Tam odbywa się „targ” im większa masa, tem warunki dla wychodźców gorsze. Nieraz wracają zbiedzeni pieszo, o głodzie i chłodzie do rodzinnej wsi. Dotąd opieka nad robotnikami do Prus jest niezorganizowana, w Mysłowicach nie ma komisarza rządu austryackiego; rządzi samowładnie pruski policyant i pruski naganiacz. Na podstawie dotychczasowych kontraktów służbowych, robotnik zdany jest na łaskę i niełaskę swego służbodawcy, na wygnanie w czasie sezonu, na długie więzienie w razie najlżejszego przewinienia.
To że skala tego zjawiska była ogromna, a zarazem świadcząca o nieciekawej sytuacji na rynku pracy w Galicji informuje notatka z niemieckiej „Silesi”, która donosi, że: Specjalnymi pociągami na roboty sezonowe do Niemiec wyjechało: 31 marca – 4500 osób, 1 kwietnia 3440, 2 kwietnia 2430, 3 kwietnia 2280, a w nocy z 4 na 5 kwietnia 950 osób. Skala zjawiska była naprawdę ogromna, gdyż wyjazdy z Bielskiego dworca kolejowego trwały przez 14 dni.
Bibliografia
„Czas” nr 124, 16.03.1911, s. 2.
„Ślązak” nr 14, 8.04.1911, s. 4.
„Silesia” nr 81, 8.04.1911, s. 3.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz