wtorek, 26 czerwca 2018

Selma Kurz Słowik z Bielska i Białej cz. 11.



Bielski Słowik,
czyli debiut w rodzinnym mieście

    Recenzje w stołecznej prasie sprawiły, że Bielsko upomniało się o swoją mieszkankę. Kolejny raz w organizację recitalu Selmy zaangażował się niezmordowany Goldmann. Początkowo koncert miał się odbyć w reprezentacyjnej sali w hotelu Pod Czarnym Orłem w Białej, jednak po namyśle wybrano bardziej kameralną i posiadającą lepszą akustykę salę tzw. Strzelnicy.

   Stres i stawka koncertu były wielkie, bowiem występ u siebie zawsze oznacza podwójne obciążenie. Przygotowano się do niego rzetelnie. Z pomocą przyszedł zaprzyjaźniony profesor Josef Sulzer, kompozytor i wiolonczelista, oraz Theodor Vogel, kapelmistrz miejskiej orkiestry w Bielsku. Obaj panowie pojawili się na plakatach zapowiadających debiutancki koncert bielskiego Słowika. Profesor Sulzer, którego nazwisko było głównym magnesem przyciągającym widzów, zażyczył sobie za koncert tylko 80 guldenów, a jeśli sala będzie pełna – 100. To naprawdę była symboliczna kwota, biorąc pod uwagę, że bilet na koncert kosztował 10 guldenów.

   Wieczór 25 kwietnia 1896 roku należał do Selmy. Kapelmistrz i profesor odsunęli się w cień, a Słowik ogrzewał się aplauzem zadowolonych rodaków. Sukces emocjonalny i artystyczny był wielki, jednak finansowo recital nie przyniósł kokosów. Śpiewaczka otrzymała piękny złoty zegarek, lusterko, papeterię, kwiaty oraz dużo słodyczy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz