czwartek, 26 lipca 2018

Selma Kurz Słowik z Bielska i Białej cz. 17.




    Warto – w grudniu 1899 roku – na chwilę zawitać do Bielska. Tam już stała się podczas Święta Chanuka osobą symbolem. Prasa wiedeńska przy okazji tej uroczystości w swej relacji nakreśliła niełatwą sytuacje Żydów w c.k. Austrii. Oto ta relacja.

Bielsko. (Święto Chanuka). To chwytające za serce i umysł święto obchodzono 3 grudnia w dużej sali Izraelickiej Szkoły Ludowej od godz. 16, w obecności licznych gości, wśród których było wielu członków zarządu gminy wyznaniowej. Świętowanie rozpoczęto wraz z zapaleniem chanukowego świecznika przez jednego z uczniów szkoły, po czym Jego Wielebność pan dr M. Steiner w celnych słowach i prostym tokiem myśli wygłosił do gromady dzieci krótką przemowę, w której z szacunkiem wspominał zmarłego w tym roku dyrektora szkoły Leopolda Blüha. Następnie na podium wstąpił nowo wybrany dyrektor szkoły pan Jacob Goldberg, aby wszystkim dobroczyńcom w pięknych i starannie dobranych słowach przekazać podziękowania dzieci za dostarczenie ubrań, co umożliwiło dyrekcji szkoły zaopatrzenie prawie 50 dzieci w kompletną odzież i obuwie. Szczególne podziękowania przekazał obecnej prezes Towarzystwa Dobroczynności pani Fanny Brüll, która ze środków stowarzyszenia zaopatrzyła w kompletne ubrania 18 uczniów i nakarmiła ich w swoim mieszkaniu. To piękne święto zakończyło urocze przedstawienie z towarzyszeniem orkiestry i z deklamacjami, które przyniosło zacnemu gronu pedagogicznemu gromkie brawa.

– Tego wieczora tutejsze syjonistyczne stowarzyszenie „Haschachar” zorganizowało w sali hotelu Kaiserhof Święto Machabeuszy, które przybrało dostojny przebieg. Przewodniczący pan dr Günzig, nauczyciel religii z Białej, najpierw powitał obecnego prezesa gminy bielskiej pana Salomona Pollaka, jak też bardzo licznie zgromadzone audytorium, w szczególności pana dr. Leopolda Kahna z Wiednia. Tenże, przy gromkich powitalnych brawach, zabrał głos w uroczystej przemowie, zajmując się szczegółowo czynami Machabeuszy i syjonizmem. Święto Machabeuszy nie oznacza jedynie gloryfikacji ich bohaterskich czynów, powinno być także świętem edukacyjnym. Tak jak w czasach Machabeuszy asymilacja była w pełnym rozkwicie, kiedy to bogaci Żydzi przez kontakt narodu z etyką i estetyką hellenistyczną próbowali zasymilować się z nią, tak jest i obecnie. Jednak asymilacja tylko Żydom zaszkodziła. Syjonizm powinien być, tak jak czyn Machabeuszy, tylko aktem samodzielności. „Strzeżonego Pan Bóg strzeże”, tę sentencję Żydzi powinni obrać jako hasło wyborcze, gdyż nie oczekiwaliby niczego od żadnej partii. Nikt nie chce tolerować Żydów, ani liberałowie, czy to niemieccy czy to czescy, ani socjaldemokraci, którzy pod pretekstem, że nie chcą tworzyć „Żydowskich oddziałów obronnych”, wyzbyli się ustanowionych przez siebie pryncypiów wolności, równości i braterstwa. W debacie parlamentarnej na temat ekscesów na Morawach nie znalazło się ani jedno słowo dla Żydów, tym samym deptano prawo. Z tego wynika dla Żydów nauka, że ani Niemcy, ani Czesi, ani Francuzi itd. nie są wyznania żydowskiego, lecz raczej Żydzi są tegoż wyznania i za takich powinni się uważać. Gdy pan dr Kahn zakończył swój porywający wykład, wygłoszony z młodzieńczym zapałem, publiczność, która przysłuchiwała się jego słowom, wyładowała swój entuzjazm gromkimi brawami. 


W części muzycznej szczególnie wyróżniły się śpiewacze występy panny Dory Goldmann i pana Armina Goldmanna, dwójki dzieci naszego ulubionego kantora. Panna Goldmann, której wirtuozerska gra fortepianowa podczas jej ostatniego koncertu wywołała tu sensację, tym razem dała się poznać jako par excellence pieśniarka, dysponująca dźwięcznym, czarującym mezzosopranem, który po mistrzowsku potrafi modulować. Obie pieśni: „Lied der Braut” („Pieśń Panny Młodej”) Schumanna oraz „Im Herbst” („Jesienią”) Franza (Schuberta) wywołały burzliwy aplauz. U pana Goldmanna jun., który wykonał pieśni „Am Meer” („Nad morzem”) Schuberta i „Lockruf” („Wabiący głos”) Rückaufa, można było podziwiać dobrą szkołę jego ojca, jak wiadomo odkrywcy i pierwszego nauczyciela śpiewu panny Selmy Kurz, obecnie cieszącej się dużą popularnością primadonny wiedeńskiej opery. Na koniec pan Richard, aktor tutejszego teatru miejskiego zadeklamował „Sulamith” i „Wachauf”, zbierając wielkie brawa za swój dramatycznie urozmaicony występ. O akompaniament fortepianowy z wyczuciem zadbali panna Dora Goldmann i pan Arthur Polatschek.

W tym samym czasie nad pięknym modrym Dunajem rozpoczęły się próby do prapremiery bajkowej opery Alexandra Zemlinsky’ego pt. „Był sobie raz”, w której powierzono jej główną rolę. Na początku roku 1890 ogłoszono, że i w kolejnej wielkiej produkcji – „Jolancie” Czajkowskiego – młoda gwiazda będzie grała główną rolę. Panna Kurz przeżywała pierwszy okres popularności. Rozpoznawano ją na ulicy, a sukces w bajce Zemlinsky’ego pokazał jej wszechstronność. Jakby tego było mało, podczas styczniowego koncertu filharmonii to również ona śpiewała najważniejsze utwory. I to o niej w samych superlatywach pisała prasa. Tym bardziej że 5 lutego wzięła udział w koncercie charytatywnym i znowu zebrała komplementy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz