O tym, że magia kina była i jest wielka najlepiej świadczą dwie informacje jakie przytoczył „Kurier Lwowski”. Oto w Berlinie z jednej strony zabroniono dzieciom do lat 6 w ogóle odwiedzać kin, a do lat 16 mogły one chodzić tylko na ocenzurowane przez władze filmy. Z drugiej strony, gdy kręcono historyczny film w jego kręcenie spontanicznie zaangażowała się policja i wojsko, a nawet dwór wypożyczył swoje autentyczne powozy królewskie. O tym zaangażowaniu się w pomoc filmowcom na pewno szybko chcieli by zapomnieć stróże prawa z Bordeaux.
Oto „ekipa filmowa” poprosiła ich o zabezpieczenie miejsca, gdzie oni będą kręcić napad rabunkowy na wille. Policjanci z podziwem przyglądali się pracy filmowców, tym bardziej, że w scenie finałowej szajkę złodziei aresztowali ich filmowi zastępcy. Po skończonej pracy wszyscy zadowoleni rozeszli się do swoich obowiązków. Któż opiszę zdziwienie prawdziwych policjantów, gdy wieczorem doniesiono na policje o włamaniu do owej wili! Z początku nie dowierzali i tłumaczyli, że odbyło się tam tylko zdjęcie filmu, przy czem sami asystowali, prędko ich jednakże przekonano, że owo zdjęcie było zręcznym „trikiem” bandytów, których dotychczas nie wyśledzono. Szkoda, którą bandyci wyrządzili, wynosi około 15.000 franków.
Będąc przy tematyce filmowej jeszcze jeden wypadek, gospodarczo obyczajowy dotyczący przemysłu filmowego. Oto jak donosił „Czas” niejaki pan L. pracujący dla firm zajmujących się produkcją filmów postanowił wykorzystać nieobecność żony, która pojechała z dziećmi do Ciechocinka i zaprosił na męską imprezę kolegów. Aby jednak nie było zbyt nudno panowie zaprosili na ową kolacyjkę dwie „damy”.
Po kolacyi, zakrapianej obficie trunkami, uprzejmy gospodarz zaproponował gościom utralenie miłego wieczoru na filmie kinematograficznym. Goście chętnie zgodzili się na ów projekt. W dwa dni po „festivalu” wszyscy uczestnicy jego znowu zebrali się w mieszkaniu przy ul Polnej, gdzie p. L. zademonstrował na ekranie całe widowisko, którego aktorami byli przed dwoma daniami obecni widzowie. Całe towarzystwo ogromnie się bawiło, wspominając niektóre szczegóły „festivalu”.
Można by zakończyć w tym miejscu tę historię i tak pewnie chcieliby uczestnicy tej kolacji. Jednak jak to zwykle bywa życie napisało ciekawszy scenariusz. Oto pan. L, musiał wyjechać w sprawach zawodowych zagranicę. Pod jego nieobecność w dzień urodzin najstarszej córki jego żona zaprosiła liczne grono gości.
Wieczorem pani L., na prośbę dzieci, urządziła im widowisko kinomatograficzne. Przez zbieg okoliczności wyjmując z biurka mężowskiego filmy do kinematografu, trafiła właśnie na tę, która uwieczniła opisany powyżej „festiwal”. Gospodyni z goścmi usiadła w salonie, demonstrator lokaj zgasił światło i zaczęło się „widowisko”. Łatwo zrozumieć przerażenie i osłupienie samej pani domu i jej dorosłych gości, poznających na ekranie własnych mężów w towarzystwie dam. Przeciwnie dzieci były ogromnie rozradowane poznawszy swych ojców w towarzystwie pięknych pań. Gospodyni w osłupieniu nie była w stania przemówić ani słowa, a niczego nie podejrzewający lokaj demonstrował obraz do końca, ujawniając wciąż nowe szczegóły „festivalu”. W grobowym milczeniu rozeszły się damy po skończonym „seansie” mimo protestów dzieci, które domagały się powtórzenia widowiska raz jeszcze.
Po takiej informacji nie bardzo chce się przechodzić do spraw poważnych, jednak zgodnie ze specyfiką mediów przedstawienie musi trwać dalej. Dlatego pozostając jeszcze w kręgu kina informacja, nakazująca cenzurę filmów przedstawiających złym świetle armię lub uwłaczające powadze wojsku. Ponadto zabroniono filmowania wszelkich obiektów wojskowych. Związane to było z jeszcze ciągle niespokojną sytuacją na Bałkanach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz