środa, 18 września 2013

Sprawy oświatowe i narodowe wrzesień 1913 cz. 1

    Jeszcze przed rozpoczęciem roku szkolnego władze edukacyjne poinformowały, że egzamin dojrzałości w seminarium nauczycielskim w Białej odbędzie się 26 września, a 27 w Kętach. Jednak rozpoczęcie roku szkolnego w Białej w 1913 roku, odbyło się w cieniu pożegnania prof. Podgórskiego, którego 30 sierpnia żegnało liczne grono przyjaciół oraz ponad 90 osób z różnych sfer, wśród których przeważali robotnicy. Świadczyło to najlepiej o sympatyach, jakie sobie zaskarbił u ludu prof. Podgórski przez całoletni okres pracy obywatelskiej nad Białką. Im większa była sympatya ludu, — tem większy żal przejawiał się na pożegnaniu, a zarazem i rozgoryczenie do tych, którzy, spełniając życzenia Niemców, przyczynili się do usunięcia prof. Podgórskiego.  – z żalem donosił „Dziennik Cieszyński” i dodawał: prof. Podgórski był to człowiek żelaznej woli i niebywałej konsekwencyi. Praca obywatelska była pierwszą potrzebą jego duszy i w tej pracy przewyższał nietylko gorliwością, ale i umiejętnością.
Przedewszystkiem był organizatorem i nie znosił ludzi chwiejnych przekonań. Każdą kwestyę stawiał jasno i po męsku, a wartość ludzi oceniał według ich użyteczności społecznej. Takich ludzi więcej trzebaby ściągnąć na kresy, — bo tu, gdzie walka z brutalnym naporem pruskim, nie pomogą, żadne romantyczne umizgi i płaczliwe mowy, — tu trzeba- pracy realnej, konsekwentnej, a przedewszystkiem zorganizowanej. Prof. Podgórski tej idei służył i dlatego ubytek jego osoby jest wielką stratą narodową.


    Wraz z Podgórskim prace w Białej straciło kilku innych profesorów, o których wspomniałem w poprzednim miesiącu, teraz jako motto do tamtych wydarzeń warto przytoczyć obszerny artykuł pokazujący ówczesny klimat. Jeden z publicystów tak przekonywał: Jak słusznie stwierdził Stańczyk, że najwięcej zawsze jest na świecie doktorów, tak śmiało można zaryzykować twierdzenie, że potem najwięcej jest krytyków nauczania, oraz krytyków nauczycieli, którzy temu żmudnemu zajęciu się poświęcają. Zasadniczo jest to objaw słuszny, świadczy o zainteresowaniu się społeczeństwa wychowaniem młodego pokolenia, które z kolei obejmuje ster prac obywatelskich, podejmie niezapomniane mimo wszelkiego kołtuństwa i zaprzaństwa idee niepodległej Polski. Niestety krytyka nauczycieli i nauczania niema tego głębszego podłoża i— troski o przyszłość narodu, ale przyświeca jej egoizm rodziców, by dziatwa bez względu na wiedzę i zalety charakteru przebiła się przez szkoły i zdobyła przez rząd posmarowany kawałek chleba. Bardzo często czepiają zdemoralizowane elementy społeczne nauczycieli za ich przekonania polityczne, i nie mogąc nic zarzucić metodzie nauczania, gorliwości i owocom pracy pedagogicznej, zarzucają nauczycielom partyjność, wmawiają w siebie, w prasę, we władze szkolne, że nauczyciel należy do tego czy owego stronnictwa i uprawia w szkole politykę. Dowodów naturalnie oszczercy nie podają.
    Wiedzą jednak, że puszczona między ludzi wieść w końcu się przyjmie, bo oszczerstwo to jak to pierze puszczone z wiatrem rozleci się na wszystkie strony. Ludzie tacy, nie zdają sobie zupełnie z tego sprawy, że oszczerstwa nie można zupełnie cofnąć, że ono szkodzi jednostkom, oplwanym ustawicznie, nie wiadomo z której strony potem spada na nich kara niezasłużona, jak nieda się już nigdy pozbierać pierzą rozniesionego wichrem, do tak dalekich stron bowiem doleci! Taka krytyka szkół polskich rozpanoszyła się w ostatnich miesiącach w Białej. Ludzie lubiący spokój, przyzwyczajeni do rezygnowania z dóbr narodowych na rzecz Niemców, uczuli się zagrożonymi, gdy na terenie bialskim zjawili się ludzie reprezentujący ostrzejszy ton, typowi, kresowcy, którzy zaczęli otwierać ludziom oczy, że rezygnacya, ustępstwa, cofanie się to zbrodnie narodowe, które muszą w końcu doprowadzić do zupełnego upadku sprawy polskiej na kresach zachodnich. Nowi ludzie psuli spokój, a nadto zaczęli zbierać sukcesy, które zasłaniały dotychczasowe zaśniedziałe wielkości. Długo toczono tajemne narady, wreszcie wpadli intryganci na pomysł, uderzmy na niewygodnych pracowników, którzy są nauczycielami, że uprawiają politykę w szkole, zohydźmy ich wobec Rady szkolnej. Zarzut taki sprawdzić się nieda, młodzieży nikt badał nie będzie — władze szkolne coś zrobić muszą, a nie mogąc dowieść winy i ukarać, spowodują przeniesienie posądzonych nauczycieli, dla zerwania nici wiążących ich z daną szkolą. O to też tak zwanym niemoralistom w Białej chodziło. 


    Gdy zaś już tak w dobranem kółeczku o szkołach zaczęto rozprawiać, zapragnęli panowie od egzekucyi, od warstatu ślusarskiego, urzędnicy podatkowi, czy dawni agenci winni rządzić w szkołach. Ponieważ zaś szkoły te są prywatne, a utrzymuje je całe społeczeństwo polskie, poczuli panowie memoryaliści wolę Bożą — reprezentowania całego społeczeństwa i zażądali od Towarzystwa Szkoły Ludowej, by utworzyło Wydział szkolny w Białej i temuż wydziałowi oddało decyzyę we wszystkich, kwesty ach odnoszących się do szkół bialskich zarówno ludowych jak i średnich. Chodzi zaś tym panom głównie o skład personalny gron nauczycielskich pod względem przekonań politycznych i kwalifikacyi towarzyskich, i Pomysł ten spotkał się z niechęcią w sferach nauczycielskich, które uczuły się zagniewanemi przez stworzenie takiej cenzury policyjnej przez ludzi nie znających się na rzeczy, ale za to tem fanatycznej rezonujących o szkole i nauczaniu. Ze zdziwieniem dowiedział się o tem okoliczny lud wiejski zapełniający dziatwą swą szkoły TSL., bo
nie mógł się pogodzić_z myślą, że Zarząd Główny, który daje na szkoły pieniądze, ma oddać rządy w szkołach kresowych w ręce ludzi, którzy na równi z tysiącami Polaków w kraju płacą tylko 2 K rocznie do kasy miejscowego Koła TSL., osądzili zdrowym chłopskim rozumem, że w takim razie każdy członek TSL powinien mieć prawo rządzenia w szkołach kresowych, coby jednak doprowadziło do anarchii, do zburzenia do Zamiar utworzenia Wydziału szkolnego w szczętnego spokoju, harmonii, jaka powinna panować w szkole.
    Białej, któryby wyręczał Zarząd Główny w kierowaniu szkolnictwem kresowem jest pomysłem poronionym, bo oddaje los szkół w ręce ludzi, którzy nie dostarczają na nic funduszów, w dodatku ludzi nie mających osobistych warunków, by spełniać tak ważne zadanie. Na ironię wyglądałoby nadto, gdyby do Wydziału takiego weszli nauczyciele szkół kresowych, a na to się zanosi bo na czele miejscowych towarzystw stoją nauczyciele, a te towarzystwa mają delegować po dwóch członków do takiego Wydziału. Koledzy byliby sędziami rodzajem władzy dla drugich kolegów, ciekawie ukonstytuowałby się stosunek w takiem gronie, gdzie na 10 sił n. p. byłoby oprócz dyrektora, jeszcze dwóch poddyrektorów.
    Uwzględniając nadto okoliczności wśród, których się ten pomysł zrodził, należy cały projekt odrzucić, bo kryje w sobie zarzewie walk o szkołę i wpływy w niej, podczas gdy szkoła powinnna stać zdała od walk partyjnych. R.

    Zupełnie inne nastroje panowały wśród Polaków, gdy dowiedzieli się o przenosinach byłego inspektora, obecnego dyrektora niemieckiego seminarium w Cieszynie Wiśniowskiego. Chociaż na posiedzeniu Rady szkolnej okręgowej w Bielsku, wychwalano jego dokonania, to polska prasa lokalna z ulgą przyjęła tę wiadomość i kąśliwie pisała: Na szczęśliwej planecie musiał się urodzić p. Wiśniowski, skoro za wysługiwanie się Niemcom i wyparcie się swego pochodzenia — został aż — dyrektorem seminaryum. Nie każdego renegata zaszczyt taki spotyka, a niektórzy życie kończą aż zbyt mamie. Dziwi nas niezmiernie, jakiem prawem cesarski radca Salamon Pol1ak zapewniał p. Wiśniowskiego na posiedzeniu Rady szkolnej okręgowej o pewnej -sympatyi wszystkich kół ludności — skoro rolnicza i robotnicza ludność polska, oraz kilkudziesięciu nauczycieli powiatu bielskiego żywi dla p. Wiśniowskiego tylko to, co żywić można dla renegata tego pokroju, a więc wstręt, o czem chyba p. Wiśniowski dobrze jest poinformowany.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz