirski odsprzedał swoje włości w Rajczy arcyksięciu Karolowi Stefanowi Habsburgami. Informacja ta została w przedziwny sposób skomentowana przez PSL-lowskiego „Przyjaciela Ludu”. Gazeta już w tytule zaznaczyła swój stosunek pisząc: „Haniebny czyn magnata polskiego”.  Tekst pełny jest stwierdzeń, że wspaniała siedziba przechodzi w obce niemieckie ręce i tym sposobem sprawia Lubomirski, że okręg Rajczy wystawiony jest na ostrą germanizacje. Co ciekawe piszący artykuł Józef Kaźmierczak doskonale wiedział w czyje ręce te ziemie przeszły. Wspomina dobre czyny Karola Stefana i powiązania przez małżeństwa z polską szlachtą, a równocześnie podkreśla, że przecież: „wszystko może się mu zupełnie zmienić”, a przecież trwa walka z „niemieckimi przybłędami”.   
    Jan Szajter prof. seniaryum nauczycielskiego w Białej, złożył dnia 12. b. m. przed komisyą egzarninacyj w Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie egzamin profesorski z działu: język niemiecki i filologia.
W Białej dokonano wybór wikariusza w kościele ewangelickim.   Na miejsce ks. dra Wagnera, który ma z dniem 1. czerwca objąć posadę proboszcza w Bielsku, został przeć zastępstwo zborowe wikaryuszem superintendencyalnym galicyjsko-bukowińskiej dyecezyi jednogłośnie wybrany ks. Bernhard Haase, katecheta w Opawie, wnuk byłego pierwszego opawskiego proboszcza ks. Hubnera.  
Natomiast w Bielsku poinformowano, że: W sobotę rano zmarł tutaj b. kościelny kościoła parafialnego Jerzy Santo w 78. roku swego życia. Zmarły był ogólnie znaną i lubianą osobistością w mieście z powodu swego zacnego charakteru i zdrowego humoru, którym cieszył się do ostatniej chwili. Pogrzeb odbył się w poniedziałek przy nadzwyczaj licznym udziale. 
    Początkiem maja na grobie ks. Stanisława Stojałowskiego w krakowie postawiono grobowiec. Do jego ufundowania przyczyniło się sporu ludzi związanych z PSL, które zarzucało bierność w tej sprawie spadkobiercom politycznym zmarłego.
    Proces przeciwko prof. Pogórskiemu, który toczył się od zeszłego roku został od roczny.  Na dzień 11 maja przypadł, drugi termin procesu politycznego, skierowanego Przeciwi  prof. Podgórskiemu. Po przesłuchaniu świadków pp. Dra Kupczyńskiego i Sadlika oskarżony, zagada i odroczenia rozprawy do 1 czerwca celem prowadzenia dowodu prawdy na okoliczność, że oryginalna rezolucya nie zgadza W wielu miejscach ze stanem rzeczy w sądzie przedstawionym.


    W tym dziale trzeba odnotować również informacje o organizacji kościoła ewangelickiego w Bielsku. Dnia 1. października 1913 upłynęło prawie 25 lat od otworzenia domu kandydatów. Jest on w sąsiedztwie domu zborowego, w którym jedna fara i kancelarye gminne się znajdują, w skromniutkim domeczku umieszczony. Jest w nim 5 miejsc dla kandydatów. W roku 1912 wykazały rachunki 37502 K niedoboru, a w r. 1913 nawet 50332 K. Zakład wymaga odnowienia, wewnętrznego urządzenia i uzupełnienia biblioteki. Trzeba też koniecznie wykonać pewne reparacye, wymagające kosztów 1400 K. Ze względu na niedobór i na potrsebne reparacye i sprawunki prosi prezbyterstwo zborowe o łaskawe dary na wspomniane cele. Zakład spełnia kościołowi nie małą usługę, tych co mają z szkół przejść w życie praktyczne do pracy duchownej w zborach przygotowując i nieraz w wypadkach choroby i nagłej potrzeby kandydatów dostarczając, aby wygłosili kazania w zborach.   „Nowy Czas” donosił również: W Bielsku jest we zwyczaju corocznie obchodzić osobną uroczystość stów. Gustawa Adolfa, aby rozgorliwić zborowników w przywiązaniu do tego dla kościoła naszego tak ważnego stów. i oraz zdać sprawę z czynności rocznej. W niedzielę 3. maja odbyło się tegoroczne nabożeństwo, przy którem ks. proboszcz Arpad Broser z Nowego Jiczyna kazał na tekst ewangelii Jana 2, w. 8—11, poczem odbyło się zgromadzenie miejscowego stów. Gustawa Adolfa, na którem sekretarz dr. Zabystrzan odczytał sprawozdanie z ostatniego zgromadzenia, przewodniczący nauczyciel fachowy Wintgen sprawozdanie roczne a nauczyciel emer. Senger sprawozdanie kasowe. Wykonano wybory delegatów na tegoroczne zgromadzenie krajowego stów. w Orłowej mającego obradować.
Wieczorem miał ks. Broser zajmujący odczyt w zakładzie sióstr, opowiadając o swej czynności w Jiczynie i w okolicy.


    Oddział kolarzy Sokoła Żywieckiego zorganizował w niedziele 10. maja uroczyste otwarcie sezonu wycieczkowego połączone z wycieczka okrężną Żywiec — Biała — Bielsko — Bystra — Buczkowice. Wycieczkę prowadził druh Naczelnik Rakowski.
      23 maja odbyło się też zebranie powiatowe „Związku narodowo-ludowego”. Po referacie posła Zamorskiego o sytuącyi politycznej w, państwie i kraju wybrano nowy komitet powiatowy Związku.
Prezesem jednogłośnie wybrano prof. Podgórskiego, wiceprezesami zaś pp. Jana Grzybowskiego z Bestwiny i Andrzeja Pysza ze Straconki. (Na zebraniu uchwalono następujące rezolucye:
1) Zebrani domagają się natychmiastowego zwołania Parlamentu i protestują przeciw rządowi par. 14.
2. Domagają się zwołania Sejmu galicyjskiego przed rozwiązaniem i rozpisaniem wyborów
3. wzywają rząd by wszędzie tam, gdzie od rządu zależy obsadzanie, stanowisk, stanowiska te obsadzano Polakami a nie żydami.
4. wzywa sie posłów, by zwołali Koło, Sejmowe i zmusili rząd do zwołania Sejmu i Parlamentu. Na zebraniu poruszono wiele spraw ważnych. Przemawiali pp. Miodoński z Witkowic. Bernas z Włosienicy, redaktor Matłosz i wielu innych. Warto przy tej okazji wspomnieć, o ataku „Czasu” na posła Zamorskiego, którego pozycja polityczna z dnia na dzień rosła. Lider narodowych demokratów na łamach „Wieńca i Pszczółki” odbijał im piłeczkę pisząc: Takiego magnata siedzącego na milionach, nie wzruszy widok chłopa, któremu klęski elementarne zniszczyły plony. W tych okolicznościach konserwatywny dziennik raz zarzucał Zamorskiemu to, że cytował Talmud, a innym razem, że ganił zmarłego namiestnika Adama Gołuchowskim, za zapis testamentalny w którym kilka tysięcy koron przekazał nie na rzecz kościoła lecz budowę bożnicy żydowskiej.

    Na koniec tych spraw osobistych warto odnotować, że na Zielone Świątka do Białej zjadą Niemcy ze wszystkich krajów karpackich. Zapowiedziało się ponad 1000 delegatów, którzy mają zamieszkać w Hotelu pod orłem. Miał to być już IV taki zjazd. Prasa wiedeńska zapraszając podkreślała, że zlot odbędzie się w „jedynym niemieckim mieście w Galicji”, a usłużny „Ślązak” poszedł jeszcze dalej i stwierdził, że kongres odbędzie się: w starem niemieckiem mieście galicyjskiem. (!?- JK)
    Warto o tym wydarzeniu pamiętać w świetle wydarzeń, jakich będziemy świadkami 28 czerwca 1914 roku.

wtorek, 27 maja 2014

Fałszerze i oszuści - maj 1914


    Prasa donosiła o licznych oszustwach. Agent dla ubezpieczeń Marcin Konior ze Szczyrku popełnił dużo szwindli, którym policya zadała cios śmiertelny. On zawarł dużo zabezpieczeń, o których dobrze wiedział, że ich dyrekcya nie przyjmie. Mimo tego pobierał od ubezpieczających się podatki a od dyrekcyi prowizyę.
Dyrekcya ubezpieczeń tych nie potwierdziła, bo świadectwa lekarskie brzmiały bardzo niekorzystnie. Ubezpieczający się żądali zwrotu zadatków, które dyrekcya wypłacić musiała. Tak został szwindel wykryty.  Jak się okazuję na fałszowaniu dokumentów przyłapano również dr Łodygowskiego, który za podrabianie dokumentu został skazany na 14 dni aresztu.
   „Przyjaciel Ludu” informował, że w: minionym tygodniu rozeszła się w Krakowie wieść, że niejaki Wilczek, pochodzący z  Komorowic pod Bielskiem, zatrudniony w Krakowie przy poczcie, zniknął bez śladu, zabrawszy z sobą okrągło 200.000 koron. Dokładne badania wykazały prawdziwość tych pogłosek. Kradzież ułatwiona była niesumiennemu urzodnikowi przez to, że w niedzielę  popołudniu, gdy na pocztę przyniesiono tak wielką sumę pieniędzy, on zgoła sam urzędował, bo sługę, który przy nim miał być, na krótką chwilę gdzieś wysłał. Wilczek musiał czynić długie przygotowywania do zbrodni. Zatarł bowiem za sobą tak dokładnie wszystkie ślady, że go mimo dokładnych poszukiwań nie można znaleść. Czy jednak uniknie ręki  sprawiedliwości? Bardzo to wątpliwe.





    Jednak największym oszustem ku zaskoczeniu wielu okazał się Adolf Zenker, który prowadził kino w Bielsku. On to przez lata prowadził kino w hotelu Kaiserhof. Czasy się zmieniły i w momencie, gdy w Białej pojawiło się kino z prawdziwego zdarzenia okazało się, że widzowie oczekują czegoś więcej. W tych okolicznościach i on postanowił wybudował kino. Z powodu braku wszelkich środków nie mógł jednak otworzyć teatru. Połączył się dlatego z bogatym Bayerem z Reichenbergu (Czechy), który dostarczył Zenkerowi potrzebnych środków pod bardzo korzystnymi warunkami. Zenker miał bowiem z czystego dochodu pobierać 55%- Interes robił świetne postępy. Dochód roczny Zenkera był wielki.  Dużo więcej szczegółów w tej sprawie podał „Dziennik Cieszyński”, który tak pisał o spółce z Bayerem. Interes szedł znakomicie. — Później, gdy i miasto nabyło koncesyę, ubiło fakt z reprezentacyą miejską, która za rocznem odszkodowaniem w kwocie koron 10.000 (względnie jednej trzeciej czystego zysku, gdyby ten przekraczał 30.000 koron) dstąpiła od wykonywania swej koncesyi.
W ostatnim roku czysty zysk tego przedsiębiorstwa obliczono na 60.000 koron, czyli te sam Zenker w: trzech latach zarobił coś około 70.000 K.
Lecz tego za mało było chciwemu Zenkerowi. Chwycił się przeto interesu brudnego oszukiwał swych wspólników w sposób wyrafinowany. Zamawiał np. filmy. Płacił za nie 500 K, na te sumę brzmiał Rachunek. kwit. ale de facto zapłacił tylko coś połowe, bo drugą potowe firma przelała na jego ręce. Dalej skonstatowano, że wpisał do księgi kasowej po stronie wydatków pozycye 1100 K. W rzeczywistości zapłacił jednak tylko 140 K, na resztę wystawił drukarni weksel, który teraz musi zapłacić p. Bayer. Znaleziono jeszcze cały szereg innych sprawek. Dosyć na tem, że Wspólnicy uważają się za poszkodowanych20 tysięcy koron.
   Aresztowany Zenker oświadczył, że cały jego majątek wynosi 23 korony. Okazało się, że kilka dni przed aresztowaniem wypożyczył sobie od kelnerów w  „Kaiserhofie” 300 koron. Przypuszczają jednak, że Zenker pieniądze te włożył do kina prowadzonego przez, córkę w Żylinie. Według najświeższych wiadomości zjechał do Bielska dawny właściciel kina w Żylinie, Farkas Laszlo i żalił się, że i on jeszcze nie ma rachunków wyrównanych przez Zenkera.
Rodzina Zenkera pracowała tu bardzo gorliwie za ugodowem załatwieniem sprawy przy pomocy adwokata Dra Schme1ler1inga  jun.; należy się jednak spodziewać, że usiłowania te spełzną na niczem. Sądzą tu, że Zenker dziś już stanie przed sędzią śledczym.  Bardzo obszernie o tym przekręcie informował również „Silesia”. 
    Media doniosły o aresztowaniu dwóch kupców. Na zlecenie c. k. prokuratoryi w Cieszynie aresztowano w poniedziałek w Bielsku właściciela firmy agencyjnej Kreis Becker, 46 letniego Wiktora Wolfa i 49 letniego Roberta Kreisa. Chodzi tu w grę oszustwo.
    Również w tej kategorii przestępstw trzeba odnotować informacje o niesłychanych stosunkach panujących w: sklepie spożywczym Wilchforta w Bielsku. Urzędy pracują już cztery lata nad usunięciem tych nieznośnych stosunków, lecz bezskutecznie. Nietylko, że w sklepie panuje nieczystość, sprzedawają się w nim towary, których używanie może pociągnąć za sobą ciężkie choroby. Niedawno zarządzono na podstawie skargi i w sklepie nową rewizyę. Podczas tej rewizyi znaleziono towary zgniłe, spleśniane, z robakami. Towary takie sprzedawał Wilchifort najwięcej dzieciom. Komisya oddała sprawę sądowi. C. k. sąd obwodowy w Cieszynie osądził Wilchforta na sześć tygodni ciężkiego więzienia

poniedziałek, 26 maja 2014

Kronika kryminalna - maj 1914 cz. 2


Kradzież nie tuczy

    O tym, że kradzione nie tuczy przekonał się koniokrad z Białej. Aresztowano tu znanego złodzieja koni, handlarza Fidora. Podczas aresztowania groził on kierownikowi policyi Bezdekowi rewolwerem. Okazało się, że Fidor właśnie jest owym złodziejem, który skradł ze stajni hr. Larischa w Starem Mieście przy Frysztacie parę koni wartości 1400 K.  Dużo więcej złodziejskiego szczęścia miał amator cudzych błyskotek, który w:  Miniony piątek około godziny 5. przybył do tutejszego jubilera Józefa Labnigo jakiś obcy, aby sprzedać połamane złote rzeczy. Podczas tego, gdy Lubin te rzeczy zabrał i wartość złota przez odważenie szukał, zabrał obcy pierścienie brylantowe i inne rzeczy wartościowe i zbiegł. Labin, przechodnie i policyan ścigali go, lecz bezskutecznie. 


Pożary, pożary...

    W maju 1914 roku doszło do kilku niewielkich pożarów. Najpierw 14. maja w Białej wybuchł pożar przy ul. A u c e . Spalił się dach domu Franciszka Tomanczoka. Pożar na szczęście udało się natychmiast zlokalizować.
    Następnie w Bielsku w sklepie „Zum Matrosen” wybuchł pożar.  Straż ogniowa przybyła na miejsce i włamała się do sklepu, gdzie większa część towarów była już w ogniu. Ogień rozszerzył się i na tylną część sklepu i na magazyn. Straż ogniowa ugasiła za godzinę ogień. Lecz wielka część towarów zniszczona jest częściowo ogniem, częściowo wodą. Kupiec Scheier był w ten dzień w Żywcu. Żona jego zamknąwszy o godzinie 8. sklep poszła na przechadzkę. Z jakiej przyczyny ogień powstał, dotąd niewyjaśniono.  Dnia 25. bm., 10. minut po zamknięciu sklepów, wybuchł pożar w magazynie Wiktora Schreiera, przy Placu Menniczym. Pożar szybko się rozszerzał tak, że mimo, iż w kilkunastu minutach straży udało się pożar ugasić, szkoda przez pożar wyrządzona jest dosyć znaczna.
    Natomiast 28 spaliła się w Żywcu, a właściwie w Zabłociu fabryka wody sodowej Tugenthata. Ogień gasiły 4 jednostki straży pożarnej. Straty były duże, na szczęście dla właściciela fabryka była ubezpieczona.

piątek, 23 maja 2014

Kronika Kryminalna - maj 1914

    Usiłowanie samobójstwa – tak brzmiał tytuł zamieszczony w „Dzienniku Cieszyńskim”, który opowiadał historie nieszczęśliwej miłości. Onegdaj w jednym z parków w Białej postrzelił się śmiertelnie w zamiarze samobójczym. 27 lat liczący Alojzy Ł. W stanie beznadziejnym odwieziono nieszczęśliwego denata do tutejszego szpitala cesarza Franciszka Józefa.
Powodem targnięcia się na własne życie! byłą .— jak to wykazuje pozostawiony na miejscu wypadku list — nieszczęśliwa miłość. Przed kilku miesiącami poznał Alojzy Ł. w jednej z tutejszych kawiarń uroczą kasyerkę Waleryę K. z Mor. Ostrawy, w której się zakochał. Dłuższy czas pozostawali zakochani w bliższych stosunkach, snując na przyszłość jak najlepsze nadzieje. Niestety po jakimś czasie zauważył Alojzy Ł. że go kochana zaczyna oziębłej traktować,
a w kilka dni później zagroziła mu nagłym wyjazdem, jeżeli jej będzie przeszkadzał w zahawianiu sie z innymi. Zakochany biedak nie robi ukochanej żadnych wyrzutów, nie chcąc jej sobie tembardziej zrażać, ale mimo to we środę przeszłego tygodnia nadobna Walerya nie zwierzając się nikomu, wyjechała nagle i niewiadomo dokąd. Zrozpaczony Alojzy Ł. w mniemaniu, że go
ukochana już na zawsze porzuciła, w nadmiernym żalu za nią błąkał się głodny po okolicy przez kilka dni, nie mogąc nigdzie znaleźć miejsca, a w końcu postanowił położyć kres swym męczarniom.

    Trudno powiedzieć na ile bardzo zła sytuacja gospodarcza, a na ile zwykłe chuligaństwo było przykładem wielu zajść z udziałem sfrustrowanych robotników. „Nowy Czas” publikował całą serie takich zdarzeń. Najpierw:  Tkacze Świerczek, Baron i Sowa z fabryki Itzkowitz i Herholz nie są zadowoleni z urządzeniem Bożem: Sześć dni będziesz pracował a na siódmy odpoczniesz. Oni i poniedziałek chcą użyć zamiast na zapracowanie grosza na hulanie. W ostatni poniedziałek zamiast pójść do pracy, wędrowali od gospody do gospody w Bielsku. Na ostatniej stacyi, w gospodzie Silbersteina, rozpoczęli swe spustoszenia. Łamali kije bilardowe, stoły, stołki, dusili gospodzkiego i bili go pięściami. Policya aresztowała wszystkich trzech.   Podobny incydent terz z udziałem trzech pijanych robotników miało miejsce w gospodzie Henryka Betlera.  Kolejna pijana trójka zjawiła się u kupca Bauera oznajmiając właścicielowi, że mu chcą wygarbować skórę. Robotnicy uchwycili następnie Bauera, powalili go na ziemię i zamierzali słowa swe w czyn zamienić. W tym momencie przechodził koło sklepu policyant. Robotnicy spostrzegłszy go uciekli. Jednego z nich, niejakiego Szontkę, złapano i odstawiono do sądu.  Zaniepokojona tymi zdarzeniami gazeta podaje: W ostatnich czasach wzmagają się wypadki, że bez wszelkiej przyczyny popełniane bywają okrucieństwa nożami i kamieniami. W sobotę napadli dwaj mężczyźni przed fabryką Wolfa robotnika Jana Migdalą i zranili go kamieniami tak ciężko, że musiano go odwieźć do szpitala. 
    Ułańską fantazją popisali się bracia Dziubek, którzy w jednej gospodzie zrobili ogromną awanturę. Właśnie koło gospody przechodząca patrol wojskowa chciała ich zabrać i odstawić policyi. Lecz przytem trafiła na wielki opór. Jeden z braci zadał nawet komendantowi patroli taki cios, że ten upadł na ziemię. Przemoc patroli jednak zwyciężyła.
    Jednak do największego zaburzenia doszło przy poborze do wojska w Bielsku.  W poniedziałek zgromadziło się na rynku bielskim około 40 rekrutów. Do nich przyłączyło się 400 robotników fabrycznych i cała ta kompania rozpoczęła się następnie awanturować i rozbijać po mieście. Krzyku było tyle, iż ludzie w poważnym znaleźli się kłopocie o całość bębenków usznych. Lecz cóż kiedy pan „wachmann” sam jeden bał siei podochoconej młodzieży i schował się w mysiej dziurze! Musiano dopiero rozbijać się za policyantami, aż w końcu, gdy już ich było coś 6, odważono się przystąpić do rozbrykanych rekrutów. Nie obeszło się widocznie z powodu szorstkości i gwałtowności policyantów — bez aresztowań.

czwartek, 22 maja 2014

Sprawy gospodarcze - maj 1914

    Maj 1914 roku nie sprzyjał optymizmowi gospodarczemu, z rynku płynęły same niepokojące informacje. Wśród nich tylko dwie są neutralne. Jedna zapowiadająca, że niedługo w Opawie będzie można zdać egzamin na podkuwacza koni i druga mówiąca o kursie pszczelarskim, który w Bielsku będzie przeprowadzony przez wędrownego nauczyciela Onderka. Kurs dla 20 osób zapowiedziano na 11-13 czerwca, a zapisy przyjmował Otton Schoppy.
W tutejszych tkalniach zaczyna wrzeć wśród robotników, którzy żądają podwyższenia płacy. Tymczasem przedsiębiorstwa nie chcą o tem nic słyszeć, ponieważ jeszcze przesilenie bałkańskie, wśród którego miały utracić coś 15 milionów — daje im się dotkliwie odczuwać.   W fabryce Schanzera zastrajkowało już 81 tkaczy. 
    Zorganizowano nawet wielki wiec robotniczy w sprawie bezrobocia. Straszne klęski elementarne z jednej a z drugiej przesilenie finansowe z powodu wypadków na Bałkanach sprowadziły na nasz kraj ruinę ekonomiczną, a obecnie gdzie niegdzie głód i nędze. Stosunki te odczuwa dziś każdy, najbardziej jednak dają się we znaki robotnikom fabrycznym gdyż  z jednej strony fabrykanci wyrzucili na bruk setki robotników, tłumacząc się brakiem zamówień, które przedewszystkiem pochodziły z Serbii, Bułgaryi, Rumunii, e drugiej znowu pozostałym przy pracy robotnikom fabrykanci nie tylko że wobec zwrastającej drożyzny płacy nie podnoszą, ale starają się ją obniżyć a zarazem wprowadzają tak zwany system oszczędnościowy, polegający na tem, że tam gdzie przed tem daną prace wykonywało 100 ludzi, dziś tę sama prace musi wykonać 80, często nawet mniej. Te i tym podobne wypadki doprowadzają masy robotnicze do rozgoryczenia i niezadowolenia, które jednak powinno się powstrzymać dlatego, iż dziś jeszcze nie są wszyscy robotnicy należycie zorganizowani i dlatego wiele wywalczyć by nie potrafili.
Po drugie zaś w chwili obecnej wszelkie ruchy cennikowe wyszłyby na korzyść fabrykantom i ich wspólnikom. Otóż Zjednoczenie polskie zawodowych robotników, powodowane względami na dobro mas robotniczych, zwołało na dzień 12 maja wielki wiec robotniczy publiczny w Domu Polskim na
godz. 7-nia wieczór.

    Na zebranie to przyszło przeszło 500 robotników.  Zebranie zagaił p. Biechowiak sekretarz „Zjednoczenia”, poczem wybrany przewodniczącym wiecu p. Barcik powitał przybyłych posłów: pp. Zamorskiego, Donbiję. oraz ks. Kotarbę z Andrychowa. Pierwszy przemawiał poseł Jan Zamorski, który,
w dłuższem przemówieniu wykazał przyczyny obecnej nędzy, oraz wskazał na rząd wiedeński, który pomimo najrozmaitszych przyrzeczeń, tyczących się naszych najżywotniejszych potrzeb, jak budowy nowych kolei, budowy kanałów, nowych budowli- przy których mogłyby znaleźć tysiące robotników zarobki, przyrzeczeń tych nie dotrzymuje a obecnie z powodu rządów paragrafu 14 nawet nie można go wezwać da odpowiedzialności. W zimie w czasie obrad parlamentarnych przyrzekano w Galicyi budować z wiosną szereg nowych budowli, tymczasem wiosna już wnet się skończy, dotąd ani jednej budowli nie rozpoczęto na nalegania posłów rząd odpowiada, iż jeszcze przygotowań i obliczeń nie skończono. Jak zaś te obliczenia wyglądają, przytacza fakt, który najlepiej ilustruje biurokratyczną, gospodarkę austryacką. W jednym z miast galicyjskich miano rozpocząć budowo o wartości 800.000 K. Kiedy przedłożono rządowi plan budowy, ministerstwo robót Publicznych plan odrzuciło, gdyż uznało, że budowo te można zbudować tańszym kosztem a mianowicie o 330 K! Wykazując winy rządu, potępił także p. Zamorski i tych,posłów, którzy z powodów nieraz nieuzasadnionych rozbijają parlament i ułatwiana rządowi rządy za pomocą paragrafu 14. Na zakończenie wezwał robotników, by wszyscy raz nareszcie się zorganizowali, ale w organizacyi prawdziwie polskiej a taką jest Zjednoczenie. Przemówił także na temat samodzielnej pracy robotniczej poseł Dobija, wzywając do somoobrony. W ożywionej dyskusyi zabrał głos i p. Mężyński tutejszy propagator idei p. Grossa, który zupełnie odstąpił od swych zwykłych wystąpień kalumni i szkalowań, ale widząc, iż na tem tak licznem zebraniu nie znalazłby ani 10-ciu swych zwolenników, przemawiał, bardzo ugodowo. Zupełnie tak iak p. Gross, gdzie na zebraniu robotniczem rzucał gromy na tych samych, których przed tygodniem Wywyższał. Dostał też p. -Mężyński ciętą odprawę od redaktora Matłosza tak. iż p. Mężyński nie prędko się będzie mógł z zarzutów podniesionych wyleczyć, ale się wyleczy,  na nim tak jak i na P. Grossie wszystko Przyschnie. Przemawiali jeszcze ks. Kotarba, przewodniczący p. Barcik i P. Biechowiak. Po uchwaleniu rezolucyi, przedłożonych przez P. Biechowiaka, to liczne i naprawdę budujące zebranie rozwiązał przewodniczący, dziękując zebranym i posłom za przybycie. Takich wieców wiece a uświadomienie robotnica pójdzie w szybszem tempie, co wyjdzie na korzyść samego robotnika a także i społeczeństwa.


    Coraz też częściej pojawiają się informacje o licytacji zastawionych i nie wykupionych rzeczy, które biedni oddawali, aby mieć za co przeżyć. Taka licytacja odbyła w miejskim Zakładzie zastawniczym w Białej dnia 11. maja 1914.  
    Również na spotkaniu w Kamienicy przedstawicieli Kas Raiffaisena z powiatu Bielskiego brakowało optymizmu. Dr Türk syndyk kas omówił trudne stosunki pieniężne i projekt powołania dodatkowego funduszu na pokrycie „niezawinionych” strat. Za tym ostatnim szczególnie optował p. Christianus. Kryzys spowodował, że wkładki obniżyły się o 511.934’24, zaś pożyczki wzrosły o 651.786’51. Z tego powodu postanowiono zmienić stopy procentowe oraz połączyć się z centralnym austriacko-węgierskim bankiem. 
Krajowa Szkoła Kupiecka w Białej w tym czasie poinformowała, że:
Dyrekcya donosi, że z końcem czerwca b. r. kończy naukę w tut. Zakładzie przeszło 30 panien, doskonale wyszkolonych w przedmiotach handlowych (buehalterya pojedyncza i podwójna oraz książkowość praktykowana w składnicach i sklepach kółek rolniczych, korespondeneya polska i niemiecka,
rachunki kupieckie) i biegle władających w: słowie i piśmie językiem polskim, niemieckim, a także dostatecznie językiem francuskim. Ze systemów maszyn do pisania poznały absolwentki dokładnie maszyny: Bemington, Underwood, Smith Broth oraz Vost, na których osiągnęły zupełną biegłość. Firmy handlowe i przemysłowe oraz inne instytucye, któreby reflektowały na absolwentki tut. Zakładu, zechcą; się zwrócić o bliższe szczegóły pisemne do Dyrekcyi.
    W tym też miesiącu Austryackie Towarz. górnuczo-hutnicze uzyskało wyłączności górnicze na węgiel kamienny w, gminach powiatu bielskiego; Bielsko, dolne przedmieście, Etomorowice, Mazańoowice.  Jaworze, Dolna Olszawka (Nieder Ohlisch), Wapiennica. Bystra i w powiecie skoczowskim w Kowalach i Simoradzu.

środa, 21 maja 2014

Dzień świstaka, a może deja vi - W obliczu wyborów do Parlamentu Europejskiego.


    „O tempora, o mores”, (Co za czas, Co za obyczaje), chętnie powtarzamy patrząc na to, co wyprawia się w świecie politycznym. Starsi powiadają, że kiedyś było to nie do pomyślenia, a ci jeszcze wcześnie urodzeni powtarzają za swoimi przodkami, że nie było to jak za Franciszka Józefa.
    Faktycznie, dzisiejszy obraz uprawiania polityki jest przerażający. Panuje powszechne przyzwolenie na mijanie się z prawdą, a wśród polityków normą jest „szorstka przyjaźń”, nie mówiąc o tym, że wielu z nich ma problemy z przestrzeganiem podstawowych praw. Do tego dochodzi brak zasad, korupcja i ciągłe zmiany przynależności partyjnej. Zanim jednak wydamy ostateczne opinie, aby nabrać dystansu do bieżących wydarzeń... proponuję spojrzeć na te wydarzenia sprzed stu lat oczyma karykaturzystów.

                                                   Alkohol to podstawa budżetu

    Pewnie macie państwo jeszcze w pamięci załamanie się finansów publicznych w Grecji i kłopoty związane z nowelizacją naszego krajowego budżetu. Oto w marcu 1911 roku sytuacja budżetu c.k. Austrii była opłakana. Minister finansów Polak Leon Biliński przygotował pakiet ratunkowy, a w nim propozycje nowych ( oczywiście wyższych) podatków od piwa, wina, zapałek, opłat pocztowych, a nawet samochodów....

    W tych okolicznościach sprzedaż alkoholu i posiadanie za wszelką cenę koncesji było bardzo pożądane. O tym zjawisku osobliwie donosi satyryczny „Kikeriki” pokazując żydowskich karczmarzy w podwójnej roli. Oni to zarabiali na pośrednictwie, bowiem załatwiali sobie koncesje u polskiego posła Paducha, i rozpijali polskiego chłopa. Gazeta nie przypadkowo zajęła się tym posłem, gdyż „wsławił” się on sprzedawaniem koncesji.


    Klub Polski wprawdzie odciął się od jego praktyk. Jednak Paduch próbował nadal uczestniczyć w pracach klubu pomimo tego, że brał łapówki za przyznanie propinacji. Pismo„Bie Bombe” zajmujące się sprawami parlamentu podsumowało te fakty: W Polskim Klubie doszło do rozłamu. Wielkim odkryciem było, że koncesje zostały sprzedane. Nie ukarano jednak winnych, lecz pomimo tego przedłożono rządowi koncesje. Bowiem bez koncesji Polski Klub nie mógłby istnieć. Ponieważ w większości zgromadzili się tam (posłowie- jk)  koncesjonowani.  Kolejna gazeta „Der Floh” zamieściła prześmiewczy wierszyk dotyczący tej sprawy, pt. Szlachetni Polacy, który zaczynał się od słów: W wysokim domu siedzą szlachetni szlachcice, którzy powinni siedzieć gdzie indziej.... Sprawa była poważna, gdyż faktycznie Klub Polski lobbował za tym, aby jak najwięcej koncesji otrzymali na terenie Galicji Polacy, żeby zmienić ówczesny stosunek sił w tej branży.
    Warto przypomnieć, że w ówczesnym Kole Polskim zasiadało 71 członków, którzy dzielili się na sześć frakcji. Do tych informacji, trzeba również dołożyć i tę, że kilku „naszych” posłów miało w tym czasie procesy sądowe głównie dotyczące „niewłaściwego” obchodzenia się z groszem publicznym.

                                                                   Wybory, wybory...

    Jednak najważniejszymi informacjami roku 1911 były wybory do Sejmu.
Przyglądając się tym wszystkim ruchom wyborczym „Der Floh” zaproponował satyryczne propozycje plakatów wyborczych dla wszystkich narodowości. Dla Polaków redakcja zaproponowała hasło: Jeszcze polska nie zginęła, kiedy Stapińskiego wybierze.

Poseł ów zasłynął z wielu korupcyjnych zachowań.
    Natomiast satyryczny „Kikeriki”, studzi rozgrzane głowy wyborców i pokazuje starą prawdę, że politycy mają wyuczony sposób zachowania. Oto przed wyborami kłaniają się w pas elektorom,

 a po wyborach pokazują dobitnie, gdzie elektorat mają.

                                                     Potrójne zmiany barw naszego posła

    Bardzo silną grupą na naszym terenie byli wtedy stojałowszcycy i to im przyjrzymy się w sposób szczególny. W szranki wyborcze stanęli Ks. Stanisław Stojałowski, Stanisław Stohandel, Maciej Fijak, Tomasz Szajer, Ludwik Dobija.

     Ustalono, że z terenu powiatu bialskiego kandydują Stanisław Stohandel i Ludwik Do­bija. I faktycznie to oni byli w grupie, która z dwudziestu kilku kandydatów przeszła do drugiej tury. Przed nią panowie, tak zaplatali się w bratobójczej walce, że nie zauważali innych przeciwników.


    W tych okolicznościach Dobija zmienił barwy klubowe i stał się niezależnym kandydatem popieranym przez „rząd”. A kiedy okazało się, że potrzeba była trzecia tura, to Dobija przykleił się do PSL. Ostatecznie dostał się do parlamentu i tu wykonał kolejną woltę i został posłem niezależnym....

    Kampania wyborcza odbyła się przy wykorzystaniu bardzo nieeleganckich metod. Ostatecznie w lipcu 1911 roku do Rady Państwa w Wiedniu wybrano 511 posłów na 516 mandatów. Patrząc na ten skład i pojawienie się po raz kolejny w parlamencie różnego rodzaju „pieniaczy” satyryczny tygodnik „Kikeriki” zaproponował, aby obrady posłów przenieść do parku rozrywki na Platerze, by były rozrywką dla gawiedzi.


    Patrząc na te wydarzenia sprzed wieku i porównując je z tymi, których jesteśmy świadkami można pokusić się o stwierdzenie, że w polityce niewiele się zmienia pomimo upływu lat. Ja jednak „zaklinam” się szczerze, że opisałem wydarzenia sprzed wieku, a jakiekolwiek podobieństwa do czasów współczesnych, są oczywiście całkowicie przypadkowe.


wybory dawniej, a dzisiaj...


wtorek, 20 maja 2014

Zwiedzamy Kościół w Łodygowicach cz. 20



     Wieża kościelna, której ostateczny kształt nadano w 1797 roku jest prostokątna. W dolnej części na zrąb, a w górnej o ściankach pochyłych z nadwieszoną izbicą, na słup; hełm cebulasty z latarnią. Wysokość wieży wynosi 27,30 m; u podstawy wynosi długości 9 metrów, szerokości 10,70 m.  Obecnie wieża jest pokryta blachą. Znajdują się w niej trzy dzwony: AVE MARIA (600 kg, wykonany przez Odlewnie dzwonów w Białej w roku 1946, tonacja B), ŚWIĘTY JUDA TADEUSZ (400 kg, wykonany przez firmę Jana Felczyńskiego z Przemyśla  w roku 1965, tonacja Cis) oraz CHRYSTUS KRÓL (250 kg, wykonany przez Jana Felczyńskiego z Przemyśla w roku 1965, tonacja F). O wcześniejszych dzwonach niewiele wiemy. Potwierdzone mamy jedynie informacje, że około 1850 roku mieszkańcy Rybarzowic ufundowali dzwon do tutejszego kościoła, który zakupili w Krakowie z klasztoru pokarmelitańskiego św. Michała. Został on odnowiony w 1928 roku. W tym też roku stary dzwon z XVI wieku został przelany na nowy w firmie Szwabego w Białej, jak również  zakupiono u niego nowy dzwon.


    Natomiast sygnaturki były dwie, jedna która ze względu na swoje brzmienie słyszana była na Magurce z powodu pęknięcia przelano, a druga została zakupiona przez ks. W.Kędziora w 1916 roku i konsekrowana przez ks. biskupa Anatola Nowaka, sufragana Krakowskiego, który wprowadzał wtedy nowego proboszcza ks. dra Juliana Gąłebia.
Do sprowadzenia dzwonów i remontu przyczyniła się cała parafia. Zbieraniem składek zajmowali się Bracia z III zakonu św. Franiciszka z ich przełożonym Franciszkiem Matlakiem z Gronia i Tomaszem Pasierbkiem, który pełnił funkcje skarbnika. Przewodniczącym komitetu nowych dzwonów był Antoni Kania gospodarz z Łodygowic. Dzwony zostały zharmonizowane w tonie molowym: akord Benedictus Deus Israel.  Natomiast ich uroczyste uruchomienie zarówno nowych jak i przelanych dzwonów nastąpiło 1 lipca 1928 roku, kiedy to ówczesny proboszcz ks. Gołąb obchodził 25 lecie pracy kapłańskiej.

    Kraty znajdujące się w oknach są stosunkowo nowe. Wniosek o ich zainstalowanie złożył ks. Jan Marszałek w 1963 roku. Oto w nocy z 24 na 25 września 1963 roku złodzieje przez okno dostali się do kościoła. Próbowali dostać się do tabernakulum, ale pancerne drzwi uniemożliwiły im to. W zakrystii porozpruwali wszystkie zamknięte szuflady i w poszukiwaniu pieniędzy i kosztowności porozrzucali po całej zakrystii znajdujące się tam przedmioty: palki, korporały, pudełko z komunikantami, książki itp. Sprzętów liturgicznych kielichów puszek monstrancji żadnych nie zabrał. (...) Były jednak ślady, że z kielicha pił wino mszalne, które znalazł w szafce w zakrystii oraz jadł z pudełka hostie przygotowane do Mszy świętej. Z tych powodów ks. Marszałek wnioskował o założenie krat. Rok później otrzymano stosowne polecenia, a wykonanie ich nastąpiło w 1964. Kraty wykonał Bronisław Cukier, artysta kowal z Zakopanego.
Zwiedzamy Kościół w Łodygowicach cz.  21


    Kościół okalają soboty (podcienia) szerokie na dwa metry. Były one miejscem oczekiwania i schronienia dla wiernych z oddalonych wsi i przysiółków, którzy, aby zdążyć na poranną Mszę świętą w niedziele, przybywali do świątyni już w sobotę i tam oczekiwali.  Cały wygląd kościoła jest zewsząd bardzo piękny. Liczne załamania linii nadają mu wiele cech piękna i oryginalności i są przez to niewyczerpaną kopalnią pięknych i niezwykłych wrażeń dla malarzy. Dyrektor Akademii Sztuk Pięknych z Krakowa p. Julian Fałat mieszkający od lat w Bystrej malował niejednokrotnie kościół łodygowicki z różnych stron i różnych porach, a obrazy te należą do bardzo cennych prac tego znakomitego artysty i zdobią liczne salony mecenatów sztuki- wspominał w 1932 roku ks. dr Julian Gołąb.

    Świątynia pomimo różnych wydarzeń przetrwała po dziś dzień. Jest nie tylko zabytkiem architektury sakralnej, ale przede wszystkim jest pomnikiem wiary, który wierni strzegą każdej nocy. 

   


poniedziałek, 19 maja 2014

Po co komu język polski - maj 1914


 
    W tych okolicznościach polska prasa wzywała: przecież język polski ma prawo za gwarantowane ustawami państwowemi władze śląskie zwłaszcza polityczne obowiązane są porozumiewać się ze stronami w ich rodzinnym języku. Niestety! Ludność nasza czy to z powodu braku należytego uświadomienia czy to z powodu jakiejś nieuzasadnionej obawy dobrowolnie praw językowych się wyzbywa. W starostwie bielskiem znajdują się całe stosy protokołów, spisanych w języku niemieckim a podpisanych przez ludność polska. Otóż zwracamy się z prośbą do księży i nauczycieli Polaków oraz do wszystkich pracowników na niwie ludowej, by zwracali chłopom i robotnikom uwagę na to, by w urzędach chłop i robotnik polski domagał się od władz porozumiewania w języku polskim, by żadnych niemieckich protokołów, nie podpisywali i by gminy od władz politycznych poleceń w języku niemieckim nie przyjmowały. Brońmy przynajmniej tych szczupłych, ale przyznanych nam praw.
    Warto też dodać, że w tym czasie w sejmie śląskim w Opawie przygotowano w ramach ordynacji wyborczej nowe rozporządzenia językowe, które nakazywał wszystkim gminą obowiązkowo urzędować w trzech językach tzn. niemieckim, polski i czeskim. Dwujęzyczne mają być Opawa i Frydek, gdzie ma być obowiązkowy niemiecki i czeski, oraz Bielsko i Cieszyn, gdzie wszystko ma być zarówno po niemiecku jak i po polsku!!! „Silesia” uznawała te plany za niepotrzebne, gdyż w 18 tysięcznym Bielsku mieszka zaledwie 2 tysiące Polaków.
    Idąc za ciosem prasa zwraca uwagę, aby do tych kupców w Białej, którzy nie uznają języka polskiego i uważają, że w Białej nie ma Polaków nie chodzić i nie robić zakupów. Na indeks osób wrogich Polakom trafili wówczas: Józef Schubert, właściciel masarni koło Głównej trafiki w Białej oraz Ernst Nesissius, właściciel składu żelaza mający sklepik przy ul. Głównej.
   Takie działania oczywiści zostały zauważone przez Niemców, którzy odpowiadali na zmniejszanie się ich wpływów w bardzo różny sposób. W dniu 24 mają Towarzystwo polskie dobroczynne Św. Salomei urządziło w Białej  dzień kwiatka, by tą droga uzupełnić swoje szczupłe fundusze, przeznaczone dla utrzymywania biednych dzieci polskich. Cele tego Towarzystwa ściśle humanitarne. Zdawałoby się, że przeciw takiej instytucyi nie znajdzie się nikt wśród Niemców, któryby mógł wrogo wystąpić. Niestety! (Niemcy widząc, że  Polacy bez względu na różnice stanowe, co kto może, dają do puszki grosze zbierającym po ulicach miasta młodym sympatycznym panienkom, które nie opuszcza nikogo-, by mu nie wręczyć kwiatuszka, na ten widok wściekli się po Prostu i w Chwili kiedy cała ludność wyruszyła na ulice, wysłali jednego z robotników niemieckich z afiszem na ulice, na którym w jeżyku niemieckim widniały następujące słowa; „Nie dajcie pieniędzy, bo zebrany pieniądz idzie na wszechpolskie cele”. W tej chwili jeden z robotników, polskich p. Smolara, monter z fabryki Waczatowskiego zbliżył się do niosącego afisz i zupełnie spokojnie zwrócił się z żądaniem usunięcia afisza. Kiedy jednak wezwanie
nie -poskutkowało, sam afisz zniszczył. W tej chwili rzucił się na niego i uderzył kilkakrotnie laska w głowę niejaki Korneliusz Gutenberg z Lipnika, słuchacz ewangelickiej teologii w Wiedniu. Policya zabrała obydwu i po odbyciu śledztwa wypuściła.
   Na policyi Gutenberg przyznał się cynicznie, iż on był autorem afisza, robotnikowi zapłacił za noszenie i tłumaczył się, że on musiał wystąpić w obronie swego dzieła. Niejeden mógłby sobie pomyśleć, ot z tego wypadku nie można obwiniać wszystkich Niemców, że tam iedno indywiduum mało znalazło się to i gdzie indziej można się spotkać z podobnymi wypadkami zwyrodnienia. Tak sadzić i innych uniewinniać nie można. Pan Gutenberg nie zrobił tego sam, co najlepszym jest dowodem, iż za ten kryminalny czyn, gromada Niemców, urządziła mu po wypuszczeniu z policyi uroczystą owacyę. Czyż to nie gloryfikowanie zbrodni i zwykłego kryminalisty.
    Wypadek ten powinien być dla nas nauką, iż z Niemcami, popierającymi podobne wypadki, zgody być nie może i że nam w pracy ustawać nie można dotąd, dopóki Białej nie oczyszcimy z krzyżackich rabusiów.
Ciekawi jesteśmy jak też zachowają się nasze władze w tym wypadku, toleruj
zawsze bezprawia niemieckie.

piątek, 16 maja 2014

Zwiedzamy Kościół w Łodygowicach cz. 19



   Obecna polichromia z charakterystycznymi wzorami roślinnymi pochodzi z roku 1929 i jest dziełem malarza Giebułtowskiego. Szczególną uwagę budzi wizerunek Boga Ojca umieszczony na suficie nawy i czterech ewangelistów zamieszczony na suficie prezbiterium. Jak również obraz świętej Cecylii patronki śpiewu kościelnego umieszczony pod chórem. Poprzednia polichromia była wykonana farbą olejną w 1866 roku przez ucznia Jana Matejki malarza żywieckiego Manlta. 

czwartek, 15 maja 2014

Socjaliści razem z hakatą - maj 1914

    Aby jednak ktoś nie pomyślał, że w środowisku polskim panowała sielanka i zgoda przypomnienie stanowiska Polskiej Partii Socjalistycznej. Na łamach „Naprzodu” czyli organu PPS pojawił się wielce wymowny artykuł pt. Korsarstwo wszechpolskie. Autor tej notatki stwierdził: „Od kiedy Polacy istnieją w Bielsk-Białej nikt jeszcze tyle szkody narodowej nie wyrządził co Gazeta Bielska”.  Pozornie trudno zrozumieć to przesłanie, jednak trzeba pamiętać, że poza socjalistami wszystkie polskie organizacja spajał Kościół Katolicki, a organizowane Msze za ojczyznę gromadziły nawet skłóconych ze sobą polityków. Dodatkowo chrześcijańskie związki zawodowe regularnie podbierały im członków, co powodowało, że na tym terenie ich znaczenie, a co za tym idzie szanse na wygranie wyborów malał. Stąd frustracja i ataki na najsilniejsze ugrupowania narodowe. W tym czasie powstaje „sponsorowany” przez niemieckich nacjonalistów wspólny front prasowy. Ataki sponsorowane idą z różnych stron. Z pozycji socjalistycznych atakuje „Naprzód”, któremu wtóruje wywrotowy „Ślązak” wspomagany przez „Nowy Czas” pismo niemiecko-ewangelickie. A oto niewielki przykład informacji, albo raczej manipulacji w wykonaniu tej ostatniej gazety.
    W artykule pt. Młode wojsko Polski, czytamy: Minioną sobotę maszerowało sześciu uczniów szkoły średniej ze Żywca ze swym profesorem na czele uzbrojonych według przepisów wojskowych z gwerami na ramionach przez nasze miasto z strzelnicy z Kamienicy na dworzec bielski. Policya pouczyła ich, że Królestwo Polskie jeszcze nie znajduje się w Austryi, a tutaj pochody w uzbrojeniach wojskowych nie są dozwolone. Wartoby było dowiedzieć się, skąd uczniowie tą broń otrzymali.  Pytanie to jest bardzo retoryczne i zastanawiające, czyżby gazeta zapomniała, że przed kilku laty, wprowadzono w szkołach średnich naukę strzelania!? Naukę tę zaprowadzono także w żywieckiej szkole realnej, która jednak nie posiadała odpowiedniej strzelnicy. Wojskowość dostarczyła karabinów i amunicyi jak również odała do dyspozycyi i strzelnice w Bielsku. 
    Gazeta zapomniał również dodać, fakt, że młodzież idąca przez miast była atakowana przez tłum Niemców i została przez miejscową policje na chwilę aresztowana. Tylko stanowcza postawa prof. Bilińskiego, który zagroził, że natychmiast uda się o wyższych władz, sprawiła, że aresztowanych wypuszczono na wolność. Powyższy przykład jaskrawo ukazuję podwójne standardy jakie stosowano, gdy chodzi o obywateli przecież jednego państwa. Podobnym tonie do „Nowego Czasu” o tym wydarzeniu pisała „Silesia”. 

środa, 14 maja 2014

Zwiedzamy Kościół w Łodygowicach cz. 18



    Chór muzyczny utrzymany  w stylu barokowym, wsparty na kolumnach. Organy firmy Rieger pochodzą z 1890 roku. Zostały zakupione za ks. dziekana Jana Miodońskiego.

    Zaraz na początku I wojny światowej elementy wykonane z cynku zostały z nich zabrane, na nowo zestrojone zostały w 1917 roku. W 1928 roku przeglądu dokonała firma Rieger. 23 listopada 1970 roku organy zostały zremontowane, głosy wyczyszczone i wystrojone. Dokonano również rozjaśnienia  brzmienia organów poprzez dostawienie dwóch głosów rurflet 4’ i róg nocny 2’.


    Na chórze znajduje się również fisharmonia firmy Hórugel. Wytwórnia M.Hórugel powstała w Lipsku w roku 1893 (1892 r.) jako wytwórnia fisharmonii i fortepianów. Wytwórnia produkowała szeroką gamę fisharmonii typu ssącego, w tym fishar­monie wyposażone w trzy manuały i pedał oraz fisharmonie artystyczne. Oprócz fisharmonii i fortepianów wytwarzała także hybrydy tych instrumentów.
    Do dzisiaj instrument tej firmy znajduje się w kościele p.w. Św. Apostołów Szymona i Judy Tadeusza w Łodygowicach, pochodzi on z roku 1912. Skrzynia charakteryzuje się powściągliwą dekoracją.

wtorek, 13 maja 2014

Święcono, trochę po czasie... maj 1914


    Po tych obszernych cytatach z ówczesnej prasy centralnej trzeba wrócić na lokalne podwórko. Kilkunastu uczestników zrzeszonych w TG „Sokół” oraz TSL zgromadziło się w „Domu Polskim” i bez żadnych przeszkód świętowało. 
Zastawione przez panie Kwapińską, Podgórską i Türschmidową stoły, poświęcił wikaryusz z Bielska, przyczem przemówił serdecznie, życząc wszystkim w myśl idei chrześcijańskiej, najlepszego współczucia.
Następnie przemawiał prezes „Sokoła” druh Podgórski, kreśląc stopniowe budzenie się życia narodowego w Bielsku-Białej w ostatnich latach, stwierdzając przytem, że pracy przed nami jeszcze mnogo, aby choć w części odebrać to, co przez dziesiątki lat nam zagrabiono. P. Madeyski mówi. o celach oświatowych wśród ludu, a p. Biechowiak zaznaczał, że najwięcej do życzenia pozostawia pod względem narodowym z pomiędzy wszystkich zaborów — zabór austryacki.
Obecny ksiądz Kotarba z Andrychowa podnosił zasługi Towarzystwa „Sokół” i TSL, które wywieszonym wrogim trzem literom H. K. T. stawia silny opór, nie pozwalając zaszczepiać jadu w organizmie narodowym. Po odśpiewaniu kilku patryotycznych i kościelnych pieśni, przemówił p. Olech. kończąc uroczystość staro-polskiem „Kochajmy się”. Jak również szeroko informowano: Koło T. S. L. w Białej może służyć pomocą przez przysyłanie prelegentów z odczytem o konstytucyi. Prosimy więc o łaskawe zawiadomienie nas, kiedy obchód się odbędzie z jakim programem i czy potrzebny jest Prelegent. Za Zarząd Koła T. S. L. im. króla Władysława Jagiełły w Białej: Piasecki, przewodn. Wodziczko, sekretarz
.
    Tradycyjne Święcone. Odbyło się także w Lipniku w nowej placówce, którą również nazwano „Dom Polski”. Po poświęceniu zastawionych przez zawsze czynna panią Makowską stołów, przemówił do zebranych nowo zamianowany administrator ks. dr. Ołodek, życząc wszystkim owoców w zbożnej pracy, dla dobra Boga i Ojczyzny, poczem przemówił i powitał go imieniem obecnych parafian w serdecznych słowach robotnik p. Borcik, jako nowego duszpasterza. Następnie przemówił podniośle nauczyciel z Białej p. Olech, dziękując w gorących słowach tym wszystkim, którzy przyczynili się do nabydia tej nowej hartowni narodowego ducha, jaką będzie „Dom Polski” w Lipniku, przyczem zaznaczył, że w. przyszłości prowadzi nas myśl pogodniejsza, skoro na zaniedbanym do niedawna ugorze ojczystym, zastajemy już i warstwy robotniczo-ludowe przy pracy. Przy wesołej pogawędce i śpiewaniu pieśni narodowych i okolicznościowo-kościelnych, zabawiali się wszyscy do późna w noc, wnosząc miłe wspomnienia i zadowolenie z tej prawdziwie duchowej uczty.

Zwiedzamy Kościół w Łodygowicach cz. 17

    W kościele znajdują się 4 konfesjonały wykonane z drzewa dębowego, dwa z nich barokowe pochodzą z XVIII wieku.
    Ławka w prezbiterium jest z 1934, stylizowana na barok, bliźniacza znajduję się przed balaskami z lewej strony. W głównej nawie świątyni jest 20 dużych ławek z 1844 lub 1848 roku wykonał je Kazimierz Kanik. Na ich wzór w 2002 roku Jan Adamek z Żarnówki wykonał kolejnych 6. Tuż przed stopniami ołtarza jest 16 dębowych ławek wykonanych przez pana Tomasika.

Ambona utrzymana w stylu barokowym, dębowa. U góry Dobry Pasterz, a poniżej czterech aniołów.

    Chrzcielnica drewniana z rzeźbą Chrystusa Pana przyjmującego chrzest od Jana Chrzciciela. Dawna chrzcielnica kamienna służy obecnie jako kropielnica przy wejściu bocznym, a przy wejściu głównym znajdują się dwie barokowe kamienne kropielnice.

poniedziałek, 12 maja 2014

3 maja 1914

Żywieckie świętowanie z profesorami

    W tym samym dniu świętowano również w Żywcu. Jednak tutaj poprzedzono świętowanie specjalną akcją edukacyjną zorganizowaną dla dzieci przez Uniwersytet Ludowy w dniu 1 maja. Natomiast 3 maja po uroczystej eucharystii wszyscy zebrali się w sali Sokoła. Duże wrażenia na zebranych zrobiły karne oddziały drużyn Strzeleckich i Sokolich. Wieczorem młodzież rzemieślnicza wystawił sztukę pt. „Kościuszko pod Racławicami”. Jednak największa atrakcją był występ znanego kompozytora i prof. konserwatorium krakowskiego Karola Skarżyński, któremu akompaniował prof. Wallek-Walewski. Okolicznościowy wykład wygłosił prof. Tadeusz Grabowski z Uniwersytetu Jagiellońskiego, a całość dopełnił śpiew p. Raschkówny, deklamacje prof. Bilińskiego i chóralny śpiew uczennic ze szkoły wydziałowej.

Wieś też pamiętała o rocznicy

    Ze szczególną pompom odbyły się uroczystości w Wilkowicach. Warto o nich wspomnieć, gdyż do tej pory ten rejon był mniej aktywny, gdy chodzi o narodowe obchody. Tym razem za sprawa ks. Nowaka i dyrektora szkoły w Mesznej Drozińskiego zorganizowano tam takie obchody po raz pierwszy. 17 maja wspólnie gminy: Meszna, Wilkowice, Bystra, Bór łodygowicki i Wilkowicki zorganizowały obchody. Domy zostały udekorowane flagami, a o 9 rano pochód ruszył przez te miejscowości. Na czele jechała banderia konna, której uczestnicy ubrani byli w stroje krakowskie z pięknymi szarfami. Za nimi postępowała straż pożarna z Bystrej oraz TG „Sokół” z Bystrej. Podczas mszy św. podniosłe nabożeństwo wygłosił ks. Domasik, a po jej zakończeniu do zgromadzonego ponad 1,5 tysięcznego tłumu mowę o roli i znaczeniu konstytucji wygłosił p. Olech z Białej. Po południu w Mesznej odbył się wykład pt. „Swój do swego”, który wygłosił również p. Olech. Dziennikarze zwrócili jedynie uwagę na to, że stosunkowo małą ilość dzieci szkolnych pojawiła się na tej uroczystości. 
Również po raz pierwszy uroczysty obchód zorganizowała gmina Lipowa. Inicyatywe do urządzenia obchodu dali: ks. kanonik Semanek, nauczycielstwo i gospodarze Matlak i Goryl. Uroczystość cala odbyła się w dniu 24 maja. W uroczystym pochodzie brały udział; dzieci szkolne, drużyny sokole z Łodygowic, Radwanic, Radziechów i Buczkowic, oraz straże pożarne z Łodygowic i Radziechów. Okolicznościowe kazanie wygłosił ksiądz Zemanek zaś po nabożeństwie blizko do trzech tysięcy ludzi o obowiązkach Polaka mówił p. redatkor Matłosz. Patrząc na podobne święcenie rocznic narodowych przez nasz lud możemy śmiało i z otuchą oczekiwać lepszej przyszłości.

Zadziele koło Żywca również świętowało w dniu 17. maja.  Wieś przybrała szatę odświętna. We wszystkich domach widniały nalepki i chorągwie o barwach narodowych. Już wczesnym rankiem muzyka wiejska zbudziła mieszkańców, grając pieśni narodowe, zwiastując mieszkańcom, iż „jeszcze nie zginęła". Około godz. 8-mej zebrała się prawic cała wieś na podwórzu naczelnika gminy, Dziatwa szkolna, Sokół miejscowy i towarzystwa. Czytelnia i Kółko rolnicze. Po przyjściu Drużyny sokolej przemówił do zebranych druh Kwieciński, poczem cały pochód ruszył na nabożeństwo do ..Starego Żywca”.
Msze św. i okolicznościowe kazanie wygłosił ks. Smółka. Po nabożeństwie do zebranego ludu przemówił p. Matłosz, poczem cały pochód z powrotem wrócił do Zadziela. gdzie odbył sie wiec oświatowy, pod gołem niebem referat o miłości Ojczyzny wygłosił dr. Fonferko, a o obowiązkach Polaka p.
Matłosz. Uroczystość cała wypadła wspaniale i pozostawiła niezatarte ślady w duszach naszego ludu. Budzące do czynu „śpiących rycerzy”.

Konstytucja to brzmi dumnie... maj 1914




 Główne obchody święta konstytucji 3 maja odbyły się w Białej. Jak informuje prasa pogoda dopisał, chociaż obawy były duże czy aura będzie łaskawa dla organizatorów, gdyż dzień wcześniej padał deszcz. Około godziny 9. zaczęły się gromadzić na boisku sokołem zastępy uczestników. Z każdą minutą nowe fale napływały, to oddziały sokole z. Białej. Międzybrodzia, Bielska. Dziedzic, Janowic, Bestwiny. Kęt, Buczkowic. Mikuszowic, Komorowie, Bujakowa. Kóz. razem stanęło w szeregu przeszło 200 mundurowanych, /przeważały mundury polowe, następnie przyszły straże pożarne, wszystkie polskie szkoły ludowe i średnie z Białej, szkoła rolnicza z Kobiernic, stowarzyszenie rękodzielników katolickich z Białej ze sztandarem, grupa robotników z Jasienicy ze sztandarem, gromadkami nadchodzili ludzie z okolicznych semin. a najwięcej przybyło z Lipnika, którzy już uszykowani przyłączyli się do pochodu. Nowością było to że inteligencya bialska, zrrupowaną w Czytelni polskiej, wystąpiła jako osobna grupa, wprawdzie pokazały się liczne braki i wielu usunęło się od wzięcia udziału w uroczystości, ale początek został w każdym razie zrobiony, w przyszłości będzie można już palcem nieobecnych odkażać, Po 10-tej ruszył pochód kilkutysięczny do kościoła parafialnego na nabożeństwo, cała ulica kolejowa wypełniona była pochodem i towarzysząca jej publicznością, Niemcy i Żydzi patrzyli z niemym podziwem, osłupieli na widok tej siły, jaka reprezentuje żywioł polski, który na razie jeszcze więcej manifestacyjnie okazuje swa móc ale który już powoli organizuje się i przeciwstawia obcym natrętom, który czuje, że trzeba kres położyć wyzyskowi ekonomicznemu, jakiemu dzięki dotychczasowemu nieuświadomieniu i bierności żywioł ten uległ.
    W czasie nabożeństwa wygłosił wspaniałe podniosłe kazanie ksiądz profesor Wadolny z Ket. przedstawiając doniosłość tego wielkiego wypadku dziejowego, jakim była konstytucya 3. Maja, która była dziełem miłości, podczas gdy inne a zwłaszcza równoczesna konstytucya francuska były wydarte, przemocą i skąpane w krwi. Kazanie całe porywało słuchaczy do służby Ojczyźnie, korą Bóg (polecił kochać jako pierwszy obowiązek. Następnie przedstawił (mówca ludowi, co należy uważać za Ojczyznę i Jaki. tej Ojczyźnie służyć, by przynieść jej szczęście i powodzenie, zakończył wezwaniem pod adresem młodzieży, by podjęła tradycye Konstytucyi 3. Maja i dzieło zaczęte a nieskończone poprowadziła dalej Po myśli wielkich przodków. Podczas sumy śpiewał mieszany chór sokoli.
Po godzinie 12-tej pochód ruszył z powrotem na boisko, gdzie drużyna Skautowa złożyła uroczysta przysięgę, a drużyna sokola bialska przyrzeczenie. Około 1-szej wygłosił przemówienie do zebranych profesor Zygmunt Podgórski o znaczeniu Konstytucyi 3. Maja. Mówca skreślił przygotowania poprzedzające uchwalenie Konstytucyi w ostatnim tygodniu, zwalczające się wpływa
patryotów a popleczników Rosi popieranych przez ambasadorów obcych państw, wreszcie przebieg dnia 3. maja, kiedy konstytucyę wniesiono do sejmu, odczytano, uchwalono i zaprzysiężono. Zakończył zaś swe przemówienie apelem, by pamiętać o tym wielkim dniu w dziejach naszych, o tem cośmy od przodków wzięli a cośmy przymneżyli, by Ojczyzna rosła w sercach a nie kurczyła się Drugi mówca Dyrektor dr. Antoni Mikulski podał cały szereg wskazówek, według jakich powinni Polacy na kresach postępować, aby dorobku narodowego nie zmarnować, aby sprawa polska rozwijała się. Nie wolno nigdy cofnąć się przed spełnieniem obowiązku narodowego, a czynów potrzeba i to czynów odważnych, przedewszystkiem zaś należy budować Polske od podstaw, organizując się na wszelkich polach, a więc oświatowem, ekonomicznem,  politycznem. Pracę oświatową prowadzą Koła. Czytelnie T. S. L., ekonomiczną Kółka rolnicze, a dla pracy politycznej powstaje nowa osobna organizacya tak zwany Związek Kresowy.
    Po godzinnej przerwie zebrało się przeszło 600 osób w sali hotelu pod Czarnym Orłem, gdzie Kółko amatorskie przy Sokole bialskim odegrało sztukę ludowa W. L. Anczyca pt. Kościuszko pod Racławicami.
    Około godz. 9. wieczorem program uroczystości został wyczerpanym.
Podczas całego obchodu, zarówno przed 10-, jak przy kościele, aa boisku po 12., i Podczas przedstawienia urządziło Koło T. S. L. zbiórkę Daru Narodowego i sprzedaż Kokardek, nalepek, kartek i innch wydawnictw. Dar Narodowy przyniósł blisko 250 koron, sprzedaż wydawnictw blisko 1000 koron.

Zwiedzamy Kościół w Łodygowicach cz. 16



    Zabytkowe obrazy to: Pan Jezus z przebitym bokiem, Pan Jezus przy słupie i Matka Bolesna pod chórem - wszystkie namalowane przez Antoniego Chrząstkiewicza.

    On też w 1842 lub 45 roku wykonał wielkopostną zasłonę wielkiego ołtarza, którą na pewno doskonale pamiętają starsi mieszkańcy Łodygowic. Warto przypomnieć, że 26 marca 1979 roku obraz Biczowania Pana Jezusa wykonany przez Chrząstkiewicza w 1833 roku został skradziony. Uszkodzony wrócił do parafii  w grudniu 1981 roku. Ten sam malarz wykonał stacje drogi krzyżowej.

piątek, 9 maja 2014

Obraz Białej przedstawiony historycznie - maj 1914 cz. 3.

     W trzeciej odsłonie „Słowa Polskiego” znajdujemy pełny przekaz o instytucjach ekonomicznych, kredytowych i społecznych tutaj działających. Do niedawna tego rodzaju instytucje były wyłącznie w rękach Niemców. Ostatnie lata przyniosły dużą zmianę na korzyść Polaków.; Najsilniejsza instytucyą finansowa lokalną (pomijam filie banków, wiedeńskich) to Miejska Kasa Oszczędności, zostająca w zupełności w rękach niemieckich. Z 18 milionów wkładak przynajmniej trzecia część to wkładki polskiej ludności z miasta i okolicy. Miejska Kasa Oszczędności jest dobrodziejką miasta, gdyż z corocznych zysków przeznacza ponad 60.000 koron na utrzymanie szkoły miejskiej, instytucy germanizującej dzieci polskie. Wprawdzie przepisy powiadają, że czyste zyski Kasy Oszczędności winny iść na cele humanitarne (szpitale, ochronki, domy dla sierot, starców etc), w Białej dzieje się inaczej i to wbrew ustawom. Gdyby bowiem Kasa Oszczędności, nie przeznaczała na cele szkoły tak znacznej kwoty, musiałaby ona być ściągnięta drogą prestacyi szkołnych i dodatków do podatków, a te dotknęłyby w pierwszym rzędzie kapitalistów, i krezusów bialskich, korzy przecież tej szkoły nie potrzebują dla siebie, lecz dla celów germanizacyjnych. Wprawdzie gmina mogłaby płacic tylko ustawowy procent na utrzymanie szkoły, a nie całą kwoto utrzymania i przerzucić ten ciężar na barki kraju, ale wtedy straciłaby prawo prezenty nauczycielskiej i nie mogłaby sobie dobierać germanizatorów, a szkoła musiałaby z czasem stracić swój charakter niemiecko-germanizacyjny.
Winę tych stosunków ponosi namiestnictwo, które zatwierdziło i zatwierdza rozdział zysków na cele bardzo tylko w luźnym stosunku będące do humanitaniości. (Wmiejskiej Kasię Oszczędności nie maja Polacy głosu, to też nic dziwnego, że ta drogą na ich szkodę idą zyski. Dziwnem jednak musi się wydać jakieś dziwne przywiązanie pewnych sfer ludności do ,.Sparkasy” bialskiej. Mimo istniejących instytucyi kredytowych polskich — wiele jeszcze
pieniędzy polskich spoczywa na ratuszu bialskim.
Dwie polskie instytucye kredytowe: Powiatowe Towarzystwo Zaliczkowe i filia
Banku krajowego cieszą się już poparciem ludności, która zaczyna rozumieć hasło Swój do swego”. Mogłyby one i szersza i intenzywniejszą rozwinąć działalność, gdyby wszystkie oszczędności polskie w Białej i okolicy znalazły się w ich kasach, a ludność polska tylko w tych instytucyach załatwiała swe kredytówe i finansowe interesy. Oby się to w przyszłości stało.
Rzecz prosta, że zarząd obu tych instytucyi i skład ich dyrekcyi oraz rad nadzorczych, jest w rękach polskich. Tu mieszczaństwo i inteligeneya maja swe głosy. W ostatnich czasach zawiązano tu „Kasę rękodzielniczą”, której nadzór i prowadzenie będzie w rękach polskich. Że każda taka placówka jest przynajmniej częściowa porażka Niemców, nie potrzebuję tłumaczyć.
Potrzeba uzależnienia ludności polskiej od Niemców powołała do życia polski:
„Sklep i składnice Kółka rolniczego”. Trzeci rok istnienia tej instytucyi i piękny jej rozwój świadczą o jej potrzebie i uświadomieniu ludności polskiej miejscowej i okolicznej, a zwłaszcza robotniczej. Niemcom i żydom jest ona solą w oku to też nic dziwnego, że inicyatorów kooperatywy ścigano i ściga się denuncyacyami i oskarżeniami, niegodnemi ludzi mających pretensye do jakiejkolwiek kultury.
Robotnicy-Polacy i mieszczanie mają w zarządzie Składnicy obok osób z inteliigencyi, udział wybitny.
Instytucye i zrzeszenia oświatowe polskie. Tych w Białej Polakom nie brak.
Dzięki intenzywnej pracy T. S. L. i wybitnych jednostek powstał w Białej cały szereg szkół i towarzystw, z których każde jest solą w oku Niemcom i z których każde na swój sposób pracuje nad umocnieniem polskości, pogłębieniem oświaty i uświadomieniem, a przedewszystkiem nad uspołecznieniem i ekonomicznem podniesieniem ludności miejscowei i okolicznej. Z zakładów naukowych posiadają Polacy:
1) Gimnazyum realne z 6 klasami; 2) seminaryum nauczycielskie męskie o typie
wyższym 1 z 4 ki., szkołę pospolita i 3-iklasową szkołę wydziałową jako szkołę ćwiczeń; 3) krajową szkolę kupiecką o 3 klasach z kursem dla dziewcząt i szkołę uzupełniającą handlowa; 4) 4-klasową szkołę męska- 5) szkołę wydziałową żeńską połączoną z 4-j klasową szkołą pospolitą; 6) szkołę przemysłową uzupełniającą o 3 klasach; 7) Ognisko terminatorów; 8) kurs dla analfabetów. Wszystkie te zakłady powstały dzięki inieyatywie i pomocy materyalnej Zarządu Gł. T. S. L. i są na jego utrzymaniu.
W zakładach tych kształci się przeszło 1.000 (tysiąc) młodzieży polskiej! Niemcy mają: męską i żeńską szkołę ludową i wydziałową, takąż szkołę wyznaniową ewangelicka, szkołę przemysłową .uzup. ( w której jest jeszcze przynajmniej połowią uczniów Polaków) i ,.Ognisko” terminatorów. Nadto
istnieje tu prywatne seminaryum nauczycielskie żeńskie.
Towarzystwa i zrzeszenia oświatowe polskie skupiają w sobie cała Polonię miejscowa i okoliczna. Inteligencya z bardzo małymi wyjątkami należy prawie do wszystkich towarzystw.
Towarzystwa te są: 1) Czytelnia polska; 2) Koło T. S. L.; 3) Związek okręgowy T. S. L.; 4) Katol. stów. rękodzielników.; 5) ...Sokół"; 6) Tow. wspierające gimnazyum polskie (utrzymuje bursę dla młodzieży szkolnej); 7) Tow. Dobroczynności im. św. Salomei; 8) Czytelnia Pań. — W najbliższym
czasie utworzony zostanie: ..Polski Związek kresowy” — który będzie miał na celu obronę politycznych i ekonomicznych praw ludności polskie i w Białej i okolicy, a więc cele, których nie obejmują statuty wymienionych towarzystw.

Zwiedzamy Kościół w Łodygowicach cz. 16




Ołtarz Najświętszego Serca Pana Jezusa jest utrzymany w stylu gotyckim. Powstał on z inicjatywy ks. dziekana Jana Miodońskiego i ufundowany został przez bractwo Serca Pana Jezusa. Został wykonany w 1900 roku przez rzeźbiarza Szymanka pochodzącego z Białej.


W centralnym miejscu jest figura Serca Pana Jezusa sprowadzona przez ks. Wincentego Kędziora z Monachium. Poniżej obecnie znajduje się obraz Matki Bożej Nieustającej Pomocy, który pochodzi od o.o. Redemptorystów z Gliwic umieszczony tam w 1969 roku. Wcześniej był tam obraz św. Teresy od Dzieciątka Jezus, który umieszczono w 1924 roku na pamiątkę renowacji Misji odprawianych pod przewodnictwem ojców Reformatorów Zygmunta Janickiego, kustosza i prowincjała, oraz sławnego w tym czasie misjonarza ludowego Witalisa Kapuśnika. Obraz ten cieszył się dużą czcią. Już w marcu 1926 roku miał on złożonych 13 wotów dziękczynnych za otrzymane łaski.