czwartek, 4 lipca 2013

Kronika Kryminalna lipiec 1911 cz. 2.



    Totalną ignorancją i niefrasobliwością wykazał się złodziej, który włamał się do fabryki Tugendhata w Lipniku. Po dokonaniu kradzieży szybko oddalił się z miejsca przestępstwa. Jak się jednak okazało, na miejscu przestępstwa pozostawił... buty, a gdy rano do fabryki przybyli robotnicy, od razu bez dochodzenia policji stwierdzili, że należą one do Józefa Berdy ze Szczyrku. 



    Do rabunku doszło też w Kętach. Tam rzeźnik Strączek idąc z jarmarku z Andrychowa do Kęt, wstąpił po drodze w Kętach do restauracji Jakóba Gutmana. Tam przyczepił się do niego jakiś mężczyzna i powiedział:  „Panie Strączek chodź pan zemną, a możesz pan dużo zy­skać na cielętach, o których   wiem, że są do sprzedaży, a pan możesz je kupić." Gdy Strączek, zgodził się na to, wyszli w okolicę Czarka. W drodze, w pustem miej­scu „naganiacz zarobku” rzecze do Strączka „Oddaj co masz przy sobie." Strączek człowiek w wieku sędziwym, a co prawda wcale nie zdolny do obrony samego sie­bie, zmuszony  był oddać owemu bandycie 230 K., które miał użyć do handlu. Ban­dyta, któremu zdawało się tego mało, zaczął rewizyę w kieszeniach, gdzie znalazł jeszcze co drobnych. Po skończonym ra­bunku bandyta wyjął rewolwer, grożąc mu zastrzeleniem.  Strączek, widząc po strace­niu pieniędzy i po kilku razowem  uderze­niu w twarz, jeszcze bliską śmierć, ukląkł na kolana, i jako człowiek wierzący zaczął wzywać pomocy wszystkich świętych i św. Trójcy. Bandyta widząc, że nic więcej nie wydusi — oddalił się w nieznajomym kierunku.   Bandyty poszukuje żandarmerya. Niemiecka „Silesia”, która bardzo rzadko informuje o sprawach dziejących się w Galicji, zamieszcza alarmistyczny artykuł o nasilających się w Żywcu i okolicach napadach rozbójniczych. W ostatnim czasie o kradziono tam restauracje i gospodę w Zabłociu, jak również napadnięto Wilchelma Reicha z Łodygowic. Gazeta w alarmistycznym tonie wzywa, że coś z tym trzeba zrobić, bo okoliczna ludność żyje w strachu. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz