czwartek, 6 marca 2014

Kronika kryminalna i zdarzeń nadzwyczajnych – marzec 1911


    
    Gazety informują o eksplozji jaka miała miejsce 23 lutego. Z niewiadomych dotąd powodów eksplodował kocioł benzynowy w fabryce Pollaka w Kamienicy. W wyniku pożaru pięciu robotników zostało rannych. Pożar, który wybuchł około 3 popołudniu, trwał aż do drugiego dnia rano.[1]  „Ślązak” opisując ten pożar pisał: Widok był straszny! Gęsta czarna chmura dymu okryła miejsce nieszczęścia, z którego ustawicznie grzmiały nowe eksplozye. Powodem tego były ułożone nieopodal stosy beczek z benzyną, które zapalając się stopniowo, zasilały intensywność pożaru. (...) straże pożarne: miejscowa bielska i bialska ograniczyły się na opanowaniu silnie zagrożonych sąsiednich zabudowań, broniąc ich dzielnie.[2] Groza musiała być wielka, gdyż „Nowy Czas” pisał: Na miejscu zaraz się stawił straż pożarna z Kamienicy i z Bielska, konsygnowano wojsko celem otoczenia miejsca katastrofy i widziano jak wynoszono robotników, którym spaliły się włosy na głowie, a muskuły i mięso wisiało im z ramion w kawałkach.[3] Redakcja jako właściciela fabryki podaje Józefa Bincera.
    W kronice kryminalnej odnotowano, że aresztowano Józefa Suchanka z Łodygowic, który sprzeniewierzył swemu pracodawcy 44 K i 86 H.[4] Jak również poinformowano o kradzieży w sklepie Politzera w Bielsku skąd złodzieje skradli 400 K. Natomiast „Ślązak” w tym dziale opisał historię wyrodnej matki Marii Korba. Ta 27 letnia kobieta miała 5 letnią „nieślubną” córkę, z którą przybyła do siostry mieszkającej w Białej. Stąd udała się ona do Międzybrodzia, aby tam w swojej poprzedniej gminie oddać dziecko na utrzymanie, gdyż zaczęła na nowo układać sobie życie. Kiedy następnego dnia powróciła do siostry sama z ubrankami dziecka, zapytana co z dzieckiem opowiedziała: w drodze spotkała ją jakaś pani w powozie, a ujrzawszy ją płaczącą, odebrała jej po otrzymaniu odpowiedzi dziecko, wracając jej ubiór dziewczynki na powrót.[5] Szwagra Bukowskiego to tłumaczenie bardzo zaniepokoiło i nie czekając na dalsze tłumaczenia udał się na policję. Policja zadziałała błyskawicznie. Doprowadzona na „odwach” wzięta w kluczowy ogień pytań przyznała się, że córkę udusiła i schowała pod mostek. Wysłanie na miejsce ohydnego czynu razem z Korbową dwaj żandarmi znaleźli na drugi dzień o ½ 5 rano na podanem miejscu tylko koszulką okryte dziecko, a to jeszcze przy życiu. Zaniesiono je do szpitala powiatowego w Białej, zaś wyrodną matkę oddano sądowi powiatowemu.[6] W tym samym dziale Redakcja „Dziennika Cieszyńskiego”, poinformowała, że 18 marca z pociągu jadącego pomiędzy Bielskiem, a Żywcem wypadł mężczyzna. Koła wagonu odcięły mu obie ręce i nogi. W strasznym stanie odwieziono go do szpitala gdzie wkrótce umarł.[7]
   



[1] „Gwiazdka Cieszyńska” nr 18, z 3.03.1911, s. 3
[2] „Ślązak” nr 9, z 4.03.1911, s. 5.
[3] „Nowy Czas” nr 10, z 5.03.1911, s.78.
[4] Por. „Gwiazdka Cieszyńska” nr 18, z 3.03.1911, s. 3
[5] „Ślązak” nr 12, z 25.03.1911, s. 4.
[6] „Ślązak” nr 12, z 25.03.1911, s. 4.
[7] „Dziennik Cieszyński” nr 69 z 23.03.1911, s. 3.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz