poniedziałek, 8 sierpnia 2016

Piłka nożna ponad wszystko! cz. 9.


Karków jak zwykle niegościnny,
czyli „Cracovia” bierze odwet za „Wisłę”.

   Również kolejny wyjazd do Krakowa 17 kwietnia nie okazał się szczęśliwym dla piłkarzy z Bielska. Jednak atmosfera mu towarzysząca była niezwykle wyjątkowa. „Czas” relacjonował: Prześliczna pogoda wiosenna ściągnęła wczorajszej niedzieli tłumy publiczności na Błonia, gdzie na prowizorycznem boisku, odgrodzonym od reszty Błoń sznurami, rozegrać miała „Cracovia I” match z „Bielskim klubem footballowym”, w bieżącym sezonie przez nikogo nie pokonanym. Atrakcyą wczorajszych zawodów było i to, że klub bielski przed dwoma tygodniami pokonał w Bielsku „Wisłę” w stosunku 3:2. Natłok publiczności do kas był w Krakowie niebywały i rychło wysprzedano wszystkie bilety na miejsca siedzące i stojące. Matchowi przypatrywał się z zainteresowaniem marszałek hr. Badeni, który na match przybył w towarzystwie gorliwego protektora „Cracovii” JE. Antoniego hr. Wodzickiego.  „Nowiny” zwracały uwagę, że: różnobarwnych pań w wiosennych strojach było bardzo wiele. „Głos Narodu” uznał: Wczorajsze starcie klubu sportowego „Cracovii I” przeciw „bielsko-bielskiemu klubowi footballowemu” należało bezsprzecznie do najbardziej interesujących zdarzeń sportowych w obecnym sezonie.


   O temperaturze tamtego spotkania najdobitniej mówiła „Nowa Reforma”, która wspominała nie tak dawny mecz „Wisły” w Bielsku. Stawał przeciw niej „Bielitz-Bialaer Fussball-Club” z Bielska, a publiczność nasza szczególniej żywy udział bierze w zawodach z Niemcami, których pokonanie zawsze radośnie przyjmuje. Nieliczna garstka z widzów, głównie studenci, wiedziała, jakim brutalnym sposobem prowadzą grę ci Niemcy z Bielska. Toż gdy na ich zaproszenie „Wisła” krakowska przybyła do Bielska na match, „Bielitz-Bialaer Fussballclub”, poranił kilku Polaków w czasie gry, a sędzia obraził członka „Wisły” w ten sposób, że ten zażądał honorowej satysfakcyi. Wczoraj wobec grzecznych graczy krakowskich musieli goście niemieccy również mniej brutalnie grać.

   W drużynie znad rzeki Białej zagrali: Kusy, Chaloupka, Steinbäck (kapitan), Bathelt i Bichterle tworzyli napad; Georgiades, Weisse i Golenka wchodzili do pomocy; Bayer i Heger obrońcy; Göethe bramkarz.  Spotkanie sędziował Jocheć.  W pierwszej połowie mecz pomimo strzelonych dwóch goli przez „biało-czerwonych” był wyrównany. Drużyna bialska poczęła tu i ówdzie występować brutalnie – podobnie, jak to zwykła czynić u siebie, na własnym terenie – spotkała się atoli ze stanowczym odwetem ze strony sędziego matchu p. Jachecia, który kilkoma t. zw. karnymi rzutami zmitygował zbyt agresywne nieformalności bialskiego klubu. 

Jednak po zmianie stron, gdy grali oni pod słońce, widowisko było całkowicie jednostronne. Również w ocenie gazet postawa bramkarza z BBFC nie  była jednoznaczna. Kiedy „Nowa Reforma” grzmiała: Bramkarz Göethe, imiennik wielkiego poety, ma na swojem sumieniu footballistycznem przynajmniej połowę niepotrzebnie puszczonych bramek, możliwych do obrony.  „Nowiny” chwaliły: Bielski klub grał z początku spokojnie, ale później, widząc pewną przegranę, gorączkował się, mimo to jego bramkarz (p. Goethe) wykazywał sprawną rzutkość i przytomność, za co zbierał oklaski.  Jak widać, oceny tych samych zdarzeń bywają diametralnie różne... Jednak bez sprzecznie trzeba uznać, że mecz ten wzbudził szerokie zainteresowanie wśród publiczności, a obecność marszałka Badeniego najlepiej świadczy iż było to wielkie wydarzenie. Mecz zakończył się zwycięstwem „Cracovi”, aż 8:0. Co ciekawe „Kurier Lwowski”, wyrażając swój patriotyzm lokalny, pisząc o tym wspaniałym zwycięstwie „Cracovi” nie omieszkał stwierdzić, że pisanie o „biało-czerwonych” pasach jako najlepszym klubie w Galicji jest przedwczesne, bowiem we Lwowie są lepsze drużyny.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz