wtorek, 22 stycznia 2019

Droga do Niepodległości mieszkańców powiatu bielskiego cz. 7




Potężną walkę o polską szkołę stoczono w Wilamowicach. Lokalne niemieckie gazety wspomagane przez prasę wiedeńską, jak choćby np. „Deutsches Volksblatt“, ciągle nawiązywały do tego, że mieszkający tam ludzie mówią nie własną gwarą, lecz odmianą staroniemieckiego - i wobec tego należy jak najszybciej stworzyć tam niemiecką szkołę!


   Opisywane wcześniej zakusy „Schulvereinu” w końcu przyniosły niespodziewany efekt. Hakatyści, zamiast budować nową szkołę i ponosić koszty jej utrzymania, wybrali inny niekonwencjonalny sposób. Oto przekonali do swoich racji większość rady gminy. Jakich użyli argumentów - nie wiemy, pozostają tylko domysły... Niczego niespodziewający się polscy mieszkańcy Wilamowic dostali prezent na sylwestra. Na ostatnim posiedzeniu w 1911 roku, 31 grudnia, Rada Gminy większością głosów uchwaliła, że w tutejszej czteroklasowej szkole językiem wykładowym od teraz będzie język niemiecki. Zażądano również, aby Wydział Krajowy przysłał do Wilamowic odpowiednich nauczycieli!!!. Szok, niedowierzanie oraz gorycz przepełniały mieszkańców. Istniejąca od 35 lat szkoła zawsze uczyła w języku polskim. Nowy jej budynek został zbudowany w większości z subwencji polskiej krajowej rady szkolnej, która na ten cel przeznaczyła 35.000 koron, udział gminy wyniósł 15.000 k. Władze Galicji budowały nową szkołę, aby dać godne warunki do budowania polskości.

   W tych okolicznościach krajowe władze przypomniały radnym gminy, że językiem krajowym jest we wszystkich powszechnych (państwowych) szkołach tylko język polski. Nauczanie w języku niemieckim jest w tej szkole bardzo obszerne i doskonale prowadzone, nie ma więc potrzeby, aby coś zmieniać.
   Kilka miesięcy wcześniej, 15 października, odbyła się w Wilamowicach wielka uroczystość wmurowania kamienia węgielnego pod budowę szkoły tkackiej i tkalni. Był to wyraz troski o utrzymanie tutejszego tradycyjnego rękodzieła. W pierwszej połowie XIX wieku wyroby tkackie z Wilamowic znajdowały wielu nabywców w Wiedniu, Hamburgu czy Lubece. Szacuje się, że główny skład tych wyrobów w Wiedniu miał wartość ok. miliona koron. Jednak wraz z wprowadzeniem maszyn do przemysłu włókienniczego obroty wyraźnie spadły. Dla ratowania wspaniałej wilamowskiej tradycji Wydział Krajowy w 1887 roku utworzył we wsi Krajowy warsztat zawodowy dla nauki tkactwa. W 1909 roku na terenie gminy było już 82 krosien, z czego 22 należały do szkoły. Były plany dalszej rozbudowy, ale nie znajdowały one poparcia. Dopiero dzięki zabiegom p. Wenantego Szydłowskiego dyrektora krajowego Związku Przemysłu, poparciu arcybiskupa Bilczewskiego, rodaka tutejszego, oraz dzięki życzliwości marszałka hr. Badeniego, który się sprawą zbudowania tego zakładu gorliwie zainteresował, udało się w r. 1911 uzyskać od Wydziału Krajowego subwencję w wysokości 52.000 koron na budowę szkoły i tkalni mechanicznej. Zaraz po uzyskaniu tej subwencji powierzył krajowy Związek Przemysłu wykonanie budynku szkoły firmie Karol Korn w Bielsku za ryczałtową kwotę 65.000 koron, którą to pokryje subwencja, podczas gdy koszta wewnętrznego urządzenie w kwocie 70.000 koron pokryje kraj. Związek Przemysłowy z własnych funduszów. Wdzięczni mieszkańcy po śmierci Wenantego Szydłowskiego zorganizowali w tutejszym kościele uroczyste nabożeństwo za jego duszę .

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz