czwartek, 21 sierpnia 2014

Bitwa nad Biała nr 10



   
Było godzina 12,30, gdy Polacy próbowali czatować pomiędzy oboma kładkami. Ich zamiar został zauważony i kierownik policji Bezdek podążył tam ze strażnikami i odpędził ich. Kierownik policji Bezdek, który już w poprzednim natarciu otrzymał wiele uderzeń kijami, został trafiony dwoma kamieniami wielkości podwójnych pięści w lewe ramie i uzyskał silną kontuzję, jeden kamień trafił go w hełm, którego mocna skóra zapobiegła na szczęście ciężkiej, może nawet śmiertelnej kontuzji. Jeden z napastników chciał wyrwać sztachetę z płotu i rzucić na głowę kierownika policji, jednak opuścił podniesione ramie, gdy kierownik policji wykonał ruch szablą. 


Udało się jedynie jednego z rzucających kamieniami zaaresztować, niejakiego Kulesza, wielokrotnie karanego indywiduum, rozpoznanego wieczorem przez policję. Został on postawiony przed sąd za przestępstwo & 81 (napaść na zwierzchnika). Ponadto było rannych jeszcze dwóch żandarmów. Bielska policja rozpędziła napastników, których po stronie Białej zajęła i oddzieliła policja i żandarmi. Liczba rannych po polskiej stronie nie jest znana, gdyż skauci mieli materiały opatrunkowe i udzielali pomocy. Sami Polacy informowali jedynie o 7 rannych.

    Skauci przyprowadzeni z Żywca przez komendanta Tadeusza Jänicha opatrywali rannych przy moście II.  W starciach ciężko ranni po stronie polskiej zostali: Józef Mrowiec, Antoni Gąsiorek, Stefan Białek, Józef Jasiewicz, Ignacy Szustak, Teofil Mazur, Stanisław Woźny, Franciszek Stec, Michał Klich, Stanisław Suchanek, Jan Surmann, Józef Perda, Antoni Juraszek, oraz trzydziestu nieznanych z nazwiska. Niemiecki dziennik „Welt Blatt” relacjonował: Po polskiej stronie było w sumie 55 rannych, z tego 14 ciężko. Miedzy innymi redaktor Matłosz, profesor gimnazjum Olech, kierownik szkoły Mazur, jak również poseł Dobija i poseł Zamorski. Po stronie niemieckiej wynosiła liczba rannych podobno ponad 40. Podczas tych przepychanek  padło również kilka strzałów z rewolweru.

    Po stronie niemieckiej było 17 osób rannych. Z tego dwie osoby wymagały opieki szpitalnej. Pomocy udzielali następujący panowie: R. Abt, Johann Piesch, Max Eisel, Otto Pustowka, Johann Trent, August Lenzen, Oskar Rubisch.


   W tym samym czasie, gdy nad rzeką polała się krew, Polacy z Domu Polskiego zrobili niespodziewany wypad i zmusili Niemców do wycofania się na krótko z placu Blichowego. „Kurier Lwowski” donosi o 52 rannych. Czeski „Cech” mówi o 55 rannych Polakach i 40 Niemcach. Natomiast „Delnicke Listy” wspominają o 18 rannych, z czego 3 ciężko.

    Rozważywszy rzecz całą, po godzinnych utarczkach, nakazałem odwrót do Białej, biorąc na siebie odium udaremnienia manifestacji. – wspomina Jan Zamorski. Hakatyści triumfowali. Pochód na Bielsko został zatrzymany. Równocześnie w mieście policja wydała zarządzenie, by wszyscy Polacy przebywający w Domu Polskim usunęli się z niego i cofnęli do Białej, gdyż w przeciwnym razie policja... nie ręczy za ich całość. Żandarmeria utworzyła od wejścia szpaler z wystawionymi na zewnątrz bagnetami, i wreszcie Polacy wyszli, w sumie około 150 osób; w tym kilku umundurowanych Sokołów, kilka dziewcząt i kobiet, pozostali przeważnie ubogo wyglądający ludzie, którzy wyglądali na zadowolonych, że mogli stąd wyjść. Na czele pochodu jechali na koniach policjanci, Polacy zostali wzięci do środka otoczeni przez żandarmerię  i eskortowani aż do kładki.  Do nich dołączyli Niemcy, którzy śpiewali narodowe pieśni.  (...) Polski dom związkowy został opustoszały; z  wyprawy zdobywczej do Bielska został  żałosny odmarsz bez  poważania - triumfalnie donosiła niemiecka prasa.  „Fremden-Blatt” i „Arbeiter Zeitung” stwierdziły: Na skutek tych zajść Sokoli zrezygnowali z zapowiedzianych uroczystości w Bielsku i wycofali się do Domu Klubu polskiego Sokoła.

Pod bagnetami przeszli obecni w Domu Polskim i połączyli się z pochodem, który czekał jeszcze na rannych. Wszyscy razem przeszli do Białej, dołączając do wiecujących przed czytelnią polską Polaków. Jednak, kiedy tak szli w Białej padły kamienie z okien niemieckich i dwa strzały rewolwerowe z okien domu Bergera. Kamienie rzucane z okien raniły także żandarmerje która w odpowiedzi na niemieckie kamienie wykonała szarże, tratując kobiety i dzieci, rąbiąc na lewo i prawo. Szarżą odepchnięto wiec na boisko.  Tutaj już oddziały „sokole” nie były tak potulne i odgrodziły szarżującą konnicę od postronnej ludności, co ostudziło zapał żandarmerii. Tu usiłowano urządzić wiec, ale wkroczyła żandarmerya. Z domów niemieckich rzucano kamieniami, z których kilka padło na żandarmów. Wtedy żandarmi nabili broń i złożyli się do strzału. Tylko przytomność umysłu komisarza Zielińskiego zapobiegła nowemu nieszczęściu. 
Sytuacja była bardzo napięta, a rozgorączkowany tłum kłębił się przed czytelnią w Białej. Tam w gorących słowach przemówili poseł Zamorski i Dobija oraz prezes Podgórski. Ze względu na zaistniałą sytuację uroczystość postanowiono zakończyć i powtórzyć ją we właściwym czasie. Tym bardziej, że regularnie na terenie Białej dochodziło do prowokacji, na zgromadzonych spadały pojedyncze kamienie, jajka, doniczki.
Zachowanie bielskiej państwowej policji oraz dołączonych strażaków z Opawy i Cieszyna. Działali oni z największym taktem, ale w razie konieczności także z dużą energią i zapobiegali przez to większym wydarzeniom. Policja była zawsze we właściwym miejscu, aby zapobiegać wzajemnym bójkom i rękoczynom wrogich partii niezależnie od niebezpieczeństwa. Cała ludność Bielska uznaje ich odwagę, taktowne i waleczne zachowanie. Samarytanie na dworcu, przy teatrze i na Blichu mieli ambulans z 20 osobami personelu.

 Artykuł powstał w ramach stypendium Marszałka Województwa Śląskiego. Jest to fragment większej publikacji, którą autor przygotowuje na wrzesień w oparciu o ówczesną prasę.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz