czwartek, 7 listopada 2013
Sprawy oświatowe - listopad 1911
Dużo informacji na temat stanu polskiej oświaty dostarcza nam zamieszczona w „Dzienniku Cieszyńskim” informacja o obradach Okręgowego związku Towarzystwa Szkół Ludowych w Białej. Zebranie, które odbyło się 29 października rozpoczął prezes Ignacy Stein, który przewodnictwo obrad powierzył posłowi Janowi Zamorskiemu, a jego zastępcą uczyniono Slagora z Hałcnowa. TSL na Podbeskidziu liczyło 756 członków zrzeszonych w 13 kołach. Wśród 42 szkól w powiecie bialskim 23 są jednoklasowe, cztery II klasowe, dziesięć IV kl, trzy V kl, dwie wydziałowe (niemieckie). W powiecie żywieckim liczba szkół wzrosła z 44 do 58, ale spośród nich 42 były, siedem II kl, sześć IV kl, jedna V kl, jedna VI i jedna wydziałowa. Zebrani uznali, że istnienie 30 wypożyczalni książek to za mało. W powiecie bialskim było ich 8, żywieckim 17, a w bielskim 5. Również akcja odczytowa, którą my uważamy z perspektywy czasu za imponującą, zebrani nie uznali za zadawalającą. Na taką ocenę na pewno duży wpływ miał fakt, że w ubiegłym roku zorganizowano ich 147, z czego samo bialskie 54, żywieckie 28, leszczyńskie 28, bialskie 25, a na przykład w Kętach i okolicy nie zorganizowano ani jednego odczytu. Podczas wiecu przyjęto jeszcze wiele rezolucji oświatowych zgłaszali je: Podgórski, Mikołowski, Szlagor, Makuch, Matuszewski, Adamczyk.
12 listopada w Żywcu odbył się wiec nauczycielski. Referowali p. Seweryn, dyr. Szkoły w Zabłociu i p. Koczur z Milówki. W dyskusji zabierał głos poseł Haller, p. Makuch, nauczyciel szkoły TSL w Białej, a z ramienia Pol. Stron. Ludowego p. Szczepański. Odnośnie zaś do znanego wystąpienia bocheńskiego nauczycielstwa przemawiał przemawiał za łącznością nauczycieli i nauczycielek p. Tournelle z Żywca.
Wsparcia finansowego dla szkolnictwa na Śląsku Cieszyńskim i w zachodniej Galicji udzieliła krakowska „Straż Polska”. W tym czasie poseł dr Buzek przygotował wniosek, aby ulżyć TSL i upaństwowić gimnazjum realne w Białej. Z tą sprawą deputacja TSL i Macierzy śląskiej udała się do ministra oświaty Husserareka i premiera hr. Stürgkh, który oświadczył: że weźmie pod rozwagę subwencjonowanie tych szkół polskich, skoro otrzyma odpowiednie wnioski od Rady szkolnej krakowskiej i we Lwowie. Jednak jego wniosek nie uzyskał poparcia nawet wśród większości polskich posłów, którzy stwierdzili, że jest on „nie na czasie”. Trzeba pamiętać, że Koło Polskie w parlamencie prowadziło różne gry polityczne i często dla uzyskania jakiejś innej kwestii poświęcało „drobniejsze” sprawy. Równocześnie niemieccy posłowie nie pozostawali bierni i jak donosiła „Deutsche Nachrichten” do premiera hr. Stürgkha udał się również 6 osobowa delegacja z dr Grossem na czele, aby wręczyć memoriał o trudnym położeniu niemieckiego szkolnictwa w Galicji. Komentarzem do tego „upośledzenia” szkolnictwa niemieckiego najlepiej świadczą liczby. Oto gimnazjum polskie w Białej było jedyne na dwa powiaty bialski i bielski. Co ciekawe w powiecie Bielskim Polacy nie posiadali takiej szkoły pomimo tego, że ok. 69% mieszkańców deklarowało się jako Polacy, a ok. 30% tych terenów zamieszkiwanych było przez Niemców, którzy posiadali dwa zakłady średnie.
Prawie, że równocześnie z tym faktem, pojawi się informacja, że bielska grupa niemiecko-ewangelickiego związku organizuje odczyt w sali Strzelnicy podczas którego dr Wrzecionka będzie mówił o „udziale Fichtego i Schleiermachera w podniesieniu Niemiec”. Bajeczny to będzie odczyt! Wrzecionko (czystej rasy Niemiec), mówił będzie o wielkości Niemiec i wychwalał kulturę pruską! Austrya wobec tego skarleje. O tzw. judo-prusofistwie pisze korespondent „Dziennika Cieszyńskiego” z Żywca. Tam bowiem od kilku lat w Zabłociu gmina izraelska utrzymuję prywatną szkołę niemiecką, do której uczęszczają zarówno polskie jak i niemieckie dzieci katolickie. Od kilku lat klimat tam się zmienił i zarówno szef tamtejszej gminy, jak i rabin sprzyjają Polakom, z tego powodu gazeta apeluje o zmianę języka wykładowego. W czasach, kiedy toczymy z Niemcami tak zaciętą walkę, społeczeństwo ubolewać musi nad istnieniem takiej szkoły. O tym, że była to walka o każdy skrawek polskość świadczy najlepiej, fakt, że pomimo monitów i żądań podróżnych, na dworcu w Żywcu nie można było zakupić żadnych polskich gazet. Portier oferuję jako lekturę do podróży tylko „Neue Freie Presse”. Dla przeciw wagi wspomniana wcześniej niemiecka gazeta ubolewa nad Polonizacją Galicji. Ubolewa nad zanikaniem niemieckich nazw stacji, jak choćby w Żywcu, a na dodatek coraz częściej polscy urzędnicy kolejowi informują, że nie ma takiego miasta jak Neu-Sandecz, a jest Nowy Sącz. Publicysta nie zauważa wcale, że taki sposób komunikowania Polaków był odpowiedzią na „wzorzec” jaki od lat, tylko odwrotnie stosowali Niemcy na stacji w Bielsku.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz