czwartek, 5 września 2013

Szkoła w Hałcnowie

    W dotychczasowym przeglądzie prasy wieś Hałcnów pojawiała się przeważnie w bardzo niekorzystnym świetle. Teraz jednak redakcje poświęcają jej długie artykuły, a wszystko ze względu na poświęcenie nowej szkoły w Hałcnowie.


    Dnia 17 bm. odbyło się w Hałcnowie uroczyste poświecenie nowej szkoły polskiej T. S. L. Aktu poświęcenia dokonał ks. dziekan Kondolewicz z Wilamowic, przy asyście księdza Rączki, proboszcza miejscowego i ks. Paciorka, katechety gimnazyjalnego z Białej.
    Uroczystość rozpoczęła msza w miej­scowym kościele, podczas której prześli­cznie śpiewała miejscowa dziatwa szkolna pod batutą kierownika szkoły n. Stohandla (krewnego byłego posła). Słowo wstępne wypowiedział ks. dziekan Kondolcewicz kładąc nacisk na dobrodziejstwa wiedzy i narodowego uświadomienia ludu.
    Następnie przemawiał prezes Zarządu powiatowego  T. S. L. Ernest Bandrowski ty­cząc by dziatwa szkolna z nauki w tej szkole korzystająca, wstąpiła w ślady pa­trona tej szkoły, ks. Kazimierza Żulińskiego, którego imię szkoła nosi — i nabyte wiadomości niosła w ofierze dla dobra narodu polskiego, by nie wchodziła we waśnie narodowe ale nabywała prawdzi­wej wiedzy i przykładem działała na swoje otoczenie i oddał szkołę i opiekę nad nią obywatelom polskim Hałcnowa.
    Poseł Dr. Ernest Adam podniósł znaczenie wystawienia szkoły, tej placówki narodowej w okolicy, gdzie stan naszego posiadania zagrożony - a nawiązując do faktu, że niemcy frontową fasadę, szkoły w przeddzień uroczystości terem obsmarowali, dodał, by tych znaków germańskiej kultury dowodu ich zapatrzenia się na polskich swych sąsiadów, nie zadcierać niech one zostaną Jako bodziec do tem silniejszego trzymania się razem i obrony, ale przestrzegał, by taką bronią nie wal­czyć — tylko kulturalnie okazać swą wyższość nad nikczemnym motłochem.
    Zofia Adamska  imieniem dziatwy szkolnej podziękowała pięknymi słowy Zarządowi T. S. L za zajęcie się dziatwą i w imieniu tej dziatwy obiecała, że nie zawiedzie pokładanych w niej nadzieji.
Czteroletnia Mania Czabalanka oddeklamowała wierszyk zaczynający się od słów: „Jak nie kochać polskie ziemi” — zaś p. Steinówna córka dyrektora gimnazyum polskiego w Białej, prześlicznie z przejęciem wypowiedziała wiersz o „Szkole ludowej”. która jak czarodziejka z blaskiem u czoła, idzie między lud. idzie między sioła.
    Pan Stohandel kierownik szkoły, obie­cał spełnić pokładane w zakładzie nadzie­je i stać na straży, by ze szkoły tej tylko dobre hasła między brać polską kresową wychodziły.
Pan Stanisław Srokowski — profesor seminaryum z Tarnopola Imieniem Zarządu Głównego T. S. L. — w dłuższej przemo­wie przedstawił zadanie szkoły polskiej i prosił by nietylko uczono martwych liter — ale by równocześnie kształcono ducha wzmacniano poczucie łączności narodowej i krzepiono wiarę w lepszą przyszłość.
Pan Szlagor prezes Koła miejscowego T. S. L. podziękował w serdecznych sło­wach przybyłym Panom z Zarządu główne­go T- S. L. za trudy i starania około wy­stawienia budynku i za przybycie na po­święcenie i zapewniał, że Polacy z Hałcno­wa doceniając ten fakt, starać się będą ze wszystkich sił, by okazać, te szkoła nie na-próżno wystawioną została.
Kilka słów do zgromadzonych, zachę­cając do posyłania dzieci do szkoły po­wiedział nowo mianowany nauczyciel p. Robak. Poseł Kubik w dłuższej mowie podno­sił ważność nauki dla ludu jako skarbu najdroższego.
    Pan Weyde nawiązując do słów p. Ku­bika zaznaczył, że nauka tylko wtedy jest skarbem, gdy się opiera na gruncie religij­nym — a że prawdziwa wiedza pochodzi od Boga i prowadzi do Boga, apelował do zgromadzonych by nigdy nie dozwolili na rozdział szkoły od kościoła i na umniej­szenie wpływu, jaki kościół na szkołę lu­dową bezwarunkowo wywierać powinien.
Przemowy przeplatał śpiew pieśni na­rodowych i gra kapeli miejscowej — a tłum blisko dwutysięczny ze skupieniem ducha słuchał słów — które oby się przy­jęły na pożytek naszej Ojczyzny.
Po południu odbyło się piękne przed­stawienie amatorskie wykonane przez siły miejscowe, a wesele tony zakończyły pod­niosłą uroczystość.
    Ze strony Zarządu głównego T. S. L. zauważyliśmy oprócz wymienionych : pp. Bandrowskiego, posła Dr. Ernesta Adama i prof Srokowskiego, — jeszcze pp. Żulińskiego z Tow. wzaj. Ubezpieczeń w Kra­kowie, p. Aleksandrówiczówną dyrektorkę szkoły we Lwowie, p. Piątkowskiego z Mielca i Dr. Stanisława Cygę adwokata ze Stanisławowa.
Grono  nauczycielskie szkół  polskich w Białej, ze swymi  dyrektorami   pp. Steinem i Bobakiem, oraz z okolicznych, jawi­ło się w komplecie.
    Rząd reprezentował p. Opuszyński in­spektor szkolny powiatowy. Dodać trzeba, że wskutek tej uroczy­stości, gazeta „Bielitzer -Anzeiger" ubolewa nad tem, iż w Hałcnowie Polaków coraz przybywa, a liczba Niemców się zmniejsza. Dowodzi on, iż w rodzinach, gdzie mał­żeństwo jest mieszanej narodowości, dzieci zawsze mimo to, wyrastają na Polaków, co dla Niemców jest przerażające. Winę tego nieszczęścia przypisuje też między innemi religii katolickiej (!) Z tego wszyst­kiego, my Polacy, cieszyć się tylko możemy.

    O tym wydarzeniu wspomina również „Robotnik Śląski”, który pisząc o „wysokiej” kulturze tamtejszych Niemców wnioskował, aby dla dobrego ich wychowania uruchomić tam kolejną szkołę, gdyż w nocy z piątku na sobotę zasmarowali ściany szkolnego budynku błotem i nieczystościami, dowodząc w ten sposób, że kultura niemiecka niżej w tej gminie stoi niż polska. Przy tej okazji wspominali, że: Gdy kilka lat temu socyaliści chcieli w Hałcnowie urządzić zgromadzenie, „świniarze” ci ustawili na gościńcu straż pożarną i sami komenderowali, jak ma lać socyalistów.
    Pojawienie się nowej placówki w Hałcnowie oraz szkoły przemysłowej uzupełniającej dla uczniów rękodzielniczych w Białej, do której zapisało się 90 chętnych spowodowało: że hakatystów tutej­szych, (...), opanował prawdziwy szał wściekłości. Na­zywają to oni „zuchwalstwem" Polaków i wzywają rząd, aby zabronił prowadzenia nauki!  Najbardziej w obłędzie nacjonalistycznym „odleciała” „Ostschlesische Deutsche Zeitung”. Gazeta ta w numerze 16 z tego miesiąca nazwała Polaków „podszczuwaczami i intruzami którzy sobie na wszystko pozwalają”. Niemieccy publicyści nie zwrócili uwagi na fakt, że Niemieckie publiczne szkoły są utrzymywane z podatków wszystkich, a więc również i Polaków, jak również, że coś w już istniejących szkołach musi być nie tak, skoro Polacy nie chcą z nich korzystać, ale wielkimi wyrzeczeniami i kosztem własnym zakładają szkoły prywatne. W odpowiedzi na te ataki „Dziennik Cieszyński” nie wchodzi w polemikę tylko przypomina: W państwie konstytucyjnem wolno każdemu zakładać szkoły z własnych funduszów, byle one czyniły tylko zadość ustawom szkolnym. Nie piszemy tego dla pouczenia wspomnianej redakcji, bo ta zdrową logikę dawno zatraciła, ale podajemy jedynie polskiej ludności jako objaw duchowego zdziczenia. Aby zrozumieć dlaczego powołanie uzupełniającej polskiej szkoły dla rzemieślników wywołało taką reakcje trzeba sobie uświadomić, że jak informuje dr Erwin Hanslik, w Białej prawie wszyscy szewcy są Polakami, a wśród uczniów i czeladników 90 % to również Polacy, którzy do tej pory musieli zdobywać kwalifikacje tylko w szkołach niemieckich. Jednak, aby w pełni zobaczyć, dlaczego postęp polskiej edukacji, był groźny warto przeczytać artykuł w „Nowym Czasie” pod wielce wymownym tytułem Nadmiar nauczycieli. Pokazuje on, że absolwenci niemieckich seminariów nauczycielskich nie mogą znaleźć pracy. W tym bowiem roku do powiatowej rady szkolnej w Bielsku zgłosiło się 58 absolwentów, którzy chcieliby podjąć pracę w zawodzie nauczycielskim. Rada postanowiła warunkowo przyjąć tylko 8. Równocześnie zwróciła się z apelem: odradzamy usilnie od studyów w zakładach nauczycielskich. Kto nie celującym w nauce i nie posiada osobliwego pedagogicznego talentu, niech obierze sobie inny zawód. Jak widać z powyższego, w tym samym czasie, gdy Polacy otwierali kolejne placówki edukacyjne, Niemcy nie tylko się nie rozwijali, ale z roku na rok ubywało im uczniów, którzy przechodzili do polskich szkół. Stąd irytacja, złość i takie ataki na każdą polską placówkę. 






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz