W różny sposób ludzie spędzają ostatnią noc w roku. Nocy Sylwestrowej, w której coś się kończy, a zarazem zaczyna, przypisujemy, prawie że magiczną moc, która pozwala nam zapomnieć, wszystko co było złego w przeszłości, by otworzyć się na tylko to, co dobre w przyszłości.
Podobnie do tej wyjątkowej nocy pochodzili nasi przodkowie.
Bielski teatr w tym roku obchodzi 135-lecie swojej działalności. Warto przy tej okazji wspomnieć o tym, że do dzisiaj organizuję on specjalne wydarzenia związane z powitaniem nowego roku, a tradycja sylwestra w teatrze ma już 130 lat.
Tak narodziła się tradycja
Pierwsze takie wydarzenie zostało zorganizowane za czasów dyrektora Ferdynanda Arlta, który zaprosił na spektakl połączony z balem w 1895 roku. Prasa odnotowała, że nowy rok powitało wówczas 70 par.
Każdy kolejny sylwester miał swoją historię, jednak niezwykle ciekawym był ten 1900/1901 roku.
Ostatni sylwester XIX wieku bielszczanie postanowili uczcić wielkim balem fabrykantów w teatrze. Imprezę zorganizowano pod patronatem burmistrza Karola Steffana. Za część artystyczną odpowiadali uznani ówcześni twórcy dyrektor Arlt oraz Allegri, Reinisch i Vogel. Co niezwykle ważne i pewnie dla wielu zaskakujące, dochód z tego wyjątkowego wieczoru fabrykanci postanowili przeznaczyć na zasiłki emerytalne dla nieposiadających tego zabezpieczenia i na zasiłki dla bezrobotnych. Trzeba przyznać, że pożegnanie XIX wieku odbyło się nie tylko z przytupem, ale i z dużą dozą wrażliwości społecznej.
Zapowiadany Sylwester w teatrze udał się świetnie. W powitaniu nowego roku wzięło udział 900 osób, a wieczór witający nowy XX wiek uświetnił wodewil pt. „Die Schwestern Barisson”. Sztuka była bardzo odważna, występujące w niej aktorki śpiewały śmiałe kuplety i tańczyły w wyzywający sposób. Oryginalny, duńsko-niemiecki spektakl był rodzinną produkcją pani Barrison i jej córek. W bielskiej wersji przedstawienia Sióstr B. wystąpiły panie: Brand, Kursa, Petrowits i Schwarz.
Aby oddać tamtejszy klimat i poczucie humoru warto wspomnieć, że podczas finałowego występu artystki śpiewając zabawną piosnkę o relacjach damsko-męskich, w pewnym monecie przerwały i zwróciły się do widowni z pytaniem: Czym mamy podnieś sukienki i pokazać wam nasze kotki? Rozgrzana męska część widowni z aplauzem przyjęła propozycje, aktorek, a te zachęcone oklaskami podciągnęły fartuszki i… wyjęły ze specjalnych kieszeni małe kotki. Wywołując salwy śmiechu zamiast obyczajowego skandalu.
Takie to były czas i obyczaje. Na koniec zaś, ku przestrodze, by mieć na względzie umiar i normy współżycia społecznego historia jednego z naszych przodków.
Powrót z balu sylwestrowego bez względu na wiek bywa trudny, a nawet bolesny. Przypomniał o tym w 1911 roku „Ślązak” wspominając niejakiego R. Laske z Bielska, który powrócił do domu z tak wielkim animuszem, że sąsiedzi zmuszeni byli wezwać policje. Przy aresztowaniu opierał się tak, że musiało być zawezwanych więcej policyantów, przy których pomocy jakoteż i osób cywilnych udało się nareszcie rozochoconego wielbiciela nocy sylwestrowej oddać do kozy. Przy tym Laske złamał policyantowi Kobieli szablę i rozdarł mu płaszcz, jakoteż i surdut.
Z tego powodu wspomniany Laske miał ponad 30 dni na wspominanie sylwestra w areszcie, a dodatkowo sąd ukarał go wysoką grzywną. Ot takie okruchy historii sprzed lat.









Brak komentarzy:
Prześlij komentarz