poniedziałek, 2 maja 2016

Stadt Theater in Bielitz nr 62.

Pokonaj lub polub,
czyli jak teatr próbował zaprzyjaźnić się z kinem...

    Wysiłki i pomysły ojców miasta i dyrekcji nie odwróciły niedobrego trendu dla teatru. Liczba widzów utrzymywała się na podobnym poziomie, a koszty utrzymania teatru przewyższały wpływy. Pomimo zastrzeżeń, jakie czynili radni jeszcze na wiosnę tego roku, dyrekcja teatru w Bielsku wraz z władzami miasta, przekonana o sile oddziaływania obrazu, postanowiła uzyskać pozwolenie na uruchomienie kinematografu w budynku teatralnym.

    „Gwiazdka Cieszyńska” komentowała: Jak wiadomo, teatr tutejszy prowadzi suchotnicze życie i gdyby nie wielkie subwencye rady miejskiej, które go jeszcze utrzymują, byłby już dawno zbankrutował. Obecnie dyrekcya teatralna chce przez przedstawienia kinomatograficzne ściągnąć publiczność do teatru. Gdyby nasi ojcowie miasta urządzili przynajmniej dwa polskie przedstawienia w tygodniu, toby z pewnością nie musieli dziadować.
    Ruch ten przez ludzi kulturalnych został jednoznacznie odczytany jako totalne zaniżenie poziomu, gdyż kino było wtedy postrzegane jako rozrywka nieobyczajna dla ludzi pozbawionych gustu. Jednak Teatr Miejski dramatycznie chylił się ku upadkowi, o czym najlepiej świadczy fakt, że na przedstawienie, na które cenę biletów obniżono o połowę, przyszło zaledwie 46 osób... Nie dziwi więc nerwowe zachowanie w tym względzie bielskiego magistratu.
    Nowy rok przyniósł dobre wieści – o zakończeniu ostatnich procesów sądowych osób, które poniosły szkodę podczas pamiętnej katastrofy z 1909 roku. W procesach cywilnych teatr i miasto skarżyło prawie trzydziestu poszkodowanych; wszystkie te sprawy skończyły się ugodami.
3 stycznia teatr wystawił spektakl muzyczny pt. „Kuhreigen”, a 5 stycznia dwa – farsę „Charleys Tante” (Ciotka Charlea) i „Der Franenfresser”. Na wszystkie te wydarzenie obowiązywały bilety po bardzo zaniżonych cenach. 7 stycznia swój „wieczór korzyści” czyli benefis miał reżyser i aktor Albert Paulmann.

Grał w sztuce „Therese Kornes” Karla Haffnera. Kanwą tej sztuki było burzliwe życie młodej aktorki, związanej z Severinem Jaroszyńskim – polskim szlachcicem i hazardzistą, który został stracony za zabójstwo i rozbój. Lola Toscani wystąpiła w roli tytułowej, a jubilat wcielił się w Raimunda.

   10 stycznia teatr zmienił się w gmach wykładowy za sprawą Otto Gustava Nordenskiölda, szwedzkiego geologa i geografa, badacza polarnego, podróżnika. Profesor Uniwersytetu w Göteborgu zjawił się tutaj z wykładem pt. „Dwa lata w lodzie na biegunie południowym”.

Następnego dnia po czterech latach nieobecności pojawił się na bielskiej scenie gościnnie Georg Reimers, który wystąpił w sztuce „ Haus am Meer” (Dom nad morzem). Jego grę cechowała bezkonkurencyjna naturalność, prostota i spokój.
    14 stycznia jubileusz świętował młody aktor George Marlow, który był ulubieńcem publiczności. Marlow, jak zawsze miał swój naturalny humor, który szybko udzielił się wszystkim zgromadzonym. Burzliwe oklaski wystąpiły szczególnie po drugim akcie, kiedy to beneficjentowi dano laurowy wieniec i liczne dary.
    Lilly Vecqueray świętowała jubileusz rolą Beaty w sztuce Sudermana pt. „Niech żyje życie”. Istnieje kilka ról, które stawiają takie wysokie wymagania wszechstronności dla aktorki, jak rola Beate w sztuce Sudermanna pt. „Niech żyje życie”. Wszystko porusza serce człowieka, wszystko dąży do ludzkiego serca, wszystkie siły w duszy tej kobiety, nagłe zmiany szczęścia i nieszczęścia, radości i smutku, nadziei i strachu, wszystkie olbrzymie, aż w końcu serce biednego człowieka jest przedmiotem walki i upadków. Wszystko to zrobiła jubilatka perfekcyjnie, dzięki czemu zyskała wielki sukces artystyczny i została wyróżniona kwiatami i wieńcami. Recenzent dodawał ze smutkiem: Niestety, pozostał niesmak w kwestii wyniku finansowego, który był daleki od oczekiwań i zasługiwał na większe zainteresowanie.
   Dużo więcej wdzięczności, kwiatów, wieńców, pochwał wyrażonych również datkami pieniężnymi otrzymała 23 stycznia Lola von Toscani. Jubilatka wystąpiła także w sztuce pt. „Zigeunerliebe“ (cygańska miłość). Toscani jest filarem naszej operetki i niepokorną faworytą publiczności (...) Teatr został wypełniony, a publiczność reagowała bardzo emocjonalnie. (...) Jej koledzy zrobili jej miłą niespodziankę, gdyż na koniec ostatniego aktu na jubilatkę spadł z góry deszcz kwiatów. Publiczność nagrodziła to gromkimi brawami. Panna Toscani był wyraźnie wzruszona. Ostatnim styczniowym jubilatem był Anton Ausim. Teatr zapraszał na jego benefis 28 stycznia.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz