piątek, 31 maja 2013

Moda 1911

Na prośbę czytelniczek wkładka reklamowa jaką dołożono do "Silesi" w 1911 roku.





Matury



    W Żywcu, w tamtejszej szkole realnej, w czerwcu 1911 roku odbyły się pierwsze egzaminy maturalne. „Kurier Lwowski” wymienia wszystkich egzaminowanych: Borger Mar. Firlejczyk Mich. Fusik Wikt, Górka Kar. Kuciara Rob. Kutua Arn. Mierowski Tad, Namysłowski Józ. Nikiel Stef. Obtułowicz Wład. Rewakowicz Włodz, Reimschüssel Wład. Sanetra Stan. Semelka Tad.

czwartek, 30 maja 2013

Wystawa Olpińskiego

   

    25 maja 1911 roku w gmachu Rady Powiatowej w Żywcu odbył się wernisaż prac malarskich prof. Kazimierza Olpińskiego. Otwarcia dokonał arcyksiążę Karol Stefan, który ze swą rodziną dłuższy czas poświęcił oglądaniu obrazów, nie szczędząc przy tym wyrazów pochwały. Z licznych obrazów odznaczają się doskonałą techniką, rysunkiem, szczególnie portrety, a dalej kompozycye: „Święto Jordanu”, Przed wypłatą”, „Ryś”. Bardzo podobają się szkice figuralne „Góral”, „Dziewczyna z konewką”, jakoż kilka studiów z natury. Zarazem zwiedził dostojny gość z całym dworem nowy gmach Rady Powiatowej podnosząc z uznaniem zasługi marszałka powiatowego dr Edmunda Udzieli ofiarując urządzenie ogrodu przed gmachem. Wystawa otwartą będzie przez dni 14. - pisał "Dziennik Cieszyński".

Darowizna

Warto przypominać i naśladować.
    W czerwcu 1911 roku bracia Robert, Erwin i Ryszard Bethelt, fabrykanci z Bielska, aby uczcić zmarłego swojego brata dr. Oskara przekazali po 1000 K na schronisko feryalne, na ewang. Dom sierot i śląski Dom sióstr.

środa, 29 maja 2013

Pogoda nas nie rozpieszcza

    Tegoroczny maj pod względem dni słonecznych należał do bardzo „oszczędnych”. Aby z większej perspektywy spojrzeć na współczesne anomalia pogodowe proponuję „pogodynkę” z końca maja 1911 roku.  Oto, jak donosił „Dziennik Cieszyński”, po pięknych ciepłych i słonecznych pierwszych dwóch tygodniach maja nagle a niespodziewanie nastał czas ulew, burz, gradów. Jak złośliwy demon przyrody brutalnie i bezlitośnie zbudził nas ze złotego snu majowego. Onegdaj na bruku bielsko-bialskim zjawił się wśród mroźnych powiewów dawno niewidziany grad i śnieg. Z różnych okolic dochodzą nas wieści o nagle obniżonej temperaturze, ulewnych burzach, gradobiciach i śniegach. W Bystrej i okolicy spadł tak obfity śnieg z gradem, że góry Klimczok i Barania pokryły się zewsząd grubym, gdzieniegdzie metra dochodzącym białym całunem.

Przezorny jest ubezpieczony!



    O tym, że przezorny jest ubezpieczony, najlepiej świadczy akcja uświadamiająca, jaką przeprowadzono na naszym terenie w maju 1911 przez agentów ubezpieczonych. „Czas” krakowski informując o tej akcji wspomina, że pierwsze spotkanie odbyło się już 23 kwietnia  w gminie Łodygowice w miejscowej czytelni. Istotną rolę w uświadamianiu odegrał miejscowy proboszcz. „Czas” donosił: W czasie kazania na sumie ks. kanonik Miodoński zachęcił włościan do wzięcia jak najliczniejszego udziału w odczycie. To też zaraz po nieszporach zjawił się w wielkiej sali miejscowej czytelni cały zastęp najpoważniejszych gospodarzy. W czasie odczytu i po odczycie odpowiadali referenci wyczerpująco na poruszane przez włościan liczne kwestye dotyczące asekuracji. Jak wielkiej wagi jest sprawa ubezpieczenia, przekonali się tamtejsi włościanie nie tylko z odczytu, ale i z odstraszającego przykładu lekceważenia i opieszałości w ubezpieczeniu swojego mienia, gdy nazajutrz, t.j. w poniedziałek, właśnie w tej samej wsi Łodygowice, zgorzały doszczętnie dwa gospodarstwa, z których jedno wcale nie było ubezpieczone.

wtorek, 28 maja 2013

Strzelcy z Białej

Czy Ewangelik to Niemiec?

    Często w różnych opracowaniach pojawia się kalka wedle której: Polak ot katolik, a jeżeli ktoś by ewangelikiem to musiał być Niemcem. O fałszywości takiego stwierdzenia historycy wiedzą doskonale, a tym którzy nie mają takiego rozeznania dal przypomnienia kilka tekstów pokazujących, że i tam problemy narodowe odgrywały dużą role. 



    W maju 1911 roku „Nowy Czas”, sympatyzujący z niemieckimi ewangelikami, przestrzegając przez brataniem się z ludem polskim, tymi słowy zwrócił się do swoich polskich współwyznawców: Ewangeliku śląski, spróbuj iść pod Kraków a powiedzieć, żeś Polakiem, ale dodać, żeś ewangelikiem, Lutrem, a zobaczysz, jak groźną minę przeciwko tobie nastroi chłop z pod Krakowa, albo skąd inąd w Galicyi! Brataj się ty z tym, który cię za równego sobie tylko wtenczas uzna, jak się wyprzesz twojej wiary i kościoła! Za nic będzie poczytana twoja inteligencya, twoja wyższa kultura, póki nie będziesz zginał kolan przed Maryą Częstochowską. Kto więc szanuje swoją wiarę, ma poczucie patryotyczne w sobie, nie pójdzie w szeregi Wszechpolaków, ale będzie warował swą niezależność i godność.
    O tym, że sytuacja w kościele ewangelickim była bardzo napięta, najlepiej świadczą uchwały, jakie podjął 7 maja w Suchodolu zjazd niemieckich zborów. Tam dr Schmidt z Bielska w swoim referacie wnioskował, aby dokonano podziału kościoła na niemiecki i słowiański. Referent podniósł, że na przeszłorocznym zjeździe w Ołomuńcu był się przeciw takiemu podziałowi oświadczył, niestety w skutek ostatnich wichrzeń i agitacji polsko-narodowych pastorów, z którymi nie można utrzymywać stosunków braterskich, innego nabył przekonania i oświadczył się za podziałem superintendencyi w ten sposób, aby zbory, które się lokalnym statutem obowiążą do niem. urzędowania i prowadzenia metryk, stanowiły niem. superintenencye, a czeski seniorat morawski i narodowo - polski seniorat śląski słowiańską superintendencye. Na tym zebraniu podjęto jeszcze kilka rezolucji dotyczących Śląska Cieszyńskiego. Zbulwersowani tym faktem polscy ewangelicy podnieśli na łamach „Posła Ewangelickiego”, że zebrani nie mieli podstaw, aby podejmować jakiekolwiek decyzje bez samych zainteresowanych. Zadają również publicznie pytania: Czyby mógł pokój zapanować, gdybyśmy się rozeszli i nie chcieli się znać? Naprawić się trzeba i nie chcieć panować; trzeba się nauczyć przyznać każdemu, więc i naszemu ludowi, co się mu należy po sprawiedliwości. Nie musi wszystko, seniorat, superintendentura, Stow. Gustawa Adolfa, być niemieckie, aby to było ewangelickie. To jest stanowisko fałszywe i nieewangelickie. Zresztą podział taki nie da się łatwo przeprowadzić. Jak podzielić różne fundusze? Albo czy ewangelicy niemieccy myślą, żeby sobie wszystko mogli wziąć? Przydałoby im się, bo my i tak więcej płacimy, a oni więcej biorą. (...) Uchwały bardzo pachną strachem, żeby dla pewnych niemiecko-narodowych fanatyków mogło w superintendecyi morawsko-śląskiej zabraknąć godności wyższych i urzędów; więc prędko trzeba dla nich robić nowe granice. „Nowy Czas”, odpowiadając na te zarzuty i podsumowując wiec polskich ewangelików, wydrukował list, który kończył się słowami: Już od dawna rozsiewacie niepokój, gniew, nienawiść i prześladowanie między ewangelikami, ale biada Wam! Lud ewang. na Śląsku się przecie raz ze snu obudzi i wypędzi was wszystkich (przewódców) za granice kraju naszego pod orła białego, a będziemy raz mieć spokój, bo inaczej ucierpi nasz kościół i stanie się ruiną drugiego spadku po naszych ojcach i praojcach.    Dzień dzisiejszy jasno pokazuję, że obawy „Nowego Czasu” były całkowicie nieuzasadnione...

poniedziałek, 27 maja 2013

Jubileusz szkoły realnej w Bielsku




    21 maja 1911 roku 50 lecie istnienia obchodziła szkoła realna w Bielsku. Założycielem jej był dr Teodor Haase. Pierwsze jej spotkanie założycielskie odbyło się 23 sierpnia 1860 roku na Strzelnicy, a już 26 listopada otwarto pierwszą klasę. W 1871 szkołę wydzielono ze szkoły głównej, a w 1877 została ona upaństwowiona.

Jedwab, klejnoty i malowidła, tam gdzie słonko rzadko zagląda

   
    Każda gazet, zarówno sto lat temu jak i dzisiaj ma choćby niewielki dział ciekawostkowo rozrywkowy. W nim to zazwyczaj umieszczano mnóstwo łamigłówek, szarad i wesołych wierszyków, jak również fragmenty książek i oferty tych, które warto nabyć. Jak mówił anons „Sensacyjne powieści po bajecznie niskich cenach”. Już same tytuły wiele mogą nam powiedzieć o zawartości: Miłość zwyciężą, Jasnowłosa, O męża, Te które kochać umieją, W pętach próżności, Bez posagu, O mężach itp.



   Dzisiaj w naszej podróży wehikułem czasu proponuję jedną z ciekawostek, która jest równocześnie historią w „pigułce” jedwabnych pończoch: Coraz częściej dochodzą nas wiado­mości o drogocennych pończochach, uży­wanych przez francuskie i angielskie damy z wielkiego i z półświata. Arty­kuł ten toaletowy ma, jak wszystkie inne, swoja historje. Stosunkowo najdłużej zachował on skromny swój charakter. Królowa Elżbieta, lubiąca się stroić, była w zachwycie, gdy w r. 1561 otrzy­mała parę jedwabnych pończoch, oświad­czyła, że nigdy jeszcze podobnego zby­tku nie widziała, i że odtąd już innych pończoch nosić nie będzie. Później Lu­dwik XIII darował małżonce swej parę pończoch haftowanych, z herbem fami­lijnym, wyszytym perłami na złocistem tle. Od Ludwika XIV otrzymała pani de Montespan podobny podarunek. Poń­czochy przerabiane były klejnotami, które przedstawiały promieniejące słońce, ulubiony sym­bol próżnego monarchy. Na jednej nodze słońce wschodziło na szafirowem tle, na drugiej zacho­dziło poza szmaragdowa chmurę. Gust króla póź­niej zmienił się, a ostatnia jego kochanka, pani de Mointenon, musiała zadowolić się pończochami malowanemi przez Watteau'a. Obrazy przedsta­wiały ją i króla w gronie dworzan; na innej parze znów były sceny z „Estery” Racina. — W Anglji, Sir Peter Lely malował na jedwab­nych pończochach portrety króla i jego faworyty w okrągłych, brylantami wykonanych ramach. — Dziś również panuje w Paryżu moda malowanych pończoch i płacą po 1000 fr. od pary, co wiele znaczy, zwłaszcza, że nosić je można tylko 2 — 3 razy. Pewna da­ma, znana w halach ca­fe concert, posiada parę pończoch, na których wy­konane są jej portrety, jeden w kostjumie sce­nicznym, drugi w space­rowym. Inna diwa posiada parę pończoch za 800 fr. z portretem swego wielbiciela; do nich należą podwiązki w formie wężów, ze złota, zdobne szmaragdami, opalami i innymi  klej­notami. Wartość ich wynosi 4000 fr.  Bogate damy noszą pończochy z koronek Alencon, przetykanych jeszcze klejnotami. Piękna Otero posiada parę czarnych, jedwabnych pończoch, na których imię wyszyte jest brylancikami i rubinami, a kropka wykonana kosztowna, czar­na perła. Na jednym balu w Londynie pewna dama ukazała się w kostjumie, przedstawiają­cym „pieniądze”. Suknia jej i włosy zdobne były monetami wszystkich krajów, a pończo­chy zrobione były z włoskich banknotów, war­tości kilku tysięcy franków. Pewien  kupiec  liwerpolski  podarował siostrzenicy swej jako po­darek ślubny parę pończoch, w które wszyte były na kolanie angielskie  banknoty  po 100 funtów szterlingów.  Najkosztowniejszym i może  najbar­dziej ekscentrycznym był pomysł pewnej Amery­kanki, Mrs Barter, która kazała sobie sporządzić ażurowe pończochy ze złotych i srebrnych druci­ków, na których pozawieszane są   na całej prze­strzeni bryłki złota i srebra, wydające brzęk bez­ustanny.

Na Szyndzielni


Na stokach Szyndzielni narciarze ok. 1942

piątek, 24 maja 2013

Niemcy i Polacy Razem!




    W maju 1911 roku doszło historycznego porozumienia niemieckich i polskich samorządowych komitetów wyborczych katolickich w Białej. Jesteśmy pewni, że polscy wyborcy w solidarnym głosowaniu, okażą, iż siła nasza nie tylko na słowie i piśmie polega, lecz jest i w czynie. Kandydatury polskie tylokrotnie przez Komitet wyborczy rozpatrywane i w końcu na liście kompromisowej umieszczone obowiązują jednak nie tylko nas, ale i naszych niemieckich współmieszkańców. O ile intencje ich były szczere okaże wynik głosowania. Albo przyjmą wyciągniętą do zgody dłoń, albo ją odepchną – w każdym razie jednak, choćby najgorszym, zyskamy jedno: jasną świadomość i pozbędziemy się złudzeń,  – pisał „Dziennik Cieszyński”. Jak się okazało, Niemcy i Polacy, nie tylko, że wystąpili solidarnie, ale osiągnęli zamierzony efekt. Do bialskiej rady miejskiej weszli z III koła Kazimierz Micherdziński, a z I koła Karol Sadlik i dr Emilian Mrdaczek oraz dr Woliński. Po wyborach „Dziennik Cieszyński” komentował: ilość ta nie stoi w stosunku należytym do liczby polskich mieszkańców miasta, niemniej jednak powitano z zadowoleniem wynik wyborów jako zapowiedź nowej ery w stosunkach polsko-niemieckich w Białej.

Sonda, zwierciadłem czasu i biustu



    Każda redakcja pisma specjalistycznego, a takim na pewno były wydawane ponad 100 lat temu we Lwowie MODY PARYSKIE miała również kącik w stylu łączności z czytelnikami, gdzie podsuwano temat i czekano na opinie czytelników. Również na początku XX wieku sondowano, co myślą czytelniczki o różnych sprawach. Nie byłbym typowym facetem, gdybym nie zaproponował, aby z wielu tematów przyjrzeć się temu co ówcześni myśleli o dekoltowaniu się, czyli o niewinnym odsłanianiu kawałeczka szyi i biustu.  
    Jak się okazuje temat wywołał gorące komentarze. To zniewaga najdelika­tniejszych uczuć kobiety, uczynio­na przez nią samą — pisała Stefa. Penelopa zaś stwierdziła: Jest to zabytek niewolnictwa kobiety, w którym to czasie han­dlarz musiał uwidocznić jej wdzię­ki, czego dziś kobieta sama doko­nywa. W omawianej kwestii w podobnym duchu, aczkolwiek bardziej w kupiecki sposób wypowiedział się osobnik męski o tajemniczym imieniu Heliogabal, który wtrącić swoje trzy grosze: Jako człowiek doświadczony, pozwa­lam sobie sądzić, że we wszelkich środ­kach próżności mają Panie nas na celu. Stojąc na tym gruncie, twierdzę z punktu widzenia moralności tylko kiepski towar po­trzebuje wystawy sklepowej, aby gwałtem narzucić się oczom przechodniów i szukać łatwego nabywcy. Towar dobry, aby nie stracił świeżości trzyma się w dobrem scho­waniu. Z punktu zaś widzenia estetyki po­wiem: kobiety w negliżu lubię tylko w sy­pialni.
    W przeciwnym obozie pani Luda B. napisała: Patrzenie na piękno, w jakiejkol­wiek nam się formie przedstawia, sprawia zadowolenie estetyczne, dlatego też mojem zdaniem, kobieta posiadająca ładne kształty, powinna bez względu na przyzwoitość się dekoltować. Natomiast tajemnicza pani M.L. stwierdziła: Kto śmie dzieło sztuki trzymać pod pokrowcem?.
    Natomiast praktyczna Barbara zauważyła:  Po cóż smażyć się w dusznej atmo­sferze balowej w staniku pod szyję, jeżeli moda uprawnia nas do dekoltowania się i jeżeli wiemy, że nam tak ładnie?.

środa, 22 maja 2013

Jak kino w Białej powstawało...


    Na sesji Rady Miejskiej w Białej w maju 1913 roku po raz kolejny zajmowano się procesem powstawania miejskiego kinoteatru. Miłośnikom kina wcześniej urodzonym nie trzeba przypominać, że chodzi tu o dzisiaj już nieistniejące Kino WANDA, a młodszych informuje, że znajdowało się ono koło ratusza. Wcześniej dyskutowano o tym na sesjach 14 lutego, 4 kwietnia i 2 maja. Tam o tym pisała „Silesia”: Teraz radny Scholz poinformował o napływających ofertach budowlanych i zaznaczył, że po wyeliminowaniu zapadni pod sceną i podpiwniczenia tejże, koszty budowy będą o 10 000 K niższe. W przedłożonych pięciu ofertach firmy budowlane proponują: Rost z Białej 91 411 Koron, Bracia Landau w Białej 93 138 K., Weinzettel i Riedel z Białej 95 763 K., J. A. Walczok z Bielska 93 954 K., Korn z Bielska 94 660 K. Komisja do spraw kina poleciła przyjęcie najtańszej oferty Rosta. Radny Kohn rozpoczął ogólną krytykę całego projektu i obliczanie opłacalności. Przypominając, że obliczenie rentowności jak dotąd było tylko kalejdoskopem bez podstawowych i określonych danych liczbowych i za każdym razem pomysłodawcy przedstawiają inne cyfry. Radny przekonywał, że jeśli zamierza się zainwestować 200 000 K., to trzeba przecież przed rozpoczęciem prac uzyskać przejrzyste wyjaśnienia.



Nie padło jeszcze zupełnie żadne słowo w związku z zarządzaniem  przedsięwzięciem; brak jest wyraźnego skonfrontowania dochodów i wydatków, tak żadna firma prywatna nie przystąpi do budowy na podstawie tych niedostatecznych  informacji. Radny Kohn wskazał na szczegółowy preliminarz budowy wodociągu i zakończył propozycją odroczenia ostatecznej decyzji. Radny Scholz przez zestawienie poszczególnych etapów budowy doszedł do ogólnej sumy 210 000 K., gdzie oprocentowanie 14 700 K., zarządzanie pracami 43 200 K., podatek i ubezpieczenie 900 Koron, zakup gruntu 58 000 K., spodziewane roczne dochody 106 470 K. Z tego z kosztami utrzymania i prowadzenia pozostanie czysty zysk około 41 000 K. Postanowiono jeszcze dalsze 50% odpisy od dochodu, tak że pozostanie jeszcze 20 000 Koron. (Rady Hess: jeśli zaliczka przyniesie jeszcze dodatkowe 25%, to pozostaje wciąż jeszcze 15 450 Koron, oprócz wartości gruntu i trwałej budowli!) Radny Strzygowski wyjaśnił, że nawet jeśli nie byłby wielkim zwolennikiem budowy kina, mógłby jednak spokojnie stwierdzić, że niewiele straci się na prowadzeniu budowy; jeśli będzie taka wola, to w ciągu 8 dni znajdzie miastu dzierżawcę kina, który zapłaci odsetki i amortyzację i jeszcze dodatki, tak że ostatecznie miastu kino przypadnie gratis. Wniosek radnego Kohna w imiennym głosowaniu został odrzucony liczbą 25 głosów przeciwnych, a wniosek Scholza o prowadzenie budowy i przyjęcie oferty Rosta przyjęty został liczbą 22 głosów przeciwko 4. Po czym nastąpiła tajna narada.

„Sokół” to nie ponurak



    Patrząc na działalność podstawową Towarzystwa Gimastycznego „Sokół”, nieprzygotowany czytelnik mógłby odnieść wrażenie, że TG „Sokół” to formacja ze względu na swój charakter, bardzo poważna i zajmująca się tylko wzniosłymi i patriotycznymi rzeczami, zapominając, że przecież byli to i owszem ludzie bardzo ideowi, ale również pełni radości i niespożytej energii.



    Bycie „Sokołem” to był sposób na życie, nie tylko ćwiczono ducha i ciało, ale urządzano zabawy, festyny i wycieczki.


    Zawsze jednak starano się wszystkie działania wiązać z gimnastyką, czego najlepszym przykładem jest zabawny wiersz pod wymownym tytułem Sokół zakochany.
Odkąd spojrzałem w jej piękne oczy,
Jakiś owinął mnie czar uroczy...
I zdaje mi się - o! Dziwowisko!
Jakbym miał w głowie wielkie... boisko.

I za co chwycę - i gdzie się ruszę,
Myśl o kochanej napełnia duszę -
A każdy drążek, każda drabinka,
Zawsze mi tylko - ją przypomina.

Czy zimne kółka biorę do ręki,
Czy chwytam konia za kark lub łęki,
Czy robię wychwyt czy też zawrotkę,
Widzę przed sobą moją pieszczotkę!

Czy ujmę w dłonie potężne liny,
Czy na poziome włażę drabiny...
Czy to na żerdzi wiszę pionowej -
Wciąż marzę tylko o mej królowej:


Czy robię przerzut, czy wsiad z obrotem
Czy zlecę przedtem - czy zlecę potem,
Czy robię przedmach z zewnątrz poręczy -
Myśl o jedynej ciągle mnie dręczy...

O droga moja! Przybądź z oddali...
Bądź mi pomostem na życia fali!
A gdy na ślubnem boisku staniem -
Życia mojego bądź rusztowaniem!

Poniż twe serce z niebios do ziemi!
Skrzyżuj uczucia równorącz z memi...
Nie bądź jak kozioł - przystań do parki
I pomóż życia dźwigać ciężarki!



wtorek, 21 maja 2013

Zawiłe pokrewieństwo



    Nasi przodkowie w gazetach oprócz ideowych artykułów i zwykłych informacji zamieszczali całkiem sporo wesołych historii, anegdot czy też logicznych zagadek. Oto przykład jednej z nich zamieszczonej w 1899 roku. pt. Zawiłe pokrewieństwo.


    Poznałem młodą wdowę, mieszkającą w tymże samym domu, co i ja, i posiadającą dorosłą pasierbicę, - i wkrótce pojąłem ją (wdowę) za małżonkę.
    Ojciec mój wdowiec, mając sposobność częstego widywania naszej pasierbicy, zakochał się w niej, i niezadługo poślubił.



    Ojciec mój więc został moim zięciem, a ja teściem mego rodzonego Ojca, jako mąż macochy jego żony.
    Pasierbica moja, została moją macochą. W rok może, ojcu memu urodził się syn, zostałem więc dziadkiem mego przyrodniego brata. Atoli i mnie wkrótce potem urodził się syn, ten został szwagrem mego ojca, wujem mego brata, bratem mojej macochy, a ja swoim własnym dziadkiem.

120 lat temu przyleciał "Sokół" do Żywca



    Trudno dzisiaj przy tak skąpych źródłach historycznych, jednoznacznie określić, kto i kiedy był inicjatorem wprowadzenia do Żywca Towarzystwa Gimnastycznego „Sokół”. Pierwsza wzmianka bardzo lakoniczna pojawiła się w 1891 r. na łamach gazety Przewodnik Gimnastyczny Sokół. W czasopiśmie tym czytamy: „Gro­no tutejszych obywateli zamierza zawiązać oddział Towarzystwa Gimnastycznego Sokół i w tym celu udało się do macierzy we Lwowie”. W 1893 r. powstał oficjalny komitet założycielski, w skład którego weszli Władysław Nowotarski, Władysław Warzeszkiewicz i Władysław Niemczynowski. Zgodnie z obowiązującą procedurą należało podjąć uchwałę o założeniu i opracować statut. Statut TG „Sokół” w Żywcu został zatwierdzony przez c. k. Namiestnictwo we Lwowie. W dniu 15 lipca 1893 r. w sali Hotelu Narodowego nastąpiło oficjalne założenie Towarzystwa Gimnastycznego „Sokół” w Żywcu.



    Na pierwszym wal­nym zgromadzeniu prze­wodniczył Władysław Namysłowski, a sekretarzował Wła­dysław Niemczynowski. Wszystkich uprawnio­nych do głosowania było 86. W wyniku głosowa­nia wybrano zarząd. Pierwszym prezesem zo­stał Władysław Namy­słowski, wiceprezesem Jan Lazarski. W skład wydziału weszli: Włady­sław Niemczynowski, Władysław Nowotarski, Władysław Warzeszkiewicz, Jan Skorusa, Aleksander Waniek, Józef Staszkiewicz. W skład komisji rewizyjnej - Ludwik Rekiert i Fran­ciszek Rączka. Walne zgromadzenie uchwaliło także wpisowe wynoszące 1 zł za wstę­pującego oraz składkę miesięczną w wysokości 50 ct. Wydział (zarząd) dokonał podzia­łu funkcji w dniu 20 lipca 1893 r. Sekretarzem został Władysław Niemczynowski, jego zastępcą Władysław Warzeszkiewicz, skarbnikiem Aleksander Waniek, gospodarzem Józef Staszkiewicz, zastępcami wydziałowych druhowie Jakub Studencki i Joachim Danek, rewidentami druhowie Ludwik Rekiert i Franciszek Rączka.    Towarzy­stwo nie posiadało własnej sali, dlatego zwróciło się z prośbą do Rady Szkolnej o zezwolenie na korzystanie z sali gimnastycznej. Pierwsze ćwiczenia rozpoczęły się w październiku i uczestniczyło w nich 12 druhów.

poniedziałek, 20 maja 2013

Ksiądz kustosz ta dla byle kogo przychodzić nie będzie!


    Właściciel Żywca Karol Stefan Habsburg był powszechnie lubiany, a o jego podróżach po Polsce krążyły rozliczne anegdoty. Oto dwie z nich z wizyty w Krakowie gdzie był w marcu 1912 roku . Pewnego razu arcyksiążę postanowił zobaczyć skarbiec na Wawelu i poprosił o jego otwarcie kościelnego. Na to ten odpowiedział – Teraz nie będzie otwarty. Karol Stefan nalegał i pytał dlaczego? Na to „strażnik” skarbca odpowiedział, że musi być przynajmniej dziesięć osób, aby skarbiec pokazywano. Nie tracąc nadziei arcyksiążę poprosił: Ale może przecież otworzycie? Po tych słowach „świątnik” zmierzył przybyłego od stóp do głów i stwierdził: Ksiądz kustosz ta dla byle kogo przychodzić nie będzie! Po takim stwierdzeniu zazwyczaj możnowładcom puszczały nerwy, ale nie Karolowi Stefanowi, który kazał swojemu adiutantowi, aby ten zawołał ośmiu stacjonujących tutaj żołnierzy i opłacił im wstęp. Następnie zwiedził skarbiec wprawiając w osłupienie „strażnika” skarbca.

    Innego razu gdy przybył do Wieliczki automobilem został zagadnięty przez mieszczkę.
– A kto to przyjechał, proszę pana?- spytała kobieta.
– Z Żywca przyjechali – brzmiała odpowiedź.
- Kto taki z Żywca?
- Ano arcyksiążę z rodziną.
- Aha, arcyksiążę... To pan u niego służy?
-  A jakże, służę.
- Dawno już?
- O, dawno.
- A dobrze panu?
- Ja tam się nie skarżę...
W tym tonie potoczyła się rozmowa jeszcze kilka chwil, poczem kobieta odeszła, zadowolona, zasięgnęła informacji z dobrego źródła, w każdem razie z lepszego niż przypuszczała.

Zwyczajne życie podczas II wojny światowej w Bielsku-Białej.


Zwyczajne życie podczas II wojny światowej w Bielsk-Białej. Odwiedziny w miejskim Muzeum.

sobota, 18 maja 2013

Aforyzmy o kobietach

Aforyzmy o kobietach z 1885 roku.



    Gdy jesteś młody, wierz kobietom, a będziesz szczęśliwy, ale jak się podstarzejesz i zechcesz być szczęśliwym, nie wierz im nigdy.

    Kobieta potrafi miłość ukrywać przez lat czterdzieści, ale nienawiści nie ukryje ani  na minutę.



    Panna 20-letnia powinna wziąć męża starszego od siebie, 30 letnia, równego wiekiem, a 40 letnia takiego, jaki się nadarzy.

    Kobieta umie mówić w porę, ale milczeć w porę nie zdolna.



    Kobieta podobna do kadzidła, wtenczas przjemna, kiedy płonie.

    Przyjaźń między młodemi paniami jest niemożliwa, rozbija się o niewzruszoną skałę – a tą jest „jednaki” gust.



    Przyjaźń między panną, a mężatką trwa tylko dotąd, dopóki panna jest młoda, z przekroczeniem trzydziestki przyjaźń gaśnie z... zazdrości.



    Przyjaźń między dwiema mężatkami stoi w odwrotnym stosunku do przyjaźni między ich mężami.

    Kobieta podobna jest to złego przekładu poezji – ten ostatni bowiem, gdy jest piękny, rzadko jest wierny – a gdy wierny rzadko piękny.



Ogłoszenie

    Zginęła mi żona wraz z posagiem. Rzetelny znalazca raczy posag zwrócić właścicielowi, a żonę zatrzymać w nagrodę.
    Więcej na temat kobiet przeczytasz w powyższej książce...

Garbarnia w Łodygowicach



    Zdjęcie wykonane przez Edwarda Imielskiego ok. 1938 roku przedstawia dawny zakład włókienniczy Zipsera w Łodygowicach, który po I wojnie światowej został przekształcony w „garbarnie”.

piątek, 17 maja 2013

Kobiecy dekalog

Kobiecy dekalog,
czyli jak postępować z mężczyznami.



    Mając na uwadze fakt, że dobre rady zawsze w cenie, prasa w 1911 roku przytoczyła bardzo popularny kodeks dla młodych mężatek, który ułożyła Carmen Sylva, rumuńska królowa-poetka, a który zamieścił „Dziennik Cieszyński”. Jest to prawdziwa instrukcja obsługi mężczyzny, którą z powodzeniem można stosować nawet i dzisiaj o czym zapewniła mnie moja żona, której najbardziej przypadł do gustu punkt 5.  


1. Nigdy nie zaczynaj z mężem sprzeczki, a jeśli sprzeczka być musi, to nie ustąp, póki na swojem nie postawisz.
2 Nigdy nie zapominaj, iż jesteś żoną człowieka, a nie Boga; więc nie dziw się jego słabościom.
3. Pieniędzy od męża nie żądaj za często, staraj się, by ci te starczyły jakie ci daje początkiem każdego tygodnia.
4. Gdy spostrzeżesz u męża szerokie serce, to pamiętaj, że on ma także żołądek; miej dobre starania o jego żołądek, a niebawem zjednasz sobie jego serce. (amgielskie matki powtarzają zamężnym córkom: „Feed the brute! Paś bydlę!”)
5. Od czasu do czasu, ale niezbyt często, dopuść, aby mąż miał w danej rzeczy ostatnie słowo: tomu przynosi radość, a tobie wcale nie szkodzi.
6. Gazetę czytaj całą, a nie jeno sensacyjne w niej wiadomości: mąż będzie z tobą chętnie rozmawiał o nowinkach i nawet o polityce.
7. Nawet w godzinie dąsów nie susz mężowi głowy.
8. Od czasu do czasu palnij mu jaki komplemencik, powiedz mu np., że jest ze wszystkich mężów najlepszy, najporządniejszy, najlepiej wychowany, a jednocześnie daj mu do poznania, że sama nie zawsze jesteś bez zarzutu.
9. Jeżeli mąż twój jest rozumny, mądry i obrotny, to bądź mu dobrą koleżanką; jeżeli ociężały i gnuśny, bądź mu przyjaciółką i doradczynią.
10.  Ale nadewszystko okazuj szacunek teściowej: pamiętaj, że mąż twój ją kochał, zanim pokochał ciebie.



Więcej na ten temat przeczytasz w książce Być Kobietą sto lat temu na Śląsku Austriackim i w Galicji.

Na midorowym polu


Kaplica na tzw. Midorowy Polu w Pietrzykowicach ok. 1940.


    Wiele kapliczek w całej Polsce upamiętnia jakieś wydarzenie. Podobnie jest z kapliczką na „Midorowym Polu” w Pitrzykowicach. Postawili ją okoliczni mieszkańcy dla upamiętnienia 1848 roku czyli zniesienia daniny w Galicji. Zaprojektowana jest na planie prostokąta i zakończona półkolistą absydą. Na szczycie kaplicy znajduje się nisza wewnątrz której mieści się figurka Matki Boskiej. Pod niszą zawieszony jest krzyż z Chrystusem Ukrzyżowanym. Obecnie po renowacji wygląda tak.



czwartek, 16 maja 2013

Moda maj 1911



    Majowy przegląd porad ze świata kobiecego warto rozpocząć od wielce intrygującego tematu, jakim było wejście w świat młodej panienki. Do niedawna młoda panna pierwszy występ miał po opuszczeniu szkoły klasztornej lub pensji, gdy miała skończone lat szesnaście. W 1912 roku to się zmieniło, nad czym ubolewała komentatorka cyklu „Ze świata kobiecego” pisząc:


Obecnie panienka wchodzi w świat bardzo stopniowo. Zaczyna się to już od tak zwanych kinderbali, zabaw dla dzieci równie niesympatycznych w nazwie jak niepedagogicznych w założeniu, na których nawiązuje panienka pierwsze balowe znajomości  młodzieżą w marynarskich bluzach. Potem w każdym karnawale wytańcowuje kilka, lub kilkanaście razy z coraz to starszą młodzieżą, przyczem wytargowuje u krawcowej przydłużenie sukni, włosy czesze coraz bardziej pretensjonalny sposób, wprawia się w kokieteryi i flircie.


    Wzywała również  do tego, aby za szybko nie „wypychać” podlotka na świat, aby pokazał się światu, wtedy, gdy będzie w pełni przygotowana by olśnić świat.


    Jak również przestrzegała: Źle robią zatem panie, które dla uniknięcia banalności sprawiają córką suknie w barwach nowomodnych i zbyt oryginalne w fasonie. Sukienka wieczorowa młodej panienki powinna mieć przede wszystkim dwa przymioty: świeżość i prostotę. (...) Pamiętajcie, że najpiękniejszy klejnot ma mniej blasku od blasku młodości nie przyćmiewajcie tego skarbu, lecz okazujcie go w całej pełni w ramach prostych, a wykwintnych najgodniejszych arcydzieła tworów Boskich.




    W kolejnym numerze pisma stylistka zajęła się kapeluszami. Jednak i tutaj nastąpiła taka różnorodność, że na dobrą sprawę można nosić wszystko pod warunkiem zachowaniu gustu i smaku oraz dobrania go do całego ubioru.


    Maj, to okres nie tylko wyjazdów na majówki, ale czas, gdy modne panie z niecierpliwością oczekiwały na pierwsze jaskółki zwiastujące, co będzie obowiązywało w lecie. Odpowiadając na to zapotrzebowanie „Nowości Ilustrowane” informowały: Rewolucja w dziedzinie mody dotyczy nie fasonów, ale barw. Suknie w jednym kolorze zostały usunięte na plan drugi, natomiast na lato zyskają prawo obywatelstwa kolory mieszane. Najnowsza w tym kierunku zdobycz mody zwie się „voil beaucoup renforce” i stanowi zestawienie różnych kolorów. Jednak stylista przestrzegał: Zwrócić należy na jedną rzecz baczną uwagę. Silne kolory i ich zestawienia, jakie w letnim sezonie dają możność do bardzo barwnego ubierania się mogą dla pań stanowić poważne niebezpieczeństwo. Zestawione bowiem w sposób niewłaściwy mogą toaletę zamiast uczynić elegancką, uczynić krzyczącą i nieharmonijną. To też na harmonie barw należy bardzo baczną zwrócić uwagę.     Wszystko wskazuje, że panie zaczęły stosować bardzo ryzykowne zestawienia, gdyż kreatorzy zaczęli bić na alarm i podpowiadali: Najbardziej jednak uznanymi są na lato trzy kolory: szaro- brązowy, jasno- brązowy, mleczno-biały.  Równie ważne były dodatki. Najmodniejszy jest biały bucik skórzany, z przodu szeroko wycięty i zasznurowany białą szeroką wstążką jedwabną. Następne miejsce zajmują buciki damskie z jasnej skóry, u których przód ozdobiony jest czerwonym haftem, „a jour”. Buciki te zapina się na czerwone guziki.     Jednak największą nowinką był patent pani Ruth Goetz, dotyczący mocowania kapelusza do fryzury. Wynalazek to aluminiowe kółko, które umieszcza się wewnątrz główki kapelusza, a który posiada cztery przyszpilacze, które za pomocą prostego mechanizmu mocują kapelusz na fryzurze.


Więcej na ten temat przeczytasz w książce Być Kobietą sto lat temu na Śląsku Austriackim i w Galicji.