W Aleksandrowicach spaliła się stodoła pana Cienciały. W stodole były nagromadzone wielkie masy zboża, paszy i słomy. Spaliły się również 4 świnie i jeden pies. Stodoła ta miała 137 lat i była 30 m długa. Pożar miał miejsce z 5 na 6 listopada i ugasiła go miejscowa ochotnicza straż pożarna. Końcem miesiąca spłonęła stodoła, a w niej maszyna do młócenia, której właścicielem był Rudolf Schädla. Ogień szalał przy ulicy Gizeli i wyrządził szkody na 12 tyś koron. Spalony obiekt był ostatnią stodołą jaka przechowała się do naszych czasów. Pożar ugaszono również u majstra ślusarskiego Pilarzego. Bielsko dotknęły też pożary sklepowe. W ostatnim czasie wybuchł pożar w handlu papieru Silberberga, i w sklepie bławatnym Marienstraussa w Białej. Ogień powstał każdym razem tuż po zamknięciu sklepu i miał spowodować wielkie szkody w nagromadzonych materyałach. Widocznie ciężkie nastały, dla kupców żydowskich czasy, jeżeli zbyt towarów na większą skalę tylko ogień może spowodować.
Również tragiczny finał miał dwa wesela w regionie. Listopadowa prasa informowała, że 28. października odbyło się w Starej Wsi wesele pewnego Hałcnowianina. Do gospody, gdzie była zabawa weselna, przyszła gromada Hałcnowianów. Gdy ci chcieli z dziewczętami ze Starej Wsi tańczyć, nie pozwolili na to chłopacy starowiejscy. Hałcnowianie zaczęli bójkę i pchnęli nożami 19- i 28-letnich braci Pierońskich. Młodszy upadł na ziemię i natychmiast wyzionął ducha, starszy zaś brat po kilku minutach z powodu wielkiego upływu krwi zmarł. Nadto zostało jeszcze kilku uczestników zabawy poranionych. Dwóch morderców, Rosnera i Olmę z Hałcnowa, natychmiast aresztowano, inni uciekli. Żandarmeryi jednak udało się Zemanka i Schulkowskiego, którzy również brali udział w bójce, w lesie w Podlasach obok Kęt aresztować.
Równie tragiczny finał miało wesele w Lipniku które odbywało się, 11. listopada. Podczas wesela u Jana Krywulta, który żenił swego syna, zdarzył się tragiczny wypadek. Podczas obiadu, przy drugiej potrawie, udławił się kością Franciszek Biłek.- Gdy upadł na ziemię po połknięciu kości, goście weselni myśleli, że chwilowo omdlał i nie przyszli z doraźną pomocą, nie ratowali nieszczęśliwego, skoro zaś opuściła ich bezradność i wydobyli mu kość z gardła, było już zapóźno. Biłek już nie żył. Zmarły osierocił żonę i sześcioro dzieci; tego roku na wiosnę, wystawił sobie nowe domostwo. Przed dwudziestu laty w- tej samej rodzinie zdarzył się podobny tragiczny wypadek.
Duże komentarzy zebrała też ucieczka przed dłużnikami Karola Piescha, właściciel realności w Dolnej Olszówce. Uciekł on za granicę, pozostawiwszy długów wekslowych 90,000 do 120.000 koron. Poszkodowanymi byli przeważnie rolnicy z niemieckich kolonii przy Bielsku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz