Jednak o ile chodzi o Niemców, to pracuje on po cichu, t. zn. pozwala im na wszystko i na łajdactwa ich nie zwraca uwagi. Rządzą tez Niemcy w kasie oszczędności, jak szare gęsi, wspomagają bogatych zamiast biednych, a Fedunio milczy jak zaklęty. Wspomnieć tu należy, iż, dotąd nie załatwił zażalenia 12. obywateli honorowych, dlatego że to są sami Niemcy, a przed nimi, chociaż staroście, drżą mu kolana jak we febrze. To też zamożnych, że przy takim staroście Polacy wobec Niemców nić" wskórać i uzyskać nie mogą. I Bzika dostali szowiniści niemieccy na ratuszu bialskim. Dotąd nie mają koncesyi na szkołę handlową i jak Wtajemniczeni twierdzą, koncesyi nie dostaną, a już trzymają w pogotowiu lokal na szkołę handlową i płacą dyrektora szkoły. Kosztować ich to będzie na razie 6.000 kor. rocznie, ale ich to nie boli. Znowu pewnie bialska kasa oszczędności pomoże szowinistom do wybrnięcia z kłopotu i udzieli im subwencyi. Jednak sam fakt utrzymywania lokalu i dyrekora dla dotąd pustej szkoły świadczy, do czego prowadzi szowinizm kliki magistrackiej. Przez szereg lat nikt nie słyszał o ich staraniach o szkołę handlową. Dopiero gdy Wydział krajowy we Lwowie otworzył w Białej polską szkołę handlową, nagle wypłynęła u szowinistów niemieckich potrzeba niemieckiej szkoły handlowej. Zaślepieni i ogłupiali z toczącego ich umysły szowinizmu zwrócili się o koncesyę do ministerstwa oświaty. Tymczasem sprawy szkół handlowych załatwia Wydział, krajowy w porozumieniu z Radą szkolną krajową. Tam też podanie o koncesyę odstąpiło ministerstwo oświaty, jednak dopiero po 5 miesięcznych studyach. Z powodu wakacyi załatwiono podanie we Lwowie dopiero z początkiem września hr. Okazało się, że podanie ma istotne braki. Nie dołączono doń ani statutu organizacyjnego założyć się mającej szkoły handlowej, ani planu nauki, ani nie przedstawiono osoby kierownika szkoły.
We Lwowie dopiero pouczono starających się, jak się ma wnosić podania i co należy dołączyć. Uzupełnienie podania potrwa kilka tygodni, a tymczasem klika zapowiada rozpoczęcie nauki na początek października. Jest to wyraźne tumanienie publiczności, aby odciągnąć uczniów i uczennice od polskiej szkoły handlowej. Kto zna sposób urzędowania
we władzach krajowych, ten wie, że nawet za trzy miesiące podania o szkołę handlową nie
będzie załatwione. Ponieważ wobec polskiej szkoły handlowej zbyteczną jest szkoła niemiecka, przeto podanie niemieckie podanie w ogólności odrzucone i Niemcy szkoły handlowej nie otrzymają. Dlatego słusznie się mówi, że szowiniści niemieccy, trzymając lokal i dyrektora dla nieniającej się otworzyć niemieckiej szkoły handlowej w Białej, dostali bzika z nadmiernego szowinizmu. Fedunio jednak i w tym wypadku siedzi cicho.
W tym samym czasie nieliczne grono wyrostków niemieckich z Bielska zebrało się pod „Czarnym Orłem” w Białej urządziło i zawezwało Dra Łazarskiego do złożenia mandatu poselskiego do Rady państwa z tego powodu, że uchylił uchwałę Rady miejskiej z Białej i posłał 12 obywateli honorowych w zasłużony stan spoczynku. Dodatkowo zgromadzenie tutejszych Niemców, po przemowie fabrykanta Josephy'go, uchwaliło również votum nieufności dla posła Łazarskiego. Atmosfera i rzucane tam słowa musiały należeć do ciężkiego kalibru, gdyż spokojny i unikający burd i sądów Stanisław Łazarski tym razem nie puścił ich mimo uszu. Poseł Dr Łazarski zaskarżył o obrazę honoru asesora magistrackiego Dra Oskara Rosnera, fabrykanta i hakatystę Josephy'ego, oraz rolnika Zajonca z Hałcnowa. Panowie ci obrazili Dra Łazarskiego na owem sławetnem zgromadzeniu protestującem w Białej, pod Czarnym Orłem.
Franciszek Wenzelis, burmistrz bialski, który również obraził się na Łazarskiego i zapowiedział rezygnacje ze współpracy razem z polskim marszałkiem powiatu po namyśle, który trwał przez 6 tygodni, postanowił zostać dla dobra niemczyzny. Przekonać miał go Adolf Bartling, prusak z pochodzenia, stosujący hakatystyczną zasadę „Siła przed prawem.
Równie ciekawą postacią był ówczesny starosta bialski dr Kazimierz Fedorowicz. We wrześniu 1913 roku poseł Jan Zamorski na łamach „Słowa Polskiego” napisał kwiecistym językiem obszerny artykuł charakteryzujący tę postać. Wszystko wskazuję, że portret naszkicowany przez Zamorskiego był tak dosadny, że Starosta bojąc się ośmieszenia wykupił cały nakład gazety w regionie! Z tego powodu zapewne „Dziennik Cieszyński” postanowił obszerne jego fragmenty przedrukować. Można oczywiście humorystycznie stwierdzić, że redakcja liczyła, że teraz starosta ich dofinansuje i wykupi cały nakład, jednak chyba nie o to chodziła. Co zatem znalazło się w tym artykule pt. „Kto jest pan Federowicz”, oceńcie państwo sami. W gazecie czytamy: Jest to ten sam pan, który zostawszy rzeczywistym kierownikiem starostwa, zaczął wyrzucać strony za drzwi, który zabronił uczczenia rocznicy styczniowej w Kozach i w Janowicach, który nawet nie pozwolił na wiec, mający za przedmiot obrad założenie „Sokoła” w Kozach. W tych samych Kozach, w których niegdyś jako komisarz ze łzami w oczach błagał chłopów, aby mu podpisali fałszywy protokół wyborczy, bo chodziło o „jego chleb”.
Ktoby myślał, że tego rodzaju niepolskie postępowanie tego pana wynika z jakiejś wyższej germanofilskiej polityki, przypisywałby jego głowie zbyt na nią szerokie horyzonty. Przyczyna, jest inna i dobrze na bruku bialskim znana, niezliczoną mocą konceptów ustalona.
Oto kierownictwo starostwa zamąciło mu zdrowy sąd, bo mu się wydawało, że jakiś ogrom władzy posiada. Aby tę władzę pokazać, zaczął ludziom robić na złość, bo aby dobrze robić, na to jest zbyt ograniczony. Urzędowanie w nowym charakterze „kierownika” rozpoczął od wyrzucania za drzwi. Znosił to ludek długo i cierpliwie, uważając wszelką „władzę” za dopust Boży na równi z gradem, powodzią lub szarańczą, aż wyrzucona za drzwi delegacya rady gminnej z Wilkowic zażądała odemnie umieszczenia korespondencyi o tem w „Wieńcu i Pszczółce”.
Po pojawieniu się tej korespondencyi redakcya została nasypana takiemi samemi skargami, z czego wynikało, iż p. Fedorowicz uprawia wyrzucanie za drzwi zawodowo, z pewną sadystyczną lubością.
Ażeby pomścić zniewagę, wyrządzoną przez umieszczenie tej korespondencyi, odkomenderował p. kierownik wydział t. zw. „Czytelni polskiej”, która ani czytelnią nie jest, bo się w niej pije piwo i gra w karty, ani polską, bo należą tam Niemcy i międzynarodowcy. Ta więc „Czytelnia polska” przysłała mi naganę za ataki przeciw osobom „wybitne stanowiska piastującym”, uzając moją robotę za szkodliwą narodowo. Nie przyszło jednak tym panom na myśl, że nagana należałaby się urzędnikowi, uważającemu strony za materyał do ćwiczeń sportowych w wyrzucaniu za drzwi. Mówiąc stylem właściwym, „der beschrankte Untertanenverstand” ma wszelkie czyny władzy wielbić, choćby ta władza była reprezentowana przez niepoczytalnego woźnego. I oto poczucie władzy tak przejęło p. Federowicza, że sam o sobie począł mówić „władza”, że chłopu, który onowiadał, iż redakcya „Wieńca” kazała święcić uroczystość styczniową, z pasyą odpowiedział, jako redakcya żadna niema prawa kazać, bo kazać może tylko władza, a tą jest on, kierownik starostwa.
Aby władzę pokazać, zabrał się do nękania ludzi. Mimo, iż ludność bardzo niepochlebne ma wyobrażenie o bystrości p. kierownika, muszę stwierdzić, iż okazał wielką bystrość w doborze nękania ludzi. Niemców i zniemczałych żydów oszczędza, bo ci potrafiliby się o szykany upomnieć skutecznie, za to polscy przedsiębiorcy i kupcy, oraz wójtowie chrześciańsko ludowi nie wychodzą z pod grzywien lub zagrożeń. Dopóki „Drukarnia polska” była zapisana na imię moje,, wszystko było źle — skoro przeszła na imię mojego wspólnika, stała się znośną. Na nieszczęście Wspólnik ten jest Polakiem i wybitnym parlamentarzystą polskim — bo gdyby był Niemcem, „Drukarnia polska” stałaby się zapewne wzorem urządzenia dla innych. Nazwisk szykanowanych polskich kupców i wójtów nie wymieniam, aby ich nie narażać na gorsze jeszcze szykany.
Ostatnio zabronił p. kierownik urządzenia dnia kwiatka w Białej, na rzecz TSL Natomiast, kiedy Niemcy z Bielska urządzili 14. bm. u siebie w Bielsku dzień niemieckiego kwiatka, p. kierownik pozwolił im rozbijać się po całej Białej z Lipnikiem i „władzy” nie pokazał, choć Niemcy pozwolenia na buszowanie po Białej nie mieli. Nie dziw, że nadobne Niemkinie z Bielska karotowały na swój cel nawet w budynku starostwa w Białej”. Następnie pisze p. Zamorski o praktykach konfiskacyjnych starosty, co wszystko daje obraz i wizerunek tego urzędnika, którym tylko Niemcy się zachwycają. Prasa niemiecka, omal nie postawi go na świeczniku jako wzoru urzędnika austryackiego. Jeszcze jakiś czas takiego urzędowania, a p. Fedorowicz pomnoży godną swą osobą zbiór obywateli honorowych miasta Białej w nagrodę za usługi, oddawane gminnej klice hakatystycznej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz