środa, 20 listopada 2013

Sprawy narodowe cz. 4 - listopad 1913

    W tych okolicznościach Polacy podjęli akcję „scaleniową”  tym bardziej, że liczne polskie organizacje nie mają swojego miejsca na działanie, a Dom Polski w Bielsku nie dość że jest ciasny, to jest jeszcze obciążony hipoteką.  Jak obliczano pięć organizacji polskich liczących w sumie 1200 członków, nie mogło się dotychczas zdobyć na własny dom w Białej.
    Przed trzema laty miała Czytelnia polska swój dom, lecz go sprzedała, a choć ma przeszło 50.000 koron w kasie, to nie może się obecnie zdobyć na kupno nowego domu, albo na przystąpienie do budowy odpowiedniego budynku. Dzięki takiemu zwlekaniu popełnia powolne samobójstwo, bo odstrasza ludzi, na dziesięciu nowych ludzi wpisuje się do Czytelni najwyżej dwóch, a i ci widząc przerażające pustki o każdej porze dnia w Czytelni, żałują swego kroku. (...)
Dom polski w Białej musi skupić w swych murach wszystkich Polaków. Można w nim będzie zostawić kącik dla inteligencyi urzędniczej w formie kasyna, jakich tyle mamy po miastach galicyjskich, przedewszystkiem jednak pomyśleć o stworzeniu wielkiej czytelni ludowej. Czytelnię taką mogą utworzyć wszystkie towarzystwa razem wzięte, przyczem książki z biblioteki TSL.,-. i część książek Czytelni dotychczasowej, utworzyłyby zawiązek publicznej biblioteki dla wszystkich. Towarzystwo gimnastyczne „Sokół” uzyskałoby w takim domu potrzebną sale do ćwiczeń i zyskałoby warunki należytego wszechstronnego rozwoju, mogłoby w swe szeregi wciągnąć masy ludowe i robotnicze,
miałoby miejsce odpowiednie na wojskowe wyćwiczenie druhów. Towarzystwo katolickie rękodzielników wyszłoby z dotychczasowej izolacyi, rzemieślnicy mając swój własny kąt mogliby korzystać i ze wspólnej biblioteki, czytelni i z wielkiej sali sokolej. W domu takim możnaby urządzić lokal dla Składnicy towarowej Kółek rolniczych, odpowiadający warunkom, jakich taki sklep wymaga, przez to zaś unikłoby kółko rolnicze kłopotów połączonych z wynajmowaniem lokalu w obcych starych kamienicach zmieniania tego lokalu. Członkowie udziałowcy kółka rolniczego mogliby korzystać za pewną opłatą z Czytelni ludowej. Mając budować taki dom, możnaby pomyśleć również o stworzeniu wielkiej restauracyi o dwóch oddziałach, z których główne miejsce zajmowałaby część, którą najwłaściwiej należałoby nazwać tanią kuchnią ludową. W ten sposób przyszłoby się w pomoc ludności robotniczej, która często pozbawiona jest ciepłej strawy. (...)
Jeżeli szczerze, ochotnie zabierzemy się do pracy, jeżeli pozbędziemy się uprzedzeń, a przestaniemy uprawiać bierny opór, który woli zagwoździć największe dzieło, byle ktoś inny przy tej okazyi nie miał możności coś zrobić. (...) Szukajmy podniety we wzajemnych zawodach, kto więcej zrobi, unikajmy zaś wzajemnych adoracyi, która energii nie budzi, lecz owszem usypia. Zgoda, życzliwa wyrozumiałość i zachłanność na pracę, zbudują wielkie dzieło.


    Jednak te apele na niewiele się zdały, gdyż od paru miesięcy panowały w Białej bardzo przykre stosunki wśród nielicznej polskiej inteligencji. Doszło do wzajemnych zarzutów zdrady narodowej i działania na rękę hakacie, co z góry skazywało akcje scaleniową na niepowodzenie. Tym bardziej, że PSL Stapińskiego atakuje Zamorskiego, iż to on, chce zawłaszczyć wszystkie polskie środowiska. W podobnym tonie socjaldemokratyczny „Naprzód” zaatakował profesorów TSL. W ogóle sytuacja w środowiska polskich była bardzo nieciekawe. Gazety toczyły wzajemne walki i trzeba uczciwie przyznać, że coraz częściej sprawdzało się powiedzenie, że gdzie trzech Polaków, tam cztery opinie. Wszechpolacy pod wodzą Jana Zamorskiego rośli w siłę, a inne środowiska spychane były na margines sceny politycznej, z czym się nie godziły. Zamorskiemu się to udawało, gdyż szukał wspólnej płaszczyzny współpracy z różnymi środowiskami, a równocześnie, gdy trzeba potrafił podjąć męskie decyzje i zdecydować się na włączenie niedochodowego czasopisma „Ojczyzna” do poczytnego tygodnika „Wieńca i Pszczółki”. Oczywiście czytelnicy „Ojczyzny” mieli mu to za złe, jednak on kierując się rachunkiem ekonomicznym uważał, że jej wydawanie jest marnowaniem środków, tak potrzebnych na inne działania. Jednak patrząc na jakość dyskusji można dojść do wniosku, że był to bardziej osobisty konflikt zasadzony na podłożu prywatnych ambicji, a nie programu czy też sposobu działania. Pawie wszystkie środowiska polskie zgodnie twierdziły, że dzieci należy posyłać, do polskich ochronek i szkół, a pieniądze składać w narodowych instytucjach publicznych. Przestano już pytać, czy utworzenie składnicy towarowej było dobrym posunięciem, jak również o sens prowadzenia kółek rolniczych, czytelni i role Domu Polskiego. Podsumowując te rozliczne spory „Dziennik Cieszyński” napisał: Bez krytyki bowiem w prasie nie zmienią się przestarzałe poglądy na sprawy narodowe. Na sprawy poruszone patrzymy dziś prawie jednakowo, jeżeli zaś walkę w imię takiego polskiego poglądu na sprawy podjęli wszechpolacy, to widocznie nie są oni tym rozkładczym, rozbijającym opinię czynnikiem, niema racyi nazywać ich odrębnie, wystarczy nazwać ich Polakami, bo robią to, co do Polaków na kresach należy. Gdybyśmy bowiem chcieli logicznie rozumować, to doszlibyśmy do zbyt ciężkich słów pod adresem przeciwników i zbyt rażące musielibyśmy im wystawić świadectwo ubóstwa.
    Czy reasumpeya ta wszystkim się spodoba, trudno ocenić, a tembardziej trapić się o to, jeżeli mimo unikania nazwisk, ktoś poczuje się dotkniętym, bo trudno z taką zakutą głową, dyskutować. Kończymy wezwaniem do współpracy w tem wyrabianiu opinii na kresach, im więcej ludzi weźmie w niem udział, tem prędzej pismo nasze dogodzi szerokim warstwom ludności polskiej.
A w innym artykule ta sama gazeta wzywa do współdziałania i nie szukania wroga tam gdzie go niema. Nasza wspólna praca w obronie bytu i praw narodowych, oraz w zdobyciu lepszej przyszłości, walczyć musi na każdym kroku z siłą zorganizowaną naszych wrogów — z siłą, zmierzającą świadomie i celowo do osłabienia naszej żywotności i odporności narodowej. Wrogowie z którymi walczymy rozporządzają całym aparatem różnorodnych środków godziwych lub nawet niegodziwych. My zaś tej sile zorganizowanej popartej przez państwo, przeciwstawiać umiemy tylko naszą żywotność przyrodzoną, nasze poczucie narodowe, które wypływać powinno już samo dyktowane instynktem samozachowawczym. Bronimy się nieraz dzielnie, odpieramy skutecznie zamachy na naszą odrębność narodową, ale zawsze działamy w rozsypkę, bez stałego planu i właściwej organizacyi. Ten brak skupienia i organizacyi sprawia, że wiele sił marnuje się i ginie, że rezultaty nie odpowiadają zużytej energii, że działania nasze plączą się i krzyżują, powtarzają często bez potrzeby lub też nie dochodzą do skutku wtedy wławspominać ani dowodzić, że sile zorganizo - wspominać ani dowodnie, że sile zorganizowanej wrogów należy przeciwstawić zorganizowaną siłę własną, że dotychczasowa praca prowadzenia w pojedynką bez ogólnego planu, bez organizacyi wspólnej ale celowe, będzie tylko utrzymaniem się na dotychczasowem stanowisku, ale nie będzie walką skuteczną i dostateczną, na jaką by nas stać mogło i powinno. — Takie to jasne! A jednak, to, co się dzieje obecnie w naszych stosunkach czy to w kraju czy w pojedynczych miastach i to jeszcze na kresach, przypomina ciągle zasady polityki szlacheckiej, że „Polska nierządem stoi”.! Mamy tyle towarzystw, mamy mimo ciężkich warunków i Walk wzajemnych nawet i obecnie na tyle środków, by módz nie tylko, czy to odpierać ataki, by się utrzymać na stanowisku, ale zdobywać powinniśmy nowe pozycye. —
Niepostępowanie naprzód, jest powolnem cofaniem. — Ale zadaniem naszem powinna być praca nietylko zaczepna wobec wroga, czy w danym wypadku obronna, ale myśmy, powinni także wejść w siebie i tu budować fundamenty, utrwalać siebie, hartować i tak dopiero zwarci iść w jednym szeregu. Lecz, żeby w tych warunkach po tych przejściach mogliśmy się znaleźć i odszukać, potrzeba nam uprzytomnić sobie to, że tu na kresach mamy być nietyi ko strażnikami ale i tymi co posuwają się na przód po wydarte nam skarby narodowe.
    Precz z sobkostwem i samolubstwem, tu nie osób należących do tego lub owego zawodu czy stanu nam potrzeba, ale Polaków, stojących na jednej linii w wspólnym szeregu.
Chciejmy tylko chcieć a znajdziemy się i zrozumiemy. Nie targów ale porozumienia a raczej chęci służenia wspólnemu celowi, a temu służyć można tylko w zgodzie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz