poniedziałek, 22 kwietnia 2013

Paryż wart jest mszy, a uroda....


    Jeżeli myślisz, że operacje plastyczne to wymysł współczesności, to muszą cię zmartwić, gdyż już na początku XX wieku, nasze prababki dowiadywał się o tym sposobie dbania o wygląd. Lojalnie uprzedzam, że tekst jest momentami drastyczny i autor nie bierze odpowiedzialności za wszelkie próby naśladowcze!


    W Modach paryskich w numerze 16 z 15 sierpnia 1903 w artykule pt. Męczennice Mody dowiadujemy się: Korona męczeństwa jednak należy się pewnej w naszych czasach żyjącejaktorce (....). Była ona zrozpaczona, gdy przekonała się, że już żaden środek nie pomaga na kompletnie zniszczona cerę. — Zmarszczki nie dały się już usunąć, różowej cery nic nie zdołało jej przywrócić. Pozo stawał jeden tylko środek: sprawienie sobie zupełnie nowej skóry. Poddała się więc operacji chemiczno-elektrycznej, która w ciągu 7 tygodni nie opisanych męczarni zdołała zu pełnie przepalić dawną skórę, tak, iż ja po kawałku odrywano. Pod ta skórą rósł równocześnie nowy naskórek, różo wy i delikatny jak u nowonarodzonego dziecka. Sprzeczność jednak miedzy tą cerą a całą postacią i zachowaniem się podstarzałej damy, była tak rażąca, że musiała ona jeszcze przez dwa miesiące pozostać w domu, jakby się skóra jej cokolwiek postarzała. Gdy po tym okresie ukazała się światu, była — jak przyznać musiały zazdrosnekoleżanki — młoda i świeża jak po ranek majowy.


Osobliwości prasowe

    Zamiłowanie do ciekawostek oraz pokazywania anomalii nie jest charakterystyczne tylko dla naszych czasów. Oto przykłady czym ekscytowała się prasa ponad sto lat temu.


„Nowości Ilustrowane” nr 9, 4.03.1911, s. 10


„Wiener Bilder” nr 3  21.01.1912, s. 8

piątek, 19 kwietnia 2013

Kronika Kryminalna marzec 1911



    Marzec roku 1911 rozpoczął się od intensywnych opadów śniegu. W Bystrej spadł śnieg na 1 metr wysokości, a na okolicznych szczytach Klimczoka i Magurki warstwa śniegu osiągnęła 3 metry.
    Ta doskonała aura sprawiła, że miłośnicy sportów zimowych mieli doskonałe warunki do uprawiania narciarstwa. Jednak w rozkoszowaniu się z uroków białego szaleństwa przeszkadzał „klimat narodowy jaki wytwarzało” wrogie Polakom Bielsko. Pomiatani i przeganiani na terenie miasta Polacy, odpłacali podobnie na swoim terenie, o czym mogli się przekonać turyści odwiedzający Buczkowice. Tam to 5 marca grupa 33 osób w tym 6 pań wracając z zawodów sportowych w Szczyrku została napadnięta. Relacja z tego zdarzenia niemieckiej „Silesi” jest dość zawiła i czytając ją odnosi się wrażenie, że redaktor opisujący to zdarzenie nie tylko w nim nie uczestniczył, ale w ogóle nie orientuję się dobrze w topografii terenu. Pomijając nieścisłości wszystko wskazuję, że wspomniana grupa narciarzy przyjechała pociągiem turystycznym do stacji Wilkowice-Bystra. Stąd udali się wozami do Szczyrku i tam uprawiali zimowe sporty. Kiedy jechali już z powrotem dzieci obrzuciły ich kulkami śniegowymi. Niezadowoleni z tego faktu sportowcy przegonili dzieci, a jednego z chłopców złapali. Redakcja nie opisuje, w jaki sposób tłumaczyli mu niestosowność takiego zachowania, możemy się tylko domyślać, że ze względu na barierę językową, ręce były mocno używane... W tym czasie, gdy wycieczkowicze oczekiwali na odjazd wycieczkowego pociągu, tam gdzie mieli postój dotarł tłum ludzi z Buczkowic, jak pisze redakcja z miejscowym księdzem i krzyczeli: Szwaby, prusacy! Znowu możemy się domyślać, że pobity chłopak poskarżył się jaką „edukacje” odebrał od turystów, co wywołało wściekłość miejscowych.


    Z tego powodu doszło nie tylko do przepychanek słownych, ale rękoczynów, w trakcie których ktoś zranił nożem prezes klubu sportowego Kroczka. Tak najprawdopodobniej wyglądało to zajście. O tym wydarzeniu w Buczkowicach tak zaś pisała „Gwiazdka Cieszyńska”: W ubiegłą niedzielę 5. b. m, grupa rozhulanych Niemców jadąc wieczorem przez wieś Buczkowice, wyszydzała i prowokowała sokołów, idących spokojnie na walne zgromadzenie. I inni przechodnie nie mieli spokoju przed tą hołotą, wreszcie wzburzeni rzucili się na nieproszonych gości i byliby zostali porządnie poturbowani, gdyby nie to ich szczęście, że jechali na wozach i potrafili umknąć. Niemiecka „Silesia” z tego powodu apelowała do Niemców, aby tę miejscowość ze swych planów turystycznych wykreślili. Natomiast „Wieniec i Pszczółka” opisując to wydarzenie stwierdził: Gazety niemieckie nie wyjmując arbajtlowsko - grossowej socyalistycznei „Volksstimme" rozwodzą gorzkie żale za przetrzepanie burszom niemieckim skóry w Buczkowicach w niedzielę przed trzema tygodniami. Dobrze powiadomieni o całem zajściu stwierdzamy, że „nordmarkowcy”sprowokowali lud polski w Buczkowicach, nawymyślali Buczkowianom od polskiego bydła itp. i za to otrzymali cięgi. Już to szwabi nie mają w Buczkowicach szczęścia!


    Redakcja wraca również do eksplozji jaka miała miejsce 23 lutego. Z niewiadomych dotąd powodów eksplodował kocioł benzynowy w fabryce Pollaka w Kamienicy. W wyniku pożaru pięciu robotników zostało rannych. Pożar, który wybuchł około 3 popołudniu, trwał aż do drugiego dnia rano. „Ślązak” opisując ten pożar pisał: Widok był straszny! Gęsta czarna chmura dymu okryła miejsce nieszczęścia, z którego ustawicznie grzmiały nowe eksplozye. Powodem tego były ułożone nieopodal stosy beczek z benzyną, które zapalając się stopniowo, zasilały intensywność pożaru. (...) straże pożarne: miejscowa bielska i bialska ograniczyły się na opanowaniu silnie zagrożonych sąsiednich zabudowań, broniąc ich dzielnie. Groza musiała być wielka, gdyż „Nowy Czas” pisał: Na miejscu zaraz się stawił straż pożarna z Kamienicy i z Bielska, konsygnowano wojsko celem otoczenia miejsca katastrofy i widziano jak wynoszono robotników, którym spaliły się włosy na głowie, a muskuły i mięso wisiało im z ramion w kawałkach. Redakcja jako właściciela fabryki podaje Józefa Bincera.
    W kronice kryminalnej odnotowano, że aresztowano Józefa Suchanka z Łodygowic, który sprzeniewierzył swemu pracodawcy 44 K i 86 H. Jak również poinformowano o kradzieży w sklepie Politzera w Bielsku skąd złodzieje skradli 400 K. Natomiast „Ślązak” w tym dziale opisał historię wyrodnej matki Marii Korba. Ta 27 letnia kobieta miała 5 letnią „nieślubną” córkę, z którą przybyła do siostry mieszkającej w Białej. Stąd udała się ona do Międzybrodzia, aby tam w swojej poprzedniej gminie oddać dziecko na utrzymanie, gdyż zaczęła na nowo układać sobie życie. Kiedy następnego dnia powróciła do siostry sama z ubrankami dziecka, zapytana co z dzieckiem opowiedziała: w drodze spotkała ją jakaś pani w powozie, a ujrzawszy ją płaczącą, odebrała jej po otrzymaniu odpowiedzi dziecko, wracając jej ubiór dziewczynki na powrót. Szwagra Bukowskiego to tłumaczenie bardzo zaniepokoiło i nie czekając na dalsze tłumaczenia udał się na policję. Policja zadziałała błyskawicznie. Doprowadzona na „odwach” wzięta w kluczowy ogień pytań przyznała się, że córkę udusiła i schowała pod mostek. Wysłanie na miejsce ohydnego czynu razem z Korbową dwaj żandarmi znaleźli na drugi dzień o ½ 5 rano na podanem miejscu tylko koszulką okryte dziecko, a to jeszcze przy życiu. Zaniesiono je do szpitala powiatowego w Białej, zaś wyrodną matkę oddano sądowi powiatowemu.


    W tym samym dziale Redakcja „Dziennika Cieszyńskiego”, poinformowała, że 18 marca z pociągu jadącego pomiędzy Bielskiem, a Żywcem wypadł mężczyzna. Koła wagonu odcięły mu obie ręce i nogi. W strasznym stanie odwieziono go do szpitala gdzie wkrótce umarł.

Bibliografia
„Ślązak” nr 10, 11.03.1911, s. 4.
„Silesia” nr 62, 16.03.1911, s. 3.
 „Gwiazdka Cieszyńska” nr 20, z 11.03.1911, s. 3.
„Wieniec i Pszczółka” nr 13, z 26.03.1911, s. 186.
 „Gwiazdka Cieszyńska” nr 18, z 3.03.1911, s. 3
 „Ślązak” nr 9, z 4.03.1911, s. 5.
„Nowy Czas” nr 10, z 5.03.1911, s.78.
„Ślązak” nr 12, z 25.03.1911, s. 4.
„Dziennik Cieszyński” nr 69 z 23.03.1911, s. 3.