poniedziałek, 31 marca 2014

Sprawy samorządowe i narodowe – marzec 1914

   
    Na posiedzeniu Koła Polskiego w Wiedniu po raz kolejny pojawił się temat miasta Białej. Poseł Zamorski wykazał, że Niemcy bialscy wystąpili z zarzutami z powodu krytykowania ich nadużyć w akcji wyborczej miejskiej; nie mogąc nic zrobić mówcy, jako referentowi, oskarżyli sekretarza wiecu prof. Podgórskiego do sądu, ogłosili list otwarty do ministra oświaty i wysłali deputacyę do Wiednia, którą poprowadził do ministra oświaty poseł Demel z żądaniem odmówienia dalszego urlopu temu profesorowi.  Delegacja była także u kierownika ministerstwa skarbu i domagała się usunięcia radcy skarbowego Gajewskiego za to, że mianowany przez namiestnictwo cenzorem kina, chciał urząd swój wykonywać. Rada miasta Białej nie przyjęła tego do wiadomości. Z tego powodu mówca domaga się sparaliżowania tych zakusów. Polsko języczny „Nowy Czas”, który reprezentował niemiecką opcje,  pisząc o skardze miasta Białej na obrazę honoru przez profesora Podgórskiego stwierdził, że Miasto Biała zażądało od namiestnictwa i od Wydziału krajowego we Lwowie wydanie oryginalnej rezolucyi. Czy tą rezolucyę ale otrzyma, jest wielkiem pytaniem? Nim się to stanie, to Podgórski będzie miał dużo czasu do wymyślenia nowych wymówek. Skarga zaś prawdopodobnie nie będzie miała żadnego skutku.
Jak wyglądał ten konflikt ze strony polskiej najlepiej świadczy poniższy tekst autorstwa Jana Zamorskiego, który barwnie opisuję ówczesne stosunki.
    Stwierdzić należy, że wiec polski z dnia 2. lutego był jakoby włożeniem kija w mrowisko. Prasa magistracka, niemiecko narodowa, niemiecko-postępowa itd. zawrzała. Niemcy są oburzeni, że Polacy śmią żyć i mieć własne zdanie w Bielsku i w Białej, a gdy im Niemcy dojmą, odważają się protestować.
Psychologicznie jest to oburzenie u ludzi normalnych wprost nie do pojęcia. Przychodzą do rdzennie polskiego kraju nieproszeni obcy przybysze, wyzyskują gościnność i ustępliwość tubylców, ażeby wzrosnąć w siłę a kiedy im się zdaje, że są dość silni, aby antochtonów zgnębić, postanawiają na cudzem śmieciu założyć nowy Vaterland, potknąć ludność najechaną i gniewają się, że ludność ta połkniętą być nie chce. Oprócz tubylców prze-wynarodowieniu przez nieproszonych przybyszów uważają za prowokacyę, bezprawie i gwałt. Krzyczą jak opętani, że im się gwałt dzieje, w słuszność tego krzyku wierzą i naprawdę robią wrażenie stworzenia, które wór drze i kwicz. Jest to psychologia
nie normalnych ludzi, lecz Prusaków, których etyka dzisiaj stoi na poziomie owego Kanibala, co wyjaśniał, że grzechem jest, gdy drugi mnie żonę ukradnie, a cnotą jest, gdy ją drugiemu żonę ukradnę. Ponieważ Polacy jako tubylcy nie chcą być dalej odzieranymi ze słusznych praw, popełniają w myśl etyki prusko kanibalskiej ciężki grzech. Echem tego moralnego pojmowania porządku świata przez naszych nieproszonych najeźdźców, są głosy prasy bielsko bialskiej.
Wywody tej prasy opierają się na kruczkach godnych pokątnego adwokata czyli kauzyperdy. Przedewszystkiem milczą zawzięcie o powodach, które ściągnęły polonię bialską na ów wiec. A chociaż wszyscy Polacy znają te powody, nie zawadzi je przypomnieć, ponieważ w tej subtelnej kruczkowatej pisaninie, niemieckiej, która trwa już drugi miesiąc, pamięć o tym wypadku może się zatrzeć. Chodziło o nadużycie wyborcze, popełnione przez magistracką komisyę reklamacyjną w ten sposób, że na kilka minut przed upływem terminu do wnoszenia reklamacyi, wpisała na listę uprawnionych do głosowania i wszystkich obywateli honorowych, których władze unieważniły, i wielu wiedeńczyków, a nawet jednego Szwajcara. To nadużycie dało Niemcom 30 głosów większości w kole, w którem Polacy mają większość. Kiedy radny Dr. Woliński chciał w akta wzglądnąć, burmistrz Wenzelis zabronił mu tego.
    Takie łajdackie nadużycie, takie fałszowanie list wyborczych, musiało oburzyć wszystkich Polaków, a wyrazem tego oburzenia był wiec z 2. lutego.
A niemieccy jątrzyciele udają, że o ten nie wiedzą, bo całkiem zapomnieli. Rozprawiają tylko o tem, czy komisya reklamacyj na jest komisya radziecką, czy nie — czy radny ma prawo wglądać w jej akta czy nie i takiemi łamigłówkami prawniczemi odwracają uwagę od właściwej przyczyny. Do-
chodzą nawet do sentymentalnego wniosku, że Dr. Woliński postąpił niedelikatnie nalegając na burmistrza,- który wtenczas miał żałobę w domu z powodu śmierci syna. Wypadek śmierci jest rzeczywiście bolesnym ciosem, a boleść zasługuje zawsze na uszanowanie — nie wynika jednak z tego, że dotknięty boleścią przedstawiciel władzy publicznej ma wtedy nieograniczone prawo do popełniania bezkarnych nadużyć. Niemieckim gazetom podoba się nazwać owo upomnienie się o prawo postępowaniem rycerskicm.
    My nie pójdziemy do fałszującego pieniądze Fryderyka II. ani do łamiącego przysięgę Fryderyka Wilhelma uczyć się rycerskości.
Przy swojem pojęciu rycerskości, która brzydzi się bezprawiem, szuka sprawiedliwości i prawdy, pozostaniemy i nadal. Rycerskość Fryderyków ani na jotę nie odmienną Karaibów zostawiamy wielbicielom prusactwa bez żalu.
    Święte — po niemiecku — oburzenie chwyta niemieckie gazety za to, że śmiano gospodarkę rady miejskiej w Białej poddać krytyce. Zaręczają, że kradzieży w tej gospodarce nie ma. Być może! Prosilibyśmy tylko o dokładne wyjaśnienie sprawy z zakładem kontumacyjnym, przy którym jak wieść niesie, wydano znacznie więcej niż się wydać było powino. Ale to wspominam tylko mimochodem. Zwracam uwagę, jako referent na tym wiecu, że kradzieży nikt nie zarzucał, bo dowodów nie miał. Natomiast ja pierwszy, a obok mnie także i inni mówcy zarzucali i słusznie gospodarkę na szkodę miasta. Rada miejska przeszkadza rozwojowi miasta, nie chce wpuścić do miasta żadnych instytucyi, ani sądu przemysłowego, ani obwodowego, żadnych szkół średnich. A przecież inne miasta, chcące rozwijać się, ubiegają się o instytucye państwowe, a nawet ciężkie ofiary ponoszą, aby je pozyskać. Byłem przecie świadkiem, jakie zabiegi czyniono przeciw utworzeniu przystanku kolejowego Biała-Lpnik. A kiedy wbrew Niemcom z Bielska- Białej przystanek ten otwarto, wtedy rada miejska w Białej uznała to za zdobycz i mianowała p. Brülla obywatelem honorowym, chociaż ten akurat tyle zasłużył się około tego dzieła co śliwkarz z Sarajewa.
    Niechęć do rozszerzenia urzędu pocztowego, zależność bezwzględna w sprawie elektryki od Bielska, koncentrowanie ruchu kolejowego, centrali telefonicznej itd. w Bielsku są dowodem, że rada miejska nie chce samodzielności i rozwoju Białej, pracuje dla Bielska i stąd słusznym jest zarzut, że rada miejska w Białej prowadzi gospodarkę na szkodę miasta.
Niemieckie gazety powiadają, że z rozwojem instytucyi państwowych napłynęłoby do miasta zbyt wielu Polaków. Obawa z punktu widzenia prusko szowinistyczne go uzasadniona, ale my też nie zarzucamy rajcom gospodarki na szkodę niemczyzny, lecz gospodarkę na szkodę miasta jako całości. Ten zarzut proszę zbijać, z nim się rozprawiać. Proszę zestawić rozwój Bielska i upadek Białej wskutek tej szowinistycznej polityki. A jeżeli panowie Niemcy uważają
za swój obowiązek nie wpuszczać Polaków do Białej, to my mielibyśmy jeszcze większe prawo domagać się wyrzucenia Niemców z Białej, bo są tutaj przybyszami nieproszonymi gośćmi na ziemi polskiej od wieków.
    Nikt ich tu nie zapraszał, a gdyby chcieli odejść, nikt za nimi płakać nie będzie.
Z początku miotały się gazety niemieckie na wszechpolaków, do których zaliczano każdego, kto się na wiecu pojawił. Nagle zmieniły front i jedynym winowajcą zamianowały prof. Podgórskiego. A jak na szlachetne dusze przystało, jak wypada ludziom, uczącym nas rycerskości, puścili się na denuncyacye. Więc są i listy otwarte do ministra oświaty i skarga sądowa i nagonka taka, jaką się robi tylko dla wielkiej politycznej osobistości. Prof. Podgórski nie spodziewał się, że wyrośnie na tak olbrzymią postać, której cała opancerzona Germania wydała wojnę. Maluczko, a należy się obawiać dyplomatycznych ultimatów z Berlina wymierzonych przeciw p. Podgórskiemu.,
Skąd ten zaszczyt niezwykły? Niegdyś Germania miała jedynego wroga Edwarda VII — gdy tego nie stało, wyrósł drugi wróg zdaje się równie potężny i dla teutonn niebezpieczny p. Zygmunt Podgórski A jakże!
    A przecież winowajców wiecowych było więcej. Mówiłem ja i to bez obsłonek, stosując się do niemieckiej maksymy, że na gruby pień trzeba grubego klina, mówił Dr. Kupczynski, Dr. Mikulski i wielu innych Rezolucye odczytał p. Podgórski, ale były one ułożone poprzednio przez komitet a wynikały z mojego przemówienia, a nie z mowy p. Podgóskiego.
Szukam po gazetach przyczyny, dla której od pewnej chwili p. Podgórski został pasowany na wyłącznego wroga Germanii.
   Dzień ten krytyczny wypada nazajutrz po zgromadzeniu socyalistycznem w Kaiserhofie. A na tem zgromadzeniu podobno „polskich” socyalistów zamiast o porządku dziennym miano mówić tylko i wyłącznie o p. Podgórskim. Nasi zniemczeli towarzysze uważają p. Podgórskiego za najszkodliwszego dla siebie, bo przez realną pracę w czytelniach, kółkach i składnicy przyczynia się mimowoli do tego, że towarzysze obrzydzają sobie płytkie a wiecznie te same frazesy Arbeitlów, Grossów i innych pomniejszych, skoro za tymi frazesami nie przychodzi żaden czyn dla dobra robotnika. Ten zbieg dat- jest zastanawiający. Nie twierdzę, ale mam mocne podejrzenie, że jest to wspólna nagonka zniemczałych socyalistów i Niemców dla pozbycia się zasłużonego człowieka. Socyaliści przez usunięcie p. Podgórskiego spodziewają się upadku składnicy, a Niemcy chwilowego tryumfu. Byłby to zatem sojusz w myśl zasady: wrogowie mego wroga są moimi przyjaciółmi. Wcale wzorowe braterstwo broni. Wartałoby jednak stwierdzić te prawdopodobne kombinacye, bo spółka antypolska Josephy i Gross byłaby rzeczywiście bardzo zabawna. 

   ,,Uciśnieni” Niemcy znaleźli nowy powód do skarg. W miejskiej szkole niemieckiej, do której groźbą i przymusem ściąga się wiele polskich dzieci, był dotąd obyczaj, że katecheci uczyli religii polskie dzieci po polsku, a niemieckie po niemiecku. Kiedy katecheta został proboszczem i przyszedł nowy ksiądz, Niemcy postanowili zerwać z tym obyczajem, zgodnym z nakazami Stolicy Apostolskiej i wprowadzić na wzór pruski niemczyznę w nauce religii dla wszystkich dzieci tak polskich jak niemieckich. Katecheta ks. Czaputa ze względów religijnych oparł się temu żądaniu. Zaskomliła oburzona Germania i rozpoczęła się nowa wojna z Konsystorzem i Radą szkolną krajową. Sprawa nie miałaby miejsca, gdyby panowie Niemcy przyjmowali do niemieckiej szkoły tylko niemieckie dzieci. Nie kradnijcie polskich dzieci, a katecheta w waszej szkole i słowa po polsku nie wypowie. Ale naszym Niemcom trudno do rozsądku przemawiać.
    Postanowili połknąć i strawić jak największą liczbę Polaków, i każdego kto im to utrudnia uważają za zbrodniarza. Ot kanibalska etyka, która w języku tych przybyszów nazywa się szerzeniem kultury.
    Metody więc proste. Nie Jehowah ale król pruski obiecał Niemcom całą ziemię. Kto im w tem przeszkadza, popełnia grzech przeciw kulturze. Gdy popełnią nadużycie, wyciągają prawnicze kruczki i formalistyke, dotyczącą szczegółów ubocznych, drobnych, nieistotnych w myśl zasady: „chwytaj złodzieją”. Wreszcie nienawiść, denuncyacye; zwracają ku jednej osobie, a dopiero gdy się z nią uporają, zabiorą się do drugiej. W ten sposób możliwa jest koncentracya sił i nacisku, a spodziewane rozbicie między Polakami, bo ci, których chwilowo oszczędzono, mogą napadniętego opuścić, aby wynieść całą głowę z walki, a potem zupełnie wyrzec się walki i oporu. Metody obliczone na zastraszenie i rozbicie Polaków; ale zdaje się, że Polonia tutejsza dojrzała już i przejrzała te metody i wie, że ta walka ułagodzić się nie da, chyba żebyśmy pozwolili zjeść się bez oporu. I dlatego jest nadzieja, że ta nagonka nikogo nie odstraszy ani do zaprzaństwa nie pociągnie
. Jan Zamorski. 
    W tym samym czasie „Gwiazdka Cieszyńska” nawoływała: Zniknąć muszą w wioskach — szczególnie w powiecie bielskim — walki partyjne i bratobójcze, zniknąć musi wzajemna nienawiść, duma, pycha,
zarozumiałość, zniknąć muszą różne walki kastowe, zapomnieć musimy o prywatnych urazach, bo inaczej zaprzepaścimy sprawę; zgoda i miłość nam potrzebna. Zerwać musimy dalej ze wszystkiem, co nam wrogie. Wrogiem naszym, nie mniejszym jak Moskal i Niemiec, jest żydostwo, które, dzierżąc w rękach swoich handel i przemysł a przedewszystkiem gospody.

    Te jednak nawoływania były na marginesie głównej walki, która toczyła się z niemiecką większością. O tym jak ma wyglądać gospodarka miejsca pisze „Dziennik Cieszyński” w artykule pt. Troskliwość o miasto u kliki magistrackiej. Ten artykuł jest odpowiedzią na Organ tutejszego magistratu „Bielitz-Bialaer Anzeiger” wzywa pomocy posłów niemieckich, by przeszkodzili utworzeniu sądu obwodowego w Białej. Wniosek referenta komisyi prawniczej w sejmie posła Maissa uważają bialscy hakatyści za nowy zamach polski na niemieckość Białej. Fakt niebywały w kronikach jakiegokolwiek miasta na świecie, fakt nie do uwierzenia, aby radcy miejscy byli przeciwni podniesieniu gospodarczemu miasta, przyrostowi ludności a temsamem wzrostowi liczby konsumentów, tem bardziej sprawa ta niezrozumiała że rada miejska składa się przeważnie z kupców i rzemieślników, którzy jako korporacye są za utworzeniem sądu obwodowego a na dowód posłużyć może rezolucya kupieckiego stowarzyszenia uchwalona jednomyślnie na zebraniu członków przed trzema laty.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz