piątek, 2 sierpnia 2013

IV. Zlot sokoli okręgu krakowskiego w Żywcu.

Tak opisały gazety IV zlot TG "Sokół" w Żywcu:

   
    W pierwszy dzień Zielonych Świąt odbył się w Żywcu czwarty z rzędu zlot sokolstwa okręgu krakowskiego. Pogoda panowała prześliczna a miasto przybrało na powitanie gości odświętną szatę. Z domów powiewały liczne chorągwie o barwach narodowych a oprócz tego prawie każdy przystrojowy był w wieńce i zieleń; w wielu miejscach były także umieszczone w oknach lub na ścianach napisy i godła sokole. Zlot odbył się ściśle według ogłoszonego programu. O godz. 6 ½ /a rano odbywały się próbne ćwiczenia na boisku obok sokolni żywieckiej a o godz. 11. stanęło kilkuset druhów z wydziałem okręgowym i prezesem Związku drem Fischerem ze Lwowa na czele do uroczystego pochodu, który wśród dźwięków krakowskiej kapeli sokolej wyruszył najprzód do kościoła Św. Krzyża, na nabożeństwo a po ukończeniu tegoż, na rynek przed ratusz, gdzie w imieniu miastu powitał drużynę sokolą serdecznemi słowy dr. Michał Kórnicki.
Po nim zabrał głos prezes I. okręgu Władysław Turski, dziękując reprezentacyi miejskiej za wspaniałe przyjęcie gości i wykazując historyczne znaczenie miasta Żywca. Po tem przemówieniu odbyła się defilada przed reprezentacyą miasta, poczem pochód wyruszył z powrotem do sokolni, w której odbył się wspólny obiad. Podczas uczty wygłoszono szereg toastów; i tak prezes „Sokoła” żywieckiego druh Dalkiewicz wzniósł toast na pomyślność przybyłych gości a dr. Fischer w przemówieniu swem wskazywał na właściwe cele i zadania sokolstwa polskiego, które walcząc z niekarnością, gnuśnością i nieposłuszeństwem w wysokim stopniu przez zwalczanie tych wad naszych przyczynia się do wspólnego odrodzenia narodowego. Następnie druh prezes okręgowy Turski spełnił toast na cześć duchowieństwa polskiego, druh Seyda zaś z Górnego Śląska, skreśliwszy trudne położenie towarzystw sokolich pod zaborem pruskim, zakończył toastem na pomyślność gniazda żywieckiego. Obok wymienionych przemawiali jeszcze i wznosili toasty dr. Gertler, Świderski, dr. Caro a druh Ptak, włościanin z Bieńczyc pod Krakowem, zakończył ucztę tradycyjnym „Kochajmy się". Podczas uczty, urozmaiconej dźwiękami muzyki sokolej, panował wogóle nastrój ciepły i serdeczny. Popołudniu o godz. 4. zaroiły się trybuny około boiska tłumami publiczności, która przybyła, ażeby się przypatrzyć ćwiczeniom drużyn sokolich. Do ćwiczeń wolnych stanęło około 250 druhów; na ogół wypadły one zupełnie zadowalająco i korzystne na zgromadzonych zrobiły wrażenie. Następnie ćwiczono zastępami na przyrządach i maczugami. Po ukończeniu tych ćwiczeń 7 gniazd wystąpiło w ćwiczeniach wzorowych na przyrządach i walczyło jako ze sobą o pierwszeństwo, ćwiczenia te z wielu miar robiły już wrażenie produkcyj cyrkowych. Wreszcie wzorowo ćwiczyło laskami 13 sokolic; zasłużyły one w zupełności na burzę oklasków, którymi darzyła je publiczność, ćwiczenia kolarzy wypadły bez zarzutu, za to mniej pomyślnie udały się tym razem ćwiczenia lancami, co może przypisać należy niezupełnie poprawnej muzyce, przygrywającej do tych ćwiczeń.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz