piątek, 14 listopada 2014

Zdrada, a więc przysięga nie obowiązuje



     13 lutego 1918 roku oficerowie 2. pułku piechoty wspólnie z gen. Hallerem uznali, że poprzez układ brzeski C.K. nie tylko zdradziło ich, ale zerwało współpracę, co oznacza, że złożone przysięgi i braterstwo broni przeszło do historii. Podobne rezolucje zapadły w pozostałych oddziałach. Zastanawiano się, co w obecnej sytuacji uczynić należy. Projektów było kilka. Proponowano zbrojny marsz na Lwów i zajęcie galicyjskiego zagłębia nafto­wego. Jednak ten wariant szybko odrzucono, gdyż osamotnieni legioniści bez dostaw i z taki marnym ekwipunkiem, szybko staliby się łatwym łupem dla sił państw centralnych. Z tego też powodu uznano, że w tej beznadziejnej sytuacji najlepszym rozwiązaniem będzie przejście na drugą stronę frontu i połączenie się z organizującymi się tam oddziałami polskimi.
Decyzja zapadła szybko. Przygotowania trwały krótko. Dla uśpie­nia czujności, zostały zarządzone przez gen. Hallera nocne ćwiczenia, których właściwym celem było: - przedarcie się pod Rarańczą w pełnym skła­dzie Korpusu. Wiadomość przekazana drogą pou­fną, wśród żołnierzy Korpusu wywołała ogólną ra­dość. (...)  Pod wieczór, 15 lu­tego rozpoczęto stopniowe przygotowania.

Generale, mój generale....

Sprawa nie była prosta, bowiem żołnierze mieli do pokonania ok. 30 kilometrów do linii frontu i musieli do swojej akcji przekonać generała Zielińskiego, który znany był ze swej surowości, umiłowania munduru i honoru. Oni zaś chcieli, aby on stanął na czele „sprawiedliwego buntu”. Roman Górecki, któremu nakazano „zneutralizować” generała, tak wspomina tamten wieczór:

Wszedłem więc do pokoju gen. Zielińskiego, gdzie był zebrany cały sztab korpusu. Generał stał przy stole, wpatrując się we mnie swemi zmrużonemi, jakby w głąb czaszki zapadłemi oczyma.
W tym krótkim momencie przeżyłem całą tragedję bezpańskiego żołnierza. Oto stałem wobec mego generała-dowódcy, którego kocha­łem i czciłem, jak ojca i któremu miałem meldować, że jego pułki . zbuntowały się wobec swej dotychczasowej władzy i że za go­dzinę, dwie ruszą na wschód, by sobie nowych dróg szukać i o Polskę dalej walczyć. Chciałem mu przeciwstawić jakiś autorytet, na czyjś rozkaz się powołać, nie mogłem poprostu powiedzieć: „oficerowie II-ej Brygady idąc za wolą całego żołnierstwa postanowili wypowie­dzieć posłuszeństwo Naczelnej Komendzie armji austrjackiej".
Te rozważania jednak i refleksje, to była kwestja sekundy. Sta­nąwszy przed generałem meldowałem, salutując: Panie Generale, melduję posłusznie, że z rozkazu Naczelnego Komitetu Polskich Organizacyj Wojskowych wypowiedzieliśmy posłuszeństwo armji au­strjackiej.., Generał mi przerwał: Z czyjego rozkazu?! Z rozkazu Polskiej Organizacji Wojskowej. I dalej jednym tchem meldowałem o całym planie i wszystkich jego szczegółach (...) w końcu prosiłem Generała, by szedł z nami, że to jest jedyna nasza odpowiedź dana państwom centralnym za czwarty rozbiór Polski!
Generał, wsparty o krzesło, słuchał uważnie mego meldunku w pewnych momentach żądał uzupełnienia, utkwił we mnie swoje siwe, stroskane oczy...; widziałem przed sobą człowieka, pod którym ziemia się zapadała.
Wtedy powiedziałem: Panie Generale! Zapytuję posłusznie, czy Pan Generał pójdzie z nami, czy nie?
Generał jakby z odrętwienia się obudził, machinalnie ręką do kie­szeni sięgnął, a potem mierząc mię swym złamanym wzrokiem po­wiedział: To wy mnie tutaj zabijcie!. Wtedy oświadczyłem: Biorę Pana Generała pod przymus wojskowy - nie chciałem, nie mogłem powiedzieć: Aresztuję Pana, Panie Generale! - potem zawołałem do sieni: Sierżant! jeden posterunek do mnie!. I wszedł do pokoju żołnierz; stanął z bronią u nogi, na karabinie osadzony miał bagnet. Wskazałem ręką generała; żołnierz stanął za nim w odległości 2 kro­ków.
Generał spojrzał po obecnych; do mnie powiedział: Jestem do Pańskiej dyspozycji' i usiadł na krześle.(...)
Po wyjściu z pokoju, w którym został aresztowany Sztab, zostałem tam ponownie wezwany przez generała Zielińskiego.
Generał starał się mnie przekonać, że go niepotrzebnie biorę ze sobą, że on po tamtej stronie frontu dowództwa nad nami z powrotem nie obejmie, cudzych laurów zbierać nie będzie, a wobec tego, że jest stary i schorowany, więc pożytku z niego żadnego nie będzie. Wresz­cie zaproponował mi, bym go zostawił na miejscu, a on ręczy słowem oficerskiem, że do przyjścia Austrjaków z miejsca się nie ruszy. Nie mogłem odmówić dużej słuszności argumentacji generała. W drugim pokoju natknąłem się na rotmistrza Okołowicza i podpułkownika Ro-galskieg, którzy, gdy im zakomunikowałem prośbę generała, zaczęli mi radzić, bym się na pozostawienie go nie godził i zabrał go z nami i obejmie z powrotem dowództwo Korpusu. Najbardziej zaś przekony­wającym był ich argument, że po naszem przejściu odbierze sobie życie.
Dość było zresztą spojrzeć na niego, by się upewnić w tem przeko­naniu.
Wróciłem więc i zameldowałem generałowi, że jego prośbie za­dośćuczynić nie mogę, co tenże przyjął z rezygnacją do wiadomości. Obaj nie tracili jednak nadziei, że poprzejściu da się przebłagać. (...)
Udałem się do generała i zapytałem go, z kim chce je­chać w samochodzie w czasie marszu. Zburczał mię za to, mówiąc: Poneś tutaj komendantem! Z kim pon każesz, z tym pojadę. — Wtedy oświadczyłem: Pojedzie Pan Generał z ppłk. Rogalskim, a rotmistrz Okołowicz pojedzie z Panami, jako eskorta . Generał od­powiedział: Widzisz Pon. Tak to rozumiem! Jestem do Pańskiej dyspozycji.  
Załatwiwszy się w ten sposób ze sztabem i z gen. Zielińskim, Górecki uprzytomnił sobie, w jakiej sytuacji znajdą się rodziny aresztowanych za­wodowych oficerów austriackich. Legioniści byli ochotnikami, w razie niepowodzenia akcji mogą liczyć na taryfę ulgowa, natomiast zawodowych oficerów czeka śmierć, a ich rodziny skarze na biedę i różne szykany. Przecież nikt nie uwierzy, że Polak z krwi i kości, generał Zieliński, nawet w takich okolicznościach zachowa się zgodnie z tym, jak mu honor i przysięga żołnierska nakazują. Możemy tylko się domyślać, co działo się wewnątrz Zielińskiego. Jego serce i uczucia podpowiadały mu, by iść solidarnie ze swoimi legionistami. Jednak jego zasady i to, w co wierzył i czemu służył przez całe życie, nakazywały trwać, nawet wbrew sobie, zgodnie ze złożoną przysięgą. Z tego też powodu Górecki postanowił wystosować do Naczelnej Komendy protokół, z którego by wynikało, że protestując przeciw IV rozbiorowi Polski wypowiadamy Austrii posłuszeństwo, a następnie, że sztab cały poszedł z nami pod przy­musem.

„Dowództwo Polskiego Korpusu Posiłkowego.
Protokół
Dnia 15 lutego 1918 o godzinie 6.30 wieczór z rozkazu mej chwilowej bez­pośredniej władzy przełożonej przedstawiłem generałowi Zielińskiemu w formie służbowego raportu, że drugi i trzeci pułk piechoty, I pułk artylerji
kompanja saperska i inne oddziały podległe bazpośrednio Dowództwu Pol­skiego Korpusu Posiłkowego zakwaterowane na Bukowinie w ciągu dzi­siejszej nocy wypowiadają posłuszeństwo c. i k. armji austrjackiej, jako pro­test przeciwko IV rozbiorowi Polski, a następnie przechodzą celem połą­czenia się z Naczelnem Dowództwem Wojsk Polskich, t.j. z generałem Muśnickim. Gdy na zapytanie moje, czy generał Zieliński, ppłk. Rogalski, mjr. Ganczarski, mjr. wet. Postolka i kpt. Pomazański decydują się pójść z nami oświadczyli odmownie, zameldowałem, że z tą chwilą wszyscy wy­żej wymienieni oficerowie zostają zmuszeni do tego przemocą wojskową. Następnie oddałem ich wszystkich pod straż.
 Łużany, dnia 15 lutego 1918 r. godz. 7 po pół.
Jako świadek: Wykonawca rozkazu: N. Okołowicz rtm. Dr. Górecki Roman kpt. Int“.

    Protokół ten zostawiono kpt. Lewartowskiemu dla doręczenia władzom austriackim, a samochód wiozący generała ruszył w stronę frontu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz