środa, 10 kwietnia 2013

Narodziny - wiara i zabobony

  

   Szczególną rolę w staropolskiej społeczności zajmowała rodzina. To właśnie ona decydowała o przyszłych możliwościach zawodowych jak i towarzyskich nowego jej członka. Dlatego z całą okazałością obchodzono wszystkie familijne święta.
    Narodziny nowego członka rodu, to wielkie wydarzenie dla całej rodziny. Duża umieralność noworodków dawała podatny grunt do powstawania różnych zabobonów. Przeświadczenie, że choroby są karą Bożą lub też mogą być spowodowane przez diabła, czary, uroki czy wreszcie niefortunną konstelację gwiezdną dawały szeroki margines spekulacji. A że z wolą Bożą walczyć nie można, więc starano się ograniczyć pozostałe zagrożenia. W tym celu przyszłą matkę izolowano od ciekawskich tuż przed rozwiązaniem. Dziecko do chrztu wynoszono oknem, a wodę z pierwszej kąpieli wylewano dopiero po upływie trzech dni - nocą. Te magiczne czynności szczególnie się wzmagały, gdy rodziło się dziecko z wadami. Petronela Skorupionka z Żywca 26 sierpnia 1708 roku porodziła dwoje dzieci: pierwszą córeczkę Rozalię normalną, druga natomiast była zdeformowana: „bez głowy i rąk tylko tułów z nogami, w jednej nodze dwa palce, a w drugiej trzy, a kędy miała być szyja i głowa, to jakieś włosiska wyrosłe były”. Za takie wypadki często obciążano feralne dni, których wykaz znajdował się w umyślnym „Kalendarzyku”. Rodzące się dziecko powinno minąć złą datę. Inaczej czeka je szybka śmierć lub będzie ubogie i nieszczęśliwe. Złą wróżbą było przyjście na świat Ultima mensis April (ostatni dzień kwietnia) - tego dnia podobno narodził się Judasz - lub 5 sierpnia gdyż wtedy Kain zabił swego brata. Ogółem było tych dni od 30 do 40 w ciągu roku.
    Kiedy i te spekulacje nie wystarczały, posuwano się dalej. Gdy mieszczka krakowska porodziła syna, który miał „głowę człowieczą, a twarz świnią, kły dwa wielkie, usta szerokie, w nosie dziurek nie było” uznano, iż tak się stało, gdyż „w tym domu wymalowany był żyd na świni jadący, i tak zapatrzywszy się żona, takie urodziła podobieństwo...”
    Dobór odpowiednich rodziców chrzestnych był kolejnym dylematem rodziców. Wszak istniało przekonanie, że dziecko będzie dziedziczyło cechy charakteru a nawet wygląd i mądrość kumów. Najczęściej o tę przysługę proszono najbliższą rodzinę lub przyjaciół, co najmniej równych sobie stanem. Mieszczanie zazwyczaj prosili na chrzestnych ludzi zajmujących pewną pozycję społeczną. Jeżeli dobrze policzyłem, Komoniecki - wójt Żywca - dostąpił tego zaszczytu aż 57 razy.
    Podobnie jak czas, pojmowano i przestrzeń, która to aż roiła się od niebezpiecznych dla dzieci odcinków. W złych miejscach zamieszkiwały duchy, diabły, strachy, ale najczęściej były one złe bez wyjaśnienia. Dlatego, gdy komuś dzieci umierały, próbował coraz to nowych dróg do kościoła. Zaczynając od domu, gdzie chętnie zamieniano drzwi na okno, przebierano niemowlę, by utrudnić rozpoznanie i rzucenie uroku. By się przed tym uchronić kładziono na progu żelazo, często w formie podkowy, utwierdzano magiczne granice zakreślając koło.
    Przy ówczesnym rozwoju medycyny większość chorób była nieuleczalna. Jeżeli dodamy do tego zły system żywienia i niski stan higieny, to otrzymamy odpowiedź, dlaczego przeciętna wieku była niższa niż dzisiaj. Ludzie żyli krócej, ale za to bardziej intensywnie. Kilkunastoletnią osobę uważano już za całkiem dojrzałą. W tej sytuacji spotykało się pary, mające łącznie nie więcej jak 30 - 40 lat, co miało wiele minusów. Oto we wsi Komorowice w 1727 roku dochodzi do kazirodztwa. Ojca i córkę ścięto. Postanowiono zabić i dziecię z nich zrodzone: „zaciąwszy żyły w rękach w wodzie ciepłej nurzano, żeby we mdłości umarło, ale że czerstwe było, gardło podrzezano”.
    Ten wstrząsający opis daje obraz, jak dosłownie i bez litości strzeżono czystości obyczajów. Budzi w nas trwogę, odpowiedzialność, która spada na dzieci za występki rodziców. Czyniono to jednak głównie dlatego, by odstraszyć innych. Dziecko musiało zginąć, gdyż miało „złą krew”, a poczęte w grzechu dalej przekazywałoby go. Pewna popędliwość, gwałtowność, która cechowała ówczesne życie obyczajowe, wynikała między innymi z faktu, że kształtowało się ono pod wpływem ludzi młodych, często niedojrzałych emocjonalnie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz