piątek, 6 września 2013

Kronika Kryminalna wrzesień 1911 cz. 1.


    Kronikę kryminalną tym razem rozpoczniemy od Żywca. Nieszczęśliwy wypadek zaszedł 28. sierpnia w żywieckim „Sokole”. Po próbnych ćwiczeniach karabinami wziął je­den z druhów do ręki na boku stojący karabin, by go obejrzeć, przyczem pocisnął niebacznie za cyngiel i karabin, który był naładowany ostrym nabojem — wypalił, przestrzelając na wylot Szyję i krtań 19-le­tniego słuchacza Akademii Sztuk pięknych Jana Studenckiego, dwóch innych druhów zaś, którzy szczęśliwym trafem w tym mo­mencie, mocując się, byli zgięci — musnę­ła kula lekko po włosach. Stan rannego groźny, śledztwo, pro­wadzone energicznie w miejscu wypadku, nie wyjaśniło dotąd sprawy, skąd ostre naboje wzięły się w karabinie. Nadmienić wypada, że gdyby karabin ten wypalił był podczas ćwiczeń, mógł był położyć trupem kilku druhów. W tym też mieście policja odkryła kontrabandę u sklepikarki Błaszczyńskiej. Ta uboga wdowa w obawie kary zażyła truciznę, pozostawiając sześcioro dzieci bez żadnego zabezpieczenia. Również pani Gąsiorowska pozostawiła kilkoro dzieci bez opieki. On nie popełniła żadnego czynu karalnego, ale wychodząc z niedzielnego nabożeństwa dostała udaru serca. Sąd żywiecki prowadził również postępowanie przeciw Karolowi Dzikiemu, który zniknął, a którego posądzono o sfałszowanie ostatniej woli Rozalii Dzikiej.
    Tymczasem w Bielsku mało wiarygodnie brzmiały zeznania Stanisława Kluszaka z Lipnika, któremu skradziono paczkę z ubraniami. Jak się okazuje nieszczęsny kurier, w drodze wstąpił do karczmy na „jednego”. Wszystko wskazuje, że na jednym się nie skończyło, a gdy stracił poczucie czasu, utracił i cenną przesyłkę.
    Również mało rozgarniętym okazał się sługa nauczyciela ze szkoły przemysłowej w Bielsku. Regularnie mieszkając ze swym chlebodawcą w Lipniku pożyczał sobie od niego na wieczne nieoddanie różne przedmioty. Przyciśnięty do muru, przyznał się, że rzeczy zaginione on zabierał i zanosił swojej ulubionej na przyszłe ich wspólne gospodarstwo. Nieostrożnego żenicha odprowadziła policya zamiast do kościoła do aresztu, a zamiast dziewuchy, dali mu poduszkę więzienną.
    Podobnie mało zrozumienia znalazł sąd dla leczniczej działalności Joanny Straubinger z Bielska. Ta szwaczka z zawodu, wierząc w noc św. Jana zbierała o wschodzie słońca zioła, które później mieszała na bazie aloesu. Tak przygotowaną miksturę podawał jako krople żołądkowe. Lekarze nie docenili jej farmaceutycznych zdolności uznając medykament za szkodliwy, a sąd wyznaczył karę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz