wtorek, 10 czerwca 2014

Czy ktoś tu rozumie język polski? - czerwiec 1914


 
    Kiedy w Białej toczył się spory językowe w obrębie kościoła i religii, to w Bielsku tradycyjnie nikt nie „rozumie” słowa w języku polskim. Boleśnie przekonali się o tym Bialanie, którzy chcieli się wybrać na wycieczkę do Bystrej. W tym celu zjawili się na stacji w Bielsku 10 minut przed odjazdem pociągu. Na miejscu okazało się, że chociaż czasu teoretycznie mieli dosyć, to kolej uruchomiła tylko jedno okienko. Przed kasą zrobiła się kolejka, tym większa, że prawie o tej samej porze odjeżdżał pociąg do Cieszyna. W tych okolicznościach powszechnie praktykowano, że: pociąg odchodzi z małem opóźnieniem, dopóki wszyscy podróżni nie otrzymają biletów, albo wstrzymuje się wydawanie biletów tuż przed odjazdem pociągu: w Bielsku pociąg- odjeżdża, a bilety sprzedaje się dalej.  W tych okolicznościach pasażerowie którym sprzedano bilety na pociąg, który odjechał zażądali zwrotu pieniędzy za bilety, których użyć nie mogło. Jak się okazało kasjerka odmówiła zwrotu, a urzędnik ruchu stwierdził, że nie rozumie po polsku. Dopiero po ich stanowczym proteście zawołał szeregowego pracownika, aby był...tłumaczem. Pozostawiając sprawę zasadności reklamacji stosownym urzędom i przepisom to warto przytoczyć jeden komentarz:  Jeśli posługacz kolejowy bez wykształcenia uniwersyteckiego potrafi posiąść 2 języki, powinien je tem bardziej znać urzędnik, by nie robić wrażenia mniej inteligentnego od zwyczajnego sługi kolejowego.

poniedziałek, 9 czerwca 2014

Boże Ciało tylko z niemieckim śpiewem - czerwiec 1914

    W wielkim szoku byli polscy wierni zgromadzeni w niedzielę 7 czerwca 1914 roku w kościele Opatrzności w Białej. Tam to po Mszy św. odczytano rozporządzenie wydane przez tutejszego proboszcza, zarządzający porządek nabożeństw polskich i niemieckich na tydzień „Bożego Ciała”.
Zarządzeniem tem wyeleminowano zupełnie pieśni polskie z nabożeństw w tym czasie, prócz jednego dnia, w którym można Polakom przy jednym ołtarzu chwalić Stwórcę pieśnią w języku polskim.  Rozgoryczenie było tym większe, że proboszcz Rychlik w uzasadnieniu swej decyzji podparł się rozporządzeniem episkopatu krakowskiego! Mieszkańcy byli w szoku. Swoje żale natychmiast wlali w stronę Krakowa, podkreślając, że: stosunki po kościołach na Śląsku za kardynała Koppa uważały za mniej nas krzywdzące, jak te, które zapanowały w Białej.

 Jednak jak to zwykle bywa kłamstwo ma krótkie nogi nawet, gdy wychodzi z ust kapłana. Delegacja z Białej pojechała do Krakowa, a tam dowiedziała się, że decyzje kurii i bp Sapiehy były zupełnie inne. W tych okolicznościach proboszcz Rychlik został zmuszony do tego, aby na czwartkowym nabożeństwie odczytać decyzje, że: w niedzielę 14. b. m. suma i procesya do wszystkich czterech ołtarzy będzie polska. 
    Możemy się domyśleć, że proboszcz uległ naciskom Komitetu Kościelnego i burmistrza Wenzelisa, który w owym czasie przyjął bardzo germanizacyjną politykę w stosunku Polaków. Niektóre osoby twierdzą wręcz, że Komitet lub władza lokalna musiała mieć na niego jakiegoś haka lub obiecać mu coś intratnego, że ten odważył się zmienić decyzje swoich przełożonych, a nawet gdy jego kłamstwo wyszło na jaw to w swym oświadczeniu zwrócił się do pod adresem Polaków „aby się podczas nabożeństw, zachowali godnie w imię świętości miejsca”. W tych okolicznościach prasa komentowała: Zaznaczamy, że z prawdziwą przykrością przychodzi nam o takich rzeczach tutaj wspominać, — lecz proszę — tem boleśniej przychodziło nam takich pouczeń słuchać i dlatego chcąc uniknąć obopólnych; przykrości, zwracamy się z prośbą do księdza proboszcza Rychlika, iżby w przyszłości zechciał równomiernie traktować swych parafian,/bez względu na przynależność narodową — iżby w kancelaryi parafialnej uwzględniał na równi z językiem niemieckim język polski. — Tej równości, w imię godności narodowej i praw nam przynależnych domagamy się i domagać będziemy.

    Coraz też więcej osób również na terenie zachodniej Galicji zaczęło solidaryzować się z pomysłem posła ks. Józefa Londzina, aby dla Śląska Cieszyńskiego wyznaczono osobnego biskupa sufragana.  
Ostatecznie procesja Bożego Ciała w Białej była uroczystością imponującą. 
Na uroczystość stawiły się wszystkie polskie organizacje. Były szkoły polskie, Sokoły, skauci itd. Podczas sumy spadł ulewny deszcz. Jednak tuż przed samą procesją: deszcz ustał, procesya wyległa na plac deskowa, obeszła wszystkie ołtarze, chór seminaryalmy śpiewał podczas; procesyi, zaledwie zaś procesya Wróciła do kościoła — w, parę minut po 12. godz. Znowu zaczęło padać i już po południu było brzydko.  Co uznano za kolejny przejaw życzliwości niebios dla polskich wiernych. Zauważono również jej duże braki wśród społeczności niemieckiej.
    W procesyi wzięły udział Wszystkie Urzędy polskie, nie dopisały raprezentacye Niemieckie, które zbojkotowały całe nabożeństwo. Przybył jeden dowód więcej szowinizmu niemieckiego. który nic liczy się z niczem, gdy chodzi o zademonstrowanie swojej niechęci wobec Polakowi- Polacy urzędowo wzięli udział: w procesyi niemieckiej 11. czerwca, poszli również rękodzielnicy polscy ze sztandarem. Podczas polskiej procesyi nie było nikogo z magistratu, nie było korporacyi niemieckiej. Pan burmistrz Wenzelis, prezes komitetu kościelnego, krzętnie ubiegający się o otrzymanie orderu papieskiego -jako nadzwyczajny katolik odprowadza w cylindrze wszystkich umarłych w Białej, nie raczył się pofatygować na tak wielka uroczystość. Polacy zapamiętają sobie to stanowisko płowy miasta i dołożą „gorących starań”, by marzenie o orderze papieskim nie zostało za żywota spełnione .

piątek, 6 czerwca 2014

Biała to nie Września...

    Jak się okazuję w czerwcu 1914 roku germanizatorzy w Białej mogli świętować. Wynaradawianie dzieci polskich w Białej przyniosło spodziewany efekt. W poprzednim miesiącu pisałem, że Rada Miejska w Białej wydała zarządzenie o nauce religii polskich dzieci w niemieckich szkołach po niemiecku. Środowiska polskie naiwnie zakładały, że 157 dzieci polskich, które tam pobierały edukacje opowiedzą się, a raczej ich rodzice,  jednoznacznie za nauczaniem religii w języku ojczystym. Rzeczywistość pokazała, że tylko 53 rodziców chciał, aby wszystko zostało po staremu.
124 młodych dusz możemy stracić na zawsze. Ta straszna cyfra powinna obudzić czujność najbardziej ociężałych, bo Niemcy starają się wychować z nich janczarów, renegatów, i puścić ich w chwili walki o prawa nasze przeciw nam. Ratujmy dzieci polskie, bo w nich leży nasza przyszłość. – alarmowały polskie środowiska. Na wyniki te trzeba jednak spojrzeć trochę inaczej. Po pierwsze dlatego, że rodzice tych dzieci, już wcześniej podjęli decyzje, że poślą swoje latorośle do niemieckiej szkoły. Jedni uczynnili tak z bojaźni o swoją prace inni chcąc zapewnić, ich zdaniem, dziecku lepszą przyszłość. Teraz ta decyzja była tylko konsekwencją tej pierwszej. W tych okolicznościach postawa 53 rodziców jest godna podziwu, gdyż trzeba uznać, że używając języka epoki to ich „dusze narodowe” zostały uratowane.
    Walcząc o świadomość apelowano, o to by omijać interesy prowadzone przez Niemców w Białej, którzy wrogo odnosili się do Polaków. Na cenzurowane trafili: Necissius, Tomkę, Szlee, majacz handel żelaza. -Jaworek, piekarz i Schubert h, masarz. (Prócz tych jest jeszcze niejaki August Wittecy, utrzymujący mały haudelek, renegat, pochodzący z rodziny; polskiej jedne i ze wsi powiatu bialskiego, który na gwałt wmawia w siebie, jest Niemcem i że Polaków w Białej niema. Przy każdej sposobności o tych panach należy pamiętać. Szanujmy się tylko!

Dbając aby wszędzie godnie świętowano narodowe uroczystości postanowiono ustalić ich harmonogram tak aby on się nie nakładały, szczególnie w sąsiednich gminach. Z tego właśnie powodu 1. czerwca gmina Godziszka obchodziła rocznice Konstytucji 3 Maja. Na domach widniały chorągwie w barwach narodowych, w oknach nalepki TSL. Już wczesnym rankiem muzyka, grając pieśni narodowe, budziła mieszkańców, a dziarscy chłopcy wiejscy uwijali na koniach, ściągając jak najwięcej ludzi do wzięcia udziału w pochodzie. Dzielnie zwijała się straż miejscowa. W pochodzie wzięły udział: dziatwa szkolna, miejscowa straż pożarna. Sokół i straż z Buczkowic i lud okoliczny. Nabożeństwo i okolicznościowe kazanie prawił ks. Kotarba z Andrychowa, a o Konstytucyi 3. Maja mówił po nabożeństwie tuż obok kaplicy p. redaktor Matłosz. Oficjalna część wypadła znakomicie, wśród zgromadzonego ludu dawały się słyszeć głosy, abyśmy jak najprędzej mogli świecić dzieci naszego Zmartwychwstania.