Bielsko i Biała początkiem czerwca 1912 roku wyglądały jak miasta dotknięte zarazą. Opustoszałe ulice, szynki i dworce robiły przygniatające wrażenie, a wszystko to za sprawą trwającego już kilka tygodni lokautu. Atmosfera była napięta. Lokautem objęto około 14 tysięcy robotników, z czego prawie 2000 postarało się o pracę w innych miastach. Fabrykanci odezwami nawołują robotników do podjęcia pracy. Robotnicy atoli podtrzymują stanowczo swe oświadczenie, że na dawnych warunkach do pracy nie wrócą. (...) Dotychczasowe zachowanie się robotników objętych lokautem, jest spokojne, pełne godności i to mimo usiłowań, by robotników sprowokować- pisał „Poseł Ewangelicki”.
Sytuacja była trudna, gdyż ostatnie mediacje toczące się jeszcze 25 maja zakończyły się fiaskiem. Tam jednak pojawiły się pewne „jaskółki porozumienia”. Kirkawa, sekretarz generalny Związków Chrześcijańskich z Wiednia złożył oświadczenie, że jego związek odstąpi od obrony robotnika wydalonego z zakładu Piescha, gdyż po przeprowadzeniu dochodzenia okazało się, że nie był on mężem zaufania socjaldemokratów, a zwykłym wichrzycielem. Jednak lokaut trwał w najlepsze....sekretarz Kirkawa poprosił fabrykantów, aby zwolnionemu pozwolono szukać pracy w innych zakładach. Fabrykanci po takim oświadczeniu zgodzili się na to, jak również skłaniając się do porozumienia zadeklarowali, że „mężów zaufania” występujących w sporach jako reprezentantów robotników nie będą prześladować. Jak się okazuje kością niezgody pozostała symboliczna podwyżka płacy w fabrykach Bathelta, której przeciwnikiem był multimilioner i poseł Gustaw Josephy. Dodatkowo sytuacja jeszcze bardziej się skomplikowała. Pomimo tego, że na dobrą sprawę jedną z przyczyn strajku było wydalenie z pracy socjaldemokraty, za którym ujęli się inni robotnicy, teraz jego organizacja macierzysta nie widząc szans powodzenia wycofała się z negocjacji.
Bardzo ciekawy argument w tym sporze można odnaleźć na łamach „Bialaer Zeitung”. Tam fabrykanci przypominają, że to fabrykant jest gospodarzem w fabryce i to on ma prawo decydować, kto u niego pracuje. Przekonywali całkiem logicznie, że jeżeli robotnik niewykwalifikowany posiada prawo porzucenia pracy w każdym czasie, to również takie samo prawo powinien mieć właściciel fabryki, gdyż takie są prawa „pana domu”. „Dziennik Cieszyński” pisząc o tym uznaje logikę tego wywodu, podkreślając jednak, że w tym określonym przypadku jest to wybieg krzyżacki stosowany przez wrogów polskości i ludu robotniczego. Jak widać spór miał różne oblicza.
Wreszcie nadszedł upragniony dla wszystkich 4 czerwca. W magistracie w Bielsku długo toczyły się rozmowy, które doprowadziły do ugody. Uzgodniono tam 5 punktów porozumienia. 1) Związek fabrykantów w zawartej ugodzie przyznał robotnikom zarobek przeciętny w razach nieudałej roboty, który liczony będzie według ostatnich 26 tygodni pełnych.
2) Czas, przy reperacyach maszyn stracony, dawniej nieliczony robotnikowi do pracy, będzie teraz wynagradzany, stosownie do zarobku przeciętnego.
3) Zakończenie pracy tygodniowej we wszystkich fabrykach tkackich odtęd nastąpi w sobotę już o godzinie 4 po południu.
4) W dniach przed większemi świętami ustanie praca już o godzinie 12 w południe.
5) Związek fabrykantów uznaje mężów zaufania organizacji robotniczych i zapewnia im swobodę działania w ruchu cennikowym i w każdym zastępowaniu robotników.
Podpisali je uroczyście 5 czerwca ze strony władz oprócz burmistrzów Bielska i Białej, Andrzej Kulisz, Rudolf Hoffmann i Maciej Biesiadecki. Podpisali się pod tym dokumentem również fabrykanci oraz przedstawiciele chrześcijańskiej organizacji zawodowej. Natomiast socjaliści zbojkotowali ugodę, ale ogłosili że rozważą czy w takich okolicznościach nie odstąpić od strajku. Nie mającym z czego żyć robotnikom pomagali ludzie z całej Galicji. Gazety publikowały ich nazwiska, a jak była ona wielka najlepiej obrazują liczby. Oto do 15 czerwca jak informował poseł Jan Zamorski udzielono zapomóg na sumę 1159 K, a fundusz ochrony dysponował jeszcze 118 K i 41 halerzami.
„Gwiazdka Cieszyńska” oceniając finał sporu stwierdziła: Lokaut trwał miesiąc. Nie ponieśli klęski robotnicy, nie zwyciężyli fabrykanci. Nastąpiły wzajemne ustępstwa i na tej podstawie przy interwencji władz przemysłowych doszło do porozumienia.Uzgodniono tam, że 10 czerwca praca w fabrykach rozpocznie się na nowo.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz