czwartek, 31 października 2013

Sprawy gospodarcze listopad 1912 cz.3 kasy Stefczyka

    Apel ten był o tyle istotny, gdyż po polskie pieniądze ustawił się również Czeski Bank w Bielsku „Zivnostenska Banka”, który otworzył tutaj swoją filię. Trudno też jednoznacznie ocenić gościnność hotelu pod „Czarnym Orłem”. Oto jak donosiła prasa do Białej przybył poseł dr. Stefczyk, dyrektor Patronatu Kas Raiffeisena ze Lwowa i pragnął zanocować w hotelu pod „Czarnym Orłem”. Lecz niestety nie mógł się domówić ze służbą hotelową po polsku. Podobno nawet spotkał się z niegrzecznymi uwagami. W tych okolicznościach dr. Stefczyk opuścił bezzwłocznie niegościnny hotel. Powyższy incydent pewnie był czystym zbiegiem okoliczności, jednak w owym czasie zostało to jednoznacznie skomentowane jako przejaw walki o oszczędności. Tym bardziej, że wspomniany gość przybył na Konferencję okręgową delegatów Kas Raiffansenowych z powiatów bialskiego i oświęcimskiego, która odbyła się w Białej w sali Rady powiatowej 21 listopada. Z ramienia patronatu krasowego wzięli udział w konferencji dyrektor dr. Stefczyk i kierownik ekspozytury krakowskiej dr Taylor. Na 26 spółek było (reprezentowanych 18 kas przez 35 delegatów. Referat wygłosił dr. Taylor.
Na konferencji delegatów toczyła się ożywiona dyskusja, w której zabierali głos p. Krywult z Komorowie, ks. kanonik Haiost z Osieka, poseł Kubik, p. Bąk z Lipnika, dyr. Pomiński z Kobiernic i p. Gołyń ze Starej Wsi.

Rezultatem dyskusyi były następujące rezolucye, które uchwalono jednomyślnie: „Zjazd wyraża przekonanie, iż w interesie zdrowej gospodarki spółek winny one 1) utrzymywać stale rezerwę w Krajowej centralnej Kasie w wysokości co najmniej 1/10 części wkładek, w czem ma się mieścić i ulokowany osobno fundusz rezerwowy; 2) baczyć, by długoterminowe pożyczki nie przekraczały 1/10 stanu wszystkich pożyczek; 3) obecnie zaś spółki winny zbierać wszelkimi sposobami rezerwy, by się  przygotować należycie na wiosenne potrzeby ludności”.

Dyskusya oświetliła wszechstronnie obecne ciężkie położenie finansowe, zwróciła uwagę na ciężki przednówek, który grozi ludności, i silnie zaakcentowała konieczność wytężenia wszelkich sił przez spółki, celem złagodzenia  przebiegu tego przednówku. Podniesione ze strony niektórych delegatów życzenia, by spółki i Krajowa centralna Kasa podejmowały na własną rękę akcyę handlową, zostały dokładnie wyjaśnione przez dyr. dra Stefczyka, który wykazał niemożliwość podobnego łączenia akcyi handlowej z kredytową i na grożące stąd niebezpieczeństwa.
Następnie dyr. dr. Stefczyk przedstawił zebranym projekt założenia współdzielczego Instytutu naukowego, któryby się opierał wyłącznie na własnych siłach spółek, i innych instytucyi współdzielczych, a miał na celu  dostarczanie wykształcenia kooperacyjnego kierownikom spółek oraz szerzenie uświadomienia , wspódzielczego wśród ludności. Zebrani myśl tę przyjęli z aplauzem i jednogłośnie uchwalili rezolucye. (...)


W końcu zwrócił n. dr. Taylor uwagę zebranych na konieczność podjęcia walki z lichwa towarowa, oraz na broszurkę, wydaną przez Biuro Patronatu, która ma na celu ułatwić przeprowadzenie kredytowego popierania przez spółki akcyi handlowych instytucyi współdzielczych. Na tem zamknął konfereneye p. dyr. dr Stefczyk, dziękując delegatom za liczne przybycie.

    W tym czasie sekcja rolnicza przygotowująca wystawę rolniczą w Żywcu na rok 1913 zaapelowała, aby jej urządzenie przenieść ze względu na sytuację gospodarczą na rok 1914.
    Niepewna sytuacja na arenie międzynarodowej powodowała, że zakłady pracy bardzo ograniczały produkcje. Z powodu słabego popytu na towary tkackie i utrudnionego dostępu do kredytu kilka firm tkackich popadło z tego powodu w niewypłacalność. Większość fabryk tkackich skróciła tydzień roboczy z sześciu na pięć, cztery a nawet na trzy dni, co zmniejszyło poważnie zarobki mas robotniczych. Kupcy, zwłaszcza miejscowi uskarżali się ogólnie na bardzo osłabiony ruch handlowy.  W tych okolicznościach Bielscy kupcy spotkali się na naradzie i zaproponowali, aby zamykać sklepy o godzinie 7. To jednak uznano za przedwczesne i wszystko zostało po staremu.



środa, 30 października 2013

Sprawy osobiste - listopad 1912

    8 listopada 1912 na Podbeskidzie przyjechał Ekscelencja Głąbiński. W Bielsku i gorąco przemówił do zebranych robotników, wzywając ich do obrony Domu Polskiego w Bielsku. Na drugi dzień jako członek Rady nadzorczej Zarządu Głównego TSL zwiedził tutejsze gininazyum realne TSL, oprowadzamy przez dyrektora p. Steina. Ekscel. Głąbiński zapewniał, odjeżdżając, że dołoży wszelkich sił celem poparcia naszych postulatów kresowych.
    Natomiast do Bystrej śl. przyjechali Leon Wyczółkowski i Konstanty Laszczka, którzy odwiedzili Juliana Fałata. Przywieźli ze sobą medal specjalnie na tę okoliczność wykonany przez prof. Laszczkę, na którym z jednej strony był podobizną malarza, a z drugiej posiadał napis: „Koledzy w uznaniu wielkich zasług położonych dla sztuki i Akademji 1912”. Wizyta miała miejsce 6 listopada.

„Silesia” dużo miejsca poświęciła jubileuszowi Rudolfa Bulowskiego, który obchodził 70 urodziny. Jak również informował o zapisie testamentalnym Herminy Gülcher. Ta wdowa po Bialskim fabrykancie umarła w podeszłym wieku 29 października 1912 roku. Przekazała ona: 2000 K dla szkoły ewangelickiej w Białej, 1000 K dla Domu sierot w Białej, 600 K dla biednych bez różnicy wyznania, 600 K dla Przytułku ubogich w Białej, jak również 500 K dla funduszu gwiazdkowego w Białej i Bielsku oraz 500 K dla szpitala Franciszka Józefa w Bielsku.
    „Nowy Czas” poświęcił duże artykuły jubileuszowi 40 lecia pracy ks. dr Hermana Fritschego proboszcza ewangelickiego w Białej, oraz również 40 lecia pracy zawodowej dyrektora ewangelickiej szkoły ludowej w Białej Roberta Knopfa.
W listopadzie pożegnano w Żywcu komisarza skarbowego Maksymowicza, którego przeniesiono do Bohorodczan. Natomiast Rabin dr. Marmorstein opuścił miasto Bielsko po czteroletnim tam pobycie i przeniósł się do Londynu. Prasa odnotował też zgon Ryszarda Bichterle.
    Na koniec spraw osobistych i przechodząc do kryminalnych warto odnotować atak polityczny „Przyjaciela Ludu” na posła Jana Zamorskiego, któremu zarzucono przywłaszczenie sobie tygodnika „Wieniec i Pszczółka”. W tej sprawie odbył się nawet proces sądowy. Ten sam periodyk zaatakował również byłego posła Macieja Fijaka, gdyż Fijakowi udało się udowodnić oszustwa podczas wyborów w 1911, roku kiedy to w ich wyniku do parlamentu wszedł poseł Haller oraz popierany przez  PSL i „Przyjaciela Ludu” poseł Rusin.

Sprawy gospodarcze listopad 1912 cz. 2


    W tym samym czasie, gdy ministerstwo wojny zamawiało nowe armaty, a z dworca w Bielsku i Cieszynie w rejon ewentualnego konfliktu zaczęły odchodzić pociągi z rekrutami atmosfera biznesowa bardzo się pogorszyła. Jednak myliby się ten, kto by pomyślał, że oto teraz armia cesarza Franciszka Józefa w obliczu potencjalnego konfliktu, cała i zwarta szykuje się do wojny, bowiem miała ona inne „ważniejsze” problemy, a oto jeden z przykładów, który bez zbędnego komentarza przekazuję w całości. Z damą pod rękę? Budapeszteńska komenda placu wydała rozporządzenie, zakazujące oficerom  tamtejszego garnizonu prowadzenia przez ulicę damy pod rękę. Rozporządzenie to - jak donoszą  dzienniki miejscowe - wywołało wśród oficerów  żywy protest, tem bardziej, iż nie można doszukać się motywów tego niezrozumiałego i niczem nieuzasadnionego zakazu. Tylu przecież oficerów posiada żony, narzeczone lub siostry, z któremi ukazują się na ulicach, trudno im więc zakazywać pod grozą kar służbowych prowadzenia ich pod rękę, zwłaszcza wieczór, kiedy ujęcie damy pod rękę zapewnia jej wszelkie bezpieczeństwo i oparcie. Z drugiej strony podanie damie ręki jest ogólnie przyjętym zwyczajem, trudno go więc zwalczać — bez widocznych zresztą powodów — zapomocą rozkazów i zakazów służbowych.
W nakazie tymi znajdują się następujące słowa: „Bardzo często widzieć można na ulicach Budapesztu oficerów idących pod rękę z damami; komiczny i śmieszny ten zwyczaj uważają oni za elegancyę i wytworność. Jeżeli jaki  oficer jest tak słaby i chory, iż nie może ukazać się na ulicy bez opierania się na damie, w takim, razie niechaj zgłosi dymisyę, jako niezdolny do czynnej służby”. Ciekawi jesteśmy, czy i w innych korpusach wyjdzie takie rozporządzenie?!

    Zanim przejdziemy do omówienia batalii o oszczędności mieszkających na Podbeskidziu ludzi krótka informacja o tym, że Poczta zawiadomiła, iż nowe składnice pocztowe powstały w 22 miejscowościach w tym w Bystrej i Międzybrodziu. Jak również zapowiedziała, iż w 1913 roku założy kolejnych 30.
W tak niepewnych czasach podstawą bezpieczeństwa były oszczędności. Polskie gazety apelowały: Składajmy pieniądze w Banku krajowym Galicyjski Bank krajowy, posiadający swą filię w Białej, (...) Pieniądz polski powinien leżeć w polskich kasach i nam pożytek przynosić — a nie wrogom. Wiemy, że bialscy Niemcy np. gniotą nas głównie z pomocą zysków z miejskiej kasy oszczędności, gdzie mają 18 milionów wkładek, a płacą tylko 4 proc, chociaż; ani w setnej części nie daje Miejska kasa oszczędności takiej gwarancyi, jak Bank krajowy.


Należy się spodziewać, że ludność polska pojmie obecnie swój własny interes i interes narodowy i oszczędności swoje składać będzie jedynie w najpewniejszej kasie, a tą jest kasa Banku krajowego w Białej przy placu Franciszka.

wtorek, 29 października 2013

Sprawy gospodarcze listopad 1912



    Gdy chodzi o sprawy gospodarcze informacje nie są zbyt optymistyczne. „Ograniczenie wyrobu sukna w Bielsku” tak alarmistycznie donosił „Dziennik Cieszyński”, a „Kurier Lwowski” wyjaśniał: Kilkanaście fabryk bielskich, które wyrabiają głównie sukna dla Turcyi, zredukowało obecnie z powodu wojny i spowodowanego przez nią zastoju w eksporcie bardzo znacznie swoją produkcyę i to w ten sposób, że albo wogóle świętują przez dwa dni w tygodniu, albo też skróciły znacznie czas pracy we wszystkich dniach tygodnia. Fabryki bielskie skarżą się także na znaczne osłabienie odbytu sukna do Galicyi, i to z powodu, panujących trudności kredytowych.

    Aby w pełni zrozumieć procesy gospodarcze, trzeba nakreślić choćby bardzo skrótowo obraz polityczny na Bałkanach, gdyż to w zasadniczy sposób będzie rzutowało na inwestycje gospodarcze.
 Austria i jej polityka zagraniczna zawsze była dla analityków ciekawym obiektem badań, bowiem była ona wykładnikiem, co najmniej trzech czynników. Pierwszy to specyficzne podejście do tego, co wypada, a co nie samego cesarza Franciszka Józefa, które do elastycznych nie należało. Drugim były tendencje mocarstwowe c.k. Austrii, które ciągle zderzały się z realnymi możliwościami powiązanymi z pełnym uzależnieniem od niemieckiego sojusznika. Trzecim natomiast był specyficzny dobór, dodajmy mało trafny, ministrów spraw zagranicznych, którzy nie byli mężami stanu, a zwykłymi urzędnikami, na dodatek często się zmieniającymi. Z tego też powodu polityka zagraniczna był chwiejna, często się zmieniała i w całości oparta na tzw. „austriackim gadaniu” dość często w tej książce się przewijającym. Ta metoda połączona z polityką „życzeniową” sprawiała, że dyplomacja Austrii nie miała zbyt wielu powodów do świętowania.

    Wyraźnie widać to gdy chodzi o Bałkany w 1912 roku. Oto c.k. Austria miała sojusz z Włochami jednak gdy doszło do wojny w 1911 roku pomiędzy sojusznikiem, a Turcją, Austriacy stawiali na Turków bojąc się iż w razie wygranej Włochy staną się na tyle silne, że będą chciały odzyskać południowy Tyrol, gdzie w zwartych grupach mieszkała mniejszość włoska. Niechęć pomiędzy tymi państwami wzrosła bardzo 5 października 1908 roku, kiedy to Austria dokonała inkorporacji Bośni i Hercegowiny. Dokonanie tego bez porozumienia z sojusznikiem spowodowało zbliżenie Włochów z Rosją, które uznały, że będą dążyć do utrzymania na Bałkanach status quo i popierać zasadę narodowości z wykluczeniem obcego panowania. Ten układ z 23 października 1909 roku jasno pokazał, że został on skierowany przeciwko Austrii. I chociaż formalnie nadal byli sojusznikami, to Włosi prowadzili swoją politykę dwutorowo i chociaż nie popierali Serbii to podpisali z nią, za pośrednictwem Rosji w późniejszych latach, porozumienie, na mocy którego mogli oni wejść z nią w stan wojny, tylko wtedy, gdy to ona napadła ich lub sojuszników. Ten układ jest o tyle ważny, że ułatwia nam zrozumieć „szorstką przyjaźń” w 1912 roku pomiędzy sojusznikami i późniejsze zachowanie Włochów podczas I wojny światowej.
   Powracając natomiast do głównego wątku, trzeba przypomnieć, że Wojna Włosko-Turecka wybuchła końcem 1911 roku. Mimo ogromnej przewagi technicznej i liczebnej Włochów, Turcy radzili sobie całkiem nieźle. Z czego po cichu cieszyła się dyplomacja Austrii. Sytuacja drastycznie się zmieniła, gdy w Turcji doszło do przewrotu, a równocześnie wiosną 1912 roku do powstania koalicji antytureckiej. Późniejsze wspólne wystąpienie Serbii, Bułgarii i Grecji doprowadziło do klęski Turcji. Ta rzeczywistość całkowicie zburzyła fundamenty polityki austriackiej.

    W efekcie tych nieporadnych działań dyplomacji doszło do wielkich zaburzeń gospodarczych. Nie tylko ucierpiał przemysł pracujący dla południowej Europy, ale rozpoczął się wyścig zbrojeń, który zablokował przyznane już uprzednio środki na budowę nowych kolei z Łodygowic do Buczkowic czy z Żywca od Oświęcimia, nie wspominają już o budowie zapory w Porąbce. Widząc co się dzieje, Polscy posłowie ze Śląska ks. Józef Londzin i dr. Jan Michejda zgłosili oficjalnie przystąpienie do Koła polskiego. We czwartek powitani zostali na posiedzeniu Koła polskiego. W ten sposób wreszcie kończy się secesya posłów polskich ze Śląska. Koło polskie winno teraz naprawdę dbać o interesy ludności polskiej na Śląsku, winno wykorzystać cały swój wpływ w rządzie, by zaspokoić postulaty polskie na Śląsku, zwłaszcza w dziedzinie szkolnictwa. W Kole jest miejsce dla wszystkich posłów polskich. Byłoby niezmiernie smutnem, gdyby secesya posłów śląskich trwała dłużej. Byłaby ona dowodem, że Koło polskie stale Interesy polskie zaniedbuje.

Sprawy Oświatowe i kulturowe - listopad 1912 cz.2


    W tym też czasie zorganizowano Krajowy Kurs zawodowy dla Stolarzy w Białej. Na mocy reskryptu galicyjskiego Wydziału krajowego z dnia 11. grudnia 1911, 1. w. 167.258, podaje się do wiadomości, że celem podniesienia zawodowego  wykształcenia stolarzy odbędzie się w Białej w czasie od 18. listopada b. r. do końca stycznia 1913. 
   Krajowy Kurs zawodowy dla stolarzy, na którym będzie udzielana nauka 
następujących przedmiotów: T. Rysunki geometryczne, perspektywiczne, geometrya wykreślna i przenikanie ciał geometrycznych. 2. Obliczanie powierzchni i objętości. 3. Ogólne wiadomości z encyklopedyi maszyn, z  technologii drewna i apretury wyrobów stolarskich. 4. Rachunki przemysłowe, książkowość, korespondencya zawodowa, o wekslach, kalkulacya zawodowa. 5. Hygiena ogólna i zawodowa, ochrona przed chorobami zakaźnemi, pierwsza pomoc w nagłych wypadkach. 6: Wiadomości z ustawy przemysłowej, z ustaw, I o kasach chorych, o ubezpieczeniu na  wypadki, o inspekcyi przemysłowej i o sądach przemysłowych. 7. Zawodowe rysunki, praktyczne ćwiczenia w bajcowaniu i politurowanin drewna. 8. Praktyczne wskazówki o  wykonywaniu stolarskich robót budowlanych ze względu na ślusarskie okucia. 9. Zwiedzanie fabryk stolarskich, tartaków i składów materyałów stolarskich. Nauka jest bezpłatna. Na kurs zostanie przyjętych tylko czternastu kandydatów, z Białej i okolicy. W ramach podniesienia umiejętności okolicznych rękodzielników zorganizowano również w Białej kurs zawodowy dla murarzy majstrów i palerów. 

    Natomiast w Buczkowicach kurs weterynaryjno - gospodarczy. TSL w Białej zorganizowało odczyty z obrazami świetlnymi. 11 listopada prof. Dzuśia pt. „Podróż na księżyc”, a 14 listopada prof. dr. Leona Chrapczyńskiego pt. „Podróż do Szwajcaryi”. Natomiast w Żywcu prof. Fela wygłosił referat pt. „Wiara w życie pozagrobowe u Egipcjan”. Stało się to podczas spotkania nauczycieli, którzy wypełniali kwestionariusze dotyczące samobójstw wśród młodzieży.
    Korzystając z popularności zbierania i wysyłania kart pocztowych kartki z widokami Białej, Bielska, Leszczyn i Komorowic wydało własnym nakładem Koło TSL w Białej. Kartki te były do nabycia w Składnicy towarowej i w handlu p. Kabaczki w Białej.
    Kulturalnie i oświatowo odbyło się zebranie Tow. Rękodzielników, połączone  z przedstawieniem amatorskim i z zabawą  taneczną. Amatorzy-rękodzielnicy pod kierownictwem prezesa ks. Tomanka odegrali „Komedie o człowieku, który redagował gazetę”. Humor angielskiego dziennikarza znalazł świetnych wykonowców w amatorach i rozpoczął się na sali wśród widzów, wywołując wesołą atmosferę. Po przedstawieniu  zabawiono się tańcami do późnej nocy. Równie w wesołym nastroju odbyło się 17 listopada spotkanie Związku chrześcijańskich kolejarzy w Domu Polskim w Bielsku. Tam po walnym zgromadzeniu odegrano komedię pt. „Chrapanie z rozkazu”.
    Z akcją odczytową bardzo mocno podziałano w okolicach Żywca. W Zadzielu odbył się odczyt pt. „Tadeusz Kościuszko”, który wygłosił p. A. Morodyski z Białej. Odczytu ilustrowanego obrazami świetlnymi wysłuchali z zapałem słuchacze, zgromadzeni w liczbie około 70. Podobne odczyty przeprowadzono w innych wsiach. Na odczytach nie zajmowano się tylko sprawami narodowymi lecz na przykład prof. Dziedzic w Domu Polskim wygłosił odczyt na temat: „Droga do majątku”. Natomiast pod koniec miesiąca prof. Podgórski, korzystając z wydarzeń wojennych na Bałkanach zaprezentował odczyt „O Albanii i Albańczykach”. Odczyt będzie objaśniany pięknemi obrazami latarni magicznej.

poniedziałek, 28 października 2013

Sokół z Białej


Sprawy Oświatowe i kulturowe - listopad 1912


    Chór TSL w Domu Polskim w Bielsku, ogłosił, że po przerwie wakacyjnej rozpoczynają się próby chóru. Kierownictwo chóru dzierżył, jak w roku poprzednim, prof. Dzuś. Natomiast „Ślązak” zamieścił duży artykuł na temat stulecia szkoły w Białej. Pretekstem do tego było wydanie przez ówczesnego dyrektora placówki Franciszka Farnego książeczki jubileuszowej. W którem przedstawia systematycznie rozwój tejże szkoły od założenia jej, tj. w 1812, aż po dzień dzisiejszy. Jakoby w uzupełnieniu tego pierwszego chronologicznego przedstawienia rozwoju niemieckiej białej szkoły zamieścił p. dyrektor Farny w 2 części traktatu naukowo-psychologiczney „Aus der Werkstatt unserer Schule”, w którym przedstawia dzieci z wielkimi ułomnościami tak fizycznymi jak i psychicznymi. Dziełko to obejmuje nadto artykuł lekarza miejskiego dra Kwiecińskiego o hygienie szkolnej. Dziełko to ze względu na swoją naukowo-wychowawczą treść jest bardzo ciekawe i jest do nabycia za cenę 1K.  Ten sam Maciej Kwieciński wygłosił wykład pt. „Czy i jak mamy się żywić?”, a dyrekcja Składnicy Kółka rolniczego w Białej informowała, iż św Mikołaj przesłał do Składnicy duży transport podarunków dla polskich dzieci na „Mikołaja” i na „gwiazdkę”. Smaczne cukry i zabawki pochodzą wyłącznie z polskich fabryk. Interesowani rodzice mogą te rzeczy odebrać każdej chwili za pewnem wynagrodzeniem. (Polskie dziecko powinno zabawiać się zabawkami tylko z polskich fabryki!)
    10 listopada w Żywcu zorganizowano w „sokolni” wieczorek ku pamięci ks. Piotra Skargi. Był wykład ks. Sadowskiego, występ teatralny pt. „Złote usta, złote serca”, zabrakło tylko odsłonięcia tablicy, gdyż nie została przygotowana na czas. Natomiast 12 listopada jak informował „Nowy Czas” przed komisją egzaminacyjną stanął Theophil Turek z Białej, który jako kandydat w teologii zdał egzamin praktyczny.

piątek, 25 października 2013

Kronika Kryminalna - listopad 1912

    O tym, że zabawy z bronią nie wychodzą nikomu na zdrowie boleśnie przekonano się w Łodygowicach i Lipniku. Przed kilku dniami zdarzył się nieszczęśliwy! wypadek w fabryce mebli giętych. Młody robotnik z Lipowej, niejaki Dadys, bawił się rewolwerem, a w żartach zmierzył się do  robotnicy, córki Pawła Marka z Łodygowic. Nie wiedząc, że rewolwer nabity, pociągnął za kurek; padł strzał a młoda dziewczyna padła bez życia na ziemię, ugodzona kulą w serce. Dadys, zobaczywszy trupa przed sobą, popadł w straszną rozpacz i usiłował odebrać sobie życie, ale przeszkodzono mu. Podobnie tragiczny finał odnotowano na weselu w Lipniku. Tam 28 letni Franciszek Naglik podczas zabawy zaczął wymachiwać rewolwerem. Widząc co się dzieje goście zaczęli go strofować, lecz on rzekł: Co boicie się? Ja się nie boję! I to mówiąc, przyłożył rewolwer do prawej skroni, wypalił i padł na miejscu trupem.
Kolejne samobójstwo zanotowano w Białej. Tam w sobotę znaleziono na strychu pewnego domu przy ul. Studni Życia wisielca. Okazało się, że wisielcem byt niejaki Antoni Lenski, trudniący się wyrobem obuwia sukiennego.
Groźny pożar wybuchł w śródmieściu przy ulicy Węglarskiej w poniedziałek, 4. b. m. na strychu radcy miejskiego Kusnitziusa i objął dach sąsiedni. Spłonęły obydwa dachy do szczętu. Przyczyną pożaru miał być popiół z węglami, wyniesiony na strych przez służącą.
    Policja odnotowała sukces aresztując robotników Sadowiecznego i Brzuchińskiego, którzy dopuścili się włamania do głównej trafiki w Białej. Złodziei złapano w Krakowie, gdzie wzbudzili zainteresowanie stróżów prawa szastając pieniędzmi na prawo i lewo w knajpach.
Inaczej jednak po czasie prasa oceniał działania policji w Bielsku związane z tzw. Czarną ręka w Bielsku, o czym obszernie informowałem w poprzednich miesiącach. Teraz media donosiły: Czytelnicy pamiętają jeszcze groźną aferę członków „czarnej ręki” w Bielsku-Białej,- rozsyłających (poszczególnym osobom listy z groźbą śmierci. Otóż rozgłosu w tej sprawie narobił naczelnik policyi bielskiej, niejaki p. Bezdek. W długich artykułach, któremi karmił niemieckie piśmidła mieszczańskie „Bielitz - Bialaer Anzeiger” i „Ostschlesische Deutsche Zeitung” donosił światu o swym niezrównanym talencie Szerloka Holmesa, dzięki któremu miasto uszło „wielkiego nieszczęścia”, jakie nad nim zawisło.
Bielski Szerloik Holmes aresztował natychmiast trzech sprawców, spólników „czarnej ręki” — lokajów hotelowych. Trzymał ich pod kluczem dopóty, dopóki nie złożono za nich okupu, do czego nie miał prawa naczelnik policyi, nie mając odnośnego wyroku sądowego. Skompromitował się tu nieznajomością ustawy, a jeszcze bardziej, śmiertelnie skompromitował go wyrok sądu uwalniający aresztowanych przez naczelnika policyi. Okazało się bowiem że aresztowani to nie członkowie „czarnej ręki”, lecz raczej „wesołej kopy”, bawiący się w sposób nikomu nie przynoszący szkody.

    Na koniec tego przeglądu prasy informacja o niecodziennym ślusarzu. Onegdaj zwiedziło jakieś indywidyum wszystkie domy przy ulicy Blichowej i Alejowej w Bielsku. Przedewszystkiem studyowało ono w każdym domu porządek domowy, poczem najswobodniej w świecie zabrało się do odmontowywania klamek u drzwi. Widziały (niektóre osoby młodego człowieka, majstrującego przy drzwiach, sądziły jednak, że to ślusarz. Tymczasem „ślusarz” ów najspokojniej w świecie obrabował dwie ulice literainie z wszystkich klamek). Naiciekawszem jest, że jeszcze do dziś dnia niema śladu po sprawcy, a to dlatego, że policya czeka na psa policyjnego, który nic powrócił jeszcze z ostatniej swej wędrówki.


czwartek, 24 października 2013

Komentarze po zgodnie ks. Stojałowskiego

    W pierwszych komentarzach po jego zgonie odnajdujemy omówienia jego życia połączone z ocenami. Oczywiście na łamach „Wieńca i Pszczółki” pojawiają się tylko pochlebne opisy połączone z melancholijnym pożegnaniem wodza i przewodnika. Umarł wódz, który przez lat 40 hetmanił ludowym szeregom. — On pierwszy powiedział, że Polska jeżeli ma powstać, to musi wszystkich do jednego, mieszkań­ców ziemi polskiej uczynić uświadomiony­mi Polakami i związać wszystkich jedną wielką, wspólną miłością ojczyzny. On pier­wszy poszedł do wieśniaczych strzech ze słowem o Polsce. On pierwszy uczył lud czytać i wskazywał mu prawa i obowiązki obywatela. On pierwszy wprowadzał w wykonanie konstytucyę, która dawała wszystkim obywatelskie prawa, nierozumiane i niedoceniane przez milionowe rzesze ludu, wychowanego w niewoli i w ciemno­cie. On pierwszy z tą ciemnotą rozpoczął wielką i skuteczną walkę.
Z kraju ciemnoty, niewoli i ucisku, chciał wyprowadzić lud do oświaty, swo­body i rządów prawa. Był jak gdyby Moj­żesz drugi, który wywiódł naród wybrany z domu niewoli — i taksamo jak Mojżesz umarł na pustyni, nie doprowadziwszy lu­du do ziemi obiecanej. Widocznie niezba­dane wyroki Opatrzności w ten sposób doświadczają wszystkich głosicieli nowego Słowa, wszystkich proroków
. Również „Robotnik Śląski” pozytywnie, wspominał o jego pierwszych latach w polityce: Był to człowiek, który w owych czasach, kiedy na wsi galicyjskiej panowała zupełna martwota polityczna, kiedy rządzili tam niepodzielnie stańczycy (konserwatyści), pierwszy podął pracę uświadamiającą wśród chłopstwa i prowadził ją sam jeden podczas strasznych prześladowań przez długi czas. Trzeba wiedzieć, że ks. Stojałowski miał w swoim życiu niewielki flirt z socjaldemokracją. Kiedy został obłożony klątwą wielokrotnie był zapraszany do wstąpienia do partii. On jednak, odrzucił składane mu propozycje i dążył do pojednania się z „Rzymem”. Z tego, też o następnych latach jego działalność „Robotnik Śląski” nie piszę już tak ciepło: Pogodziwszy się z Rzymem, przekreśliwszy swoją działalność, zawiera pakt ze stańczykami. Odtąd stacza się coraz niżej w bagno moralnego i politycznego upadku.
    Wrogi ks. Stojałowskiemu „Ślązak” pisał w pośmiertnym artykule między innymi: Obok mistrza składało się jego stronnictwo z samych pijonków, to też spadek po ks. Stojałowskim objęli Wszechpolacy. (...) Rzym musiał orzec, iż nie podpada klątwie ten, co czyta zakazane przez biskupów gazetki. Lecz ks. Stojałowski poszedł następnie do Kanossy, a przeszłe prześladowania dodawały mu w jego następnej działalności blasku. Przechodził kolejno różne stronnictwa, w roku bieżącym nie został już więcej wybrany do parlamentu, nastała ogólna likwidacja jego stronnictw, aż nareszcie skończył na Wszechpolakach. O jego działalności politycznej można powiedzieć, że „rozpoczął na złocie, a skończył na błocie”.
Równie krytycznie, ale z innych powodów pisał krakowski „Czas” podkreślał, on, że był, pierwszy, który odkrył dusze chłopską: Budził wzniecał pożary i burze – nie umiał budować. Historya przyzna może ś.p ks Stojałowskiemu zasługę, że lud polski w Galicji obudził do życia politycznego, ale też oceni ona, ile mu wyrządził szkody, (...) Stojałowski był niezwykłą indywidualnością. I w tem znowu, o ile idzie jego osobę, tkwi najlepsza jego charakterystyka. Rzucił się do pracy społecznej i politycznej, wymagającej przecież, jako podstawowego warunku zdolności łączenia się i godzenia interesów, a sam nie przestał być nigdy indywidualnością tak niepohamowaną i namiętną, że sama myśl ustępstwo była mu nieznośną (...).

    W tym samym czasie, gdy polska prasa dokonywała rozrachunku politycznego ze zmarłym czasopisma: „Agramer Zeitung“, „Czernowitzer Allgemeine Zeitung“, „Cech. Der Böhme“, „ Die neue Zeitung“, „Linzer Volksblatt“, „ Pester Lloyd“, „ Reichspost“, „ Volksblatt für Stadt und Land“, zamieściły obszerne wspomnienia podnosząc jego indywidualność i wybitne zdolności. Wpływowa zaś „Neue Freie Presse“ podkreśliła, że ruch chrześcijańsko społeczny utracił w nim najsilniejszą podporę, mimo, że początkowo ks. Stojałowski szerzył radykalizm i socjalizm.
     Natomiast „Gwiazdka Cieszyńska” podobnie jak większość ówczesnej prasy polskiej trzeźwo przedstawia życiorys i dokonania zmarłego, nie stroniąc od przypomnienia popełnionych przez niego błędów, a wspominkowy artykuł kończy takimi stwierdzeniami: Jedną z wielkich zasług ś.p. zmarłego jest dzielna obrona kresów zachodnich przed germanizacją. W Bielsku ufundował „Dom Polski”, który tam jest, pomimo wszystko, ogniskiem życia polskiego. Ponad wszystko zaś postać jego jest historyą ruchu ludowego, którego ks. Stanisław Stojałowski był twórcą. Zmarły był osobistością niezwykłą, obdarzony nadzwyczajnymi zdolnościami, był mężem żelaznej woli, niezmordowanej i ciągłej pracy. Miał wady, popełniał ciężkie błędy, ale skoro je poznał, starał się je naprawić. Po walce, która była najwybitniejszą cechą tego utalentowanego i zasłużonego pracownika ludowego, która była elementem jego życia, zasnął snem śmierci. Ale pamięć jego i jego pracy pozostanie, jego osoba i działalność przejdzie do historyi.
    Pogrzeb ks. Stojałowskiego odbył się w Krakowie. Po uroczystości zwolennicy zmarłego spotkali się na wiecu w Towarzystwie Strzeleckim podczas którego zebrani uchwalili, że będą zbierać pieniądze na pomnik, a po wsiach włościanie postawią pamiątkowe krzyże ku jego pamięci oraz zapowiedziano wydanie księgi pamiątkowej o jego życiu. Pojawiły się też pogłoski, że duża ilość policji miała nie dopuścić do wprowadzenia zwłok do kościoła. „Kurier Lwowski” pisał: Jak wiadomo prezydent miasta dr Leo – ze względu na to, iż rak jest zarażliwą chorobą, odmówił wystawienia zwłok w krypcie kościoła. Zbyt gorliwie wykonawcy rozkazu prezydenta chcieli w ogóle zabronić wstępu konduktowi do kościoła. Ustąpili jednak gdy poseł Zamorski oświadczył, że może przyjść do rozruchów. „Czas” krakowski dementuję te niesprawdzone informacje, tłumacząc, że większa ilość policjantów zawsze jest ściągana, gdy miasto spodziewa się tłumów w jakim miejscu. Donosi również o tym, że Koło Polskie w Parlamencie wiedeńskim wysłało stosowny telegram z okazji śmierci byłego posła. 



    Życie jednak musi się toczyć dalej. Z tego powodu stronnicy zmarłego ks. Stojałowskiego szanując jego ostatnią wolę uroczyście przyjęli i ślubowali wierność nowemu przywódcy posłowi Janowi Zamorskiemu. Uroczyście odbyło się to, 13 listopada w Domu Polskim. 

Rolnik w Starym Bielsku


środa, 23 października 2013

23 października 1911 śmierć ks. Stanisława Stojałowskiego



    Najważniejszą informacją w dziale osobistym były ostatnie chwile życia i pogrzeb ks. Stanisława Stojałowskiego. Ten wielce zasłużony bojownik o polskość tych terenów zmęczony i schorowany, na krótko przed śmiercią wyznaczając swojego następcę pisał: Te może ostatnie słowa moje piszę Wam drżącą ręką z łoża boleści. Bogu się podoba dźwignąć mię jeszcze i dać jaką możność spółpracowania z Wami — nie wiem.  Obecnie to wiem i czuję, że siły  mię opuściły i pióro wypada zosłabionej -ręki. Wola Boża! Pracowałem  do ostatniej chwili... Czas mi spocząć, a zdać dalszą robotę w zaufane ręce. Sądziłem, ze się to stanie na zjeździe stronnictwa, o który się tak upominacie, lecz podobno zjazd już sami urządzicie — i narządzicie co będzie potrzeba.
Z mej strony, od paru lat pamiętałem o tem, aby sprawy stronnictwa chrześcijańsko-ludowego nie po­zostawić w rozbiciu i rozprężeniu, bez poparcia ludzi jednomyślnych miłujących te same hasła i ideały, za które walczyliśmy i dla których pracowali­śmy przez lat tyle, — tj. „za Wiarę i Ojczyznę!"
Przed paru laty zawiązaliśmy w tym celu: »Związek narodowo-ludowy", który stwierdził, ze prawie we wszystkich sprawach ludowych i na­rodowych, mogliśmy spółdzialać zgod­nie i jednomyślnie.
Zatem z zaufaniem i wiarą, po­wierzam w tej stanowczej chwili, dal­sze wydawnictwo: „Wieńca-Pszczółki” z dodatkami, w ręce kochanego kilkuletniego przyjaciela i kolegi, prezesa Związku  narodowo - ludowego, posła,: Jana Zamorskiego


„Kurier Lwowski” pisząc o tym scaleniu donosił ze zdziwieniem, że ten sojuszu: nie doszedł do skutku jako zetknięcie się dwóch pokrewnych myśli politycznych, ale spekulacji dwóch wodzów, znajdujących się w potrzebie. Był taki czas, kiedy ks. Stojałowski potrzebował narodowych demokratów, a narodowi demokraci – nie mogąc znaleść politycznego dostępu do wsi – ks. Stojałowskiego. Na tle wzajemnej potrzeby pogodzili się dawni wrogowie.  O powyższym wydarzeniu i o pogarszającym się stanie zdrowia ks. Stojałowskiego od 19 października w każdym wydaniu donosi „Czas”.



    23 października 1911 roku zaopatrzony sakramentami ks. Stanisław umiera w Krakowie i tam zostaje pochowany. Opis ceremonii pogrzebowej zamieszczają wszystkie gazety: Pogrzeb śp. ks. Stanisława Stojałowskiego odbył się dzisiaj rano. Zwłoki przeniesiono z domu Tow. Św. Rafała do kościoła św. Floryana. Przy wyniesieniu trumny przemówił wiceprezes Tow. Św. Rafała. ; kondukt z domu żałoby do kościoła prowadził proboszcz miejscowy ks. kan. Dr Kulikowaki. W kościele złożono zwłoki na katafalku; sumę żałobną odprawił o. Honorat, Kapucyn, spowiednik zmarłego, przy bocznych ołtarzach odprawiało duchowieństwo Msze św. żałobne. Mowę żałobną wypowiedział b. poseł ks. kan. Dr Kopyciński. Kościół był zapełniony uczestnikami pogrzebu. – Po nabożeństwie o godzinie 11 przed południem wyruszył orszak pogrzebowy. Na czele szło kilka deputacji ludowych z wieńcami, oddział Sokoła z Białej, koło kontuszowe ze sztandarem. Kondukt prowadził ks. kan. Dr Kulikowaki, poprzedzony licznem miejscowem i okolicznem duchowieństwem. Trumnę niesli włościanie i posłowie; około trumny górnicy z Bochni. Za trumną siostra i rodzina, grono posłów, między innymi hr. Skarbek, Bojko, Zamorski, Witos, Bomba, Szajer, Hanusiak, wiceprezydent Szarski, prezes Tow. Szkoły Ludowej dr Bandrowski, zastęp mieszkańców Karkowa i lud z okolicy i kraju. 

Orszak pogrzebowy przeszedł na cmentarz krakowski, gdzie nad otwartym grobem przemawiali posłowie: Zamorski, Witos, Szajer, profesor Grabski i kilku włościan. – Podczas pogrzebu rozdawano drukowane kartki, zapraszając uczestników zaraz po pogrzebie na „zgromadzenie żałobne” w sali strzeleckiej.

wtorek, 22 października 2013

Sprawy samorządowe - listopad 1912 cz.2

   W tych okolicznościach nie zabrakło oczywiście okrzyków anty-polskich. Tu jednak trzeba wyraźnie zaznaczyć, że straszak polski nie był skierowany przeciw Polakom, bowiem oni nie mogli zdobyć ani jednego mandatu, ale miały umożliwić by pod skrzydła nacjonalistów trafiło jak najwięcej mandatów. Gazety polskie tak pisały, o tych wojennych krzykach Germanów przed wyborami.
Poruszaliśmy w jednym z ostatnich numerów naszej gazety, że gospodarka gminna w Bielsku, prowadzona przez możnych  fabrykantów w rodzaju J osephy'ego,  uwzględnia tylko interesa kapitalistów, a o  szerokie warstwy ludowe zupełnie się nie  troszczy. Skoro zaś podniesie ktoś z Niemców
nieśmiały głos krytyki, wówczas ojcowie miasta przywdziewają na- siebie bojową  maskę „urgermanów”, wstępują na koturny i deklamują ludowi w patosie: „Wer die Vaterstadt liebt, wer sie deutsch und frei erhalten will, der muss mit uns gehen und mit uns wanien”.
(Kto kocha rodzinne miasto, niemieckie i wolne, kto chce je utrzymywać, musi iść z nami i wybierać nas – JK)
„Ostschles Deutsche Zeitung” z 16. b. m, omawiając przyszłe wybory gminne w  Bielsku, ostrzega przed zachłanną inwazyą  polską. (Wystraszony hakatysta drży na samo wspomnienie, „że Polacy na niemieckiej wyspie oparli silnie stopę i że niezadługo wystąpią z własnymi narodowymi postulatami”. Najbardziej obawia się „Deutsche Zeitung” polskich rękodzielników, a w swojem oburzeniu — mało że nie wzywa magistratu do wyrzucenia ich z Bielska, bo jak twierdzi: „Die Geduld der Deutschen ist durch die immer frecher (!) sich gebärdenden galizischen Gäste erschöpft.“ (Niemiecka cierpliwość zostanie wyczerpana przez galicyjskich gości -jk). Dotyczący redaktor niemiecki powinien tu był napisać, że raczej resztki elementarnej moralności i rozsądku u bielskich  Niemców się wyczerpały, — gdy potrafią tak  brutalnie ujadać na tych spokojnych ludzi, z których nie tylko zdzierają skórę, ale  nawet i duszę im wydzierają, a z ich dzieci  fabrykują janczarów niemieckich. Przecież ci polscy rękodzielnicy swoje dzieci posyłają do szkół niemieckich, szyldy mają niemieckie, należą przeważnie do towarzystw niemieckich, więc czegóż jeszcze od tych ludzi chce pruska bezczelność? W obłudzie swojej zarzucają Niemcy polskim majstrom w Bielsku zacofanie i nieuctwo, twierdzą, że polski rzemieślnik nie potrafi pojąć ważności postępowej gospodarki państwa i że snadnie ulega klerykalnym wpływom. Zapominają tu panowie Niemcy, że to oni podtrzymują ciemnotę ludu polskiego w Bielsku, oni ten lud terroryzują, oni go poniewierają, odmawiając mu wszelkich praw i potrzeb kulturalnych. Gdzie ten polski rzemieślnik ma się kształcić, gdy odmawiacie mu polskich szkół, przecież wiecie, jako ludzie „wysokiej kultury”, że polski  terminator w waszych „Gewerbeschulach”  wykształcenia nie zdobędzie, a od polskich szkół w Białej odstraszacie polskich
majstrów policyą. Polską młodzież w waszych prusofilskich szkołach kształcicie na tumanów i bezdusznych „knechtów” niemieckich, a później macie tę bezczelność naigrawać się z własnych uczniów, — nazywając ich  ciemięgami, „nie umiejącymi się nawet  podpisać”. —(Gruboskórność „kulturników”  pruskich przechodzi zwykłe granice!
Dalej waleczni i wspaniałomyślni Niemcy przechwalają się spokojnością i tolerancyą wobec Polaków. Zapominają snać o tem, jak burzyli Dom Polski, jak zrywali i zrywają polskie napisy, jak napadali brutalnie spokojnie idących w biały dzień sokołów, jak nawet ogłoszenia polskiego znieść nie mogą na murach miasta.
Trudno, — Prusacy uważają za swoją wspaniałomyślność i łaskawość nawet to,
gdy raczą — kopnąć Słowianina. Na koniec należy się mała wzmianka
jeszcze jednemu najgłupszemu zarzutowi, Niemców, jaki czynią bialskim Polakom, „Sie sind staatsfeindlich, revolutionar” —i piszą w swoim wstępnym artykule. Istotną Polacy są „staatsfeindlich”, ale dla Prusaków i ich agentów w Bielsku.
Znów zapominają wielcy „patryoci austryaccy”, jak w r. 1866. z entuzyazmem
witali w Bielsku wojska pruskie podczas wojny austryacko-pruskiej; — jest to fakt historyczny.
Co do rewolucjonizmu polskiego, to zobaczyli go Niemcy na sali posiedzeń Radzie miejskiej w Białej. Widocznie hakatyści każdego uważają za rewolucyonistę, który nie chce być ich knechtem.
Niemcy z pod znaku pruskiego dawno już zatracili „ducha wiecznego rewolucyonisty” w sobie. Dawno pełzają po ziemi jak samolubne hyeny, szukające żeru, a jeżeli kiedy podnoszą się wyżej, to jedynie na wysokość, pełnego „krugla” lub cynicznego bezprawia.
Naród polski jest istotnie rewolucyonistą w najszlachetniejszem słowa tego znaczeniu, Podnosi wieczny protest przeciwko niewoli, bezprawiu i gnębieniu słabszych. Wszak w r. 1848. Polacy pierwsi szli na barykady za swobody konstytucyjne ludów niemieckich i zyskiwali ich miłość; wszak pierwszymi  pionierami konstytucyi w Austryi byli znów. — Polacy!
Wielki Schiller opiewał wolność garstki Szwajcarów — teraźniejsi Niemcy pragnęli by wiecznej niewoli 20tomilionowego narodu. I ci ludzie mają pretensyę szerzenia  kultury na Wschodzie...

   W tych okolicznościach Komitet polskich wyborców do gminy w Bielsku na poufnym zebraniu, które odbyło się w Domu Polskim, uchwalił wezwać wszystkich  Polaków, uprawnionych do głosowania na radnych miejskich, by dla zaprotestowania  przeciwko hakatystycznej polityce magistratu bielskiego — wstrzymali się tego roku od głosowania przy wyborach gminnych.
    Na marginesie tych wyborów, trochę w ich cieniu odbył się wybory uzupełniające do samorządu w Zabłociu. Tam zwyciężył Stanisław Szczepański.


Sokoły w Białej przed Czytelnią Polską


poniedziałek, 21 października 2013

Teatr i kino - listopad 1912

    Przekonana o sile oddziaływania obrazu dyrekcja teatru w Bielsku postarała się o pozwolenie na uruchomienie kinomatografu w budynku teatralnym.  Pisząc o tym „Gwiazdka Cieszyńska” komentowała: Jak wiadomo, teatr tutejszy prowadzi suchotnicze życie i gdyby nie wielkie subwencye rady miejskiej, które go jeszcze utrzymują, byłby już dawno zbankrutował. Obecnie dyrekcya teatralna chce przez przedstawienia kinomatograficzne ściągnąć publiczność do teatru. Gdyby nasi ojcowie miasta urządzili przynajmniej dwa polskie przedstawienia w tygodniu, toby z pewnością nie musieli dziadować.
    Ruch ten przez ludzi kulturalnych został jednoznacznie odczytany, jako totalne zaniżenie poziomu, gdyż kino było wtedy jednoznacznie postrzegane, jako rozrywka nieobyczajna dla ludzi pozbawionych gustu. Najlepszym tego przykładem, było podjęcie przez Niemieckie Towarzystwo Dramaturgów kampanii przeciwko ekspansji kina. Ostatecznie protestujący uznali, że nie można „zawracać kijem Wisły” i zobowiązali się: uważać kinematografy za pole dramatycznych popisów równorzędne z teatrem i współudziałem swym przyczynić się do podniesienia sztuki w tych przybytkach, poświęconych dotychczas – sensacji i graniu na niższych instynktach. Jak to postanowienia przedstawi się w zastosowaniu: czy film się rozszerzy, czy sztuka dramatyczna się skurczy – zobaczymy. A czasby już był najwyższy, aby kinematografy przestały być terenem najniedorzeczniejszych popisów.
    Pierwszorzędne popisy zapewnił widzom wieczorek humorystyczny pod „Czarnym Orłem” podczas którego wystąpił znany humorysta kabaretowy Leon Wyrwicz przy współudziale artysty Edwarda Dawidowicza z Petersburga. Dla pełnego obrazu życia kulturalnego warto odnotować, iż  wieczorek teatralny urządziło sobie Katolickie Stowarzyszenie polskich rękodzielników w Białej, podczas którego  wystawiono krotochwile pt. „Nad Wisłą”, ze śpiewami przez Antoniego Wieniarskiego.
    Kończąc informacje kulturalno edukacyjne warto odnotować ilu uczniów zapisało się szkół polskich w Białej. Na rok 1912 – 1913 wynik był następujący: 1. Gimnazyum realne w Białej 188; 2, a) seminaryum w Białej 86, b) szkoła ćwiczeń w Białej 112; (...) 4. szkoła wydziałowa męska w Białej 264; 5. szkoła wydziałowa żeńska w Białej 264. Nawet dla ludzi nie mających zbyt dużej wiedzy matematycznej powyższe liczby jasno pokazują, że uczących się jest więcej niż magiczna liczba 40 uczniów, od której to liczby magistrat w Białej był zobowiązany do wspomagania szkoły. Pomimo tych oczywistych faktów, władze samorządowe Białej łamiąc prawo przysługujące wszystkim obywatelom c.k. Austrii udawały, że dzieci w tych szkołach nie ma! Warto o tym pamiętać, aby zrozumieć irytację polskich środowisk oświatowych, które starając się o upaństwowienie szkół nie domagały się przywilejów, a zwykłego poszanowania obowiązującego prawa...
    Zarząd Kółka rolniczego w Białej odbył posiedzenie. Sprawozdanie Dyrekcyi Składnicy wykazało stały wzrost sklepu i znaczne zwiększenie się utargów w listopadzie. Znamienne jest, że mimo tak ciężkich czasów ciągle jeszcze napływają udziały owych członków. W ostatnich czasach wiele pieniędzy, które do niedawna spoczywały w kasach niemieckich, wpłynęło w formie udziałów do Składnicy. Jest to najlepszy dowód zaufania, jakie sobie zyskuje ten sklep spółkowy.


Sprawy samorządowe listopad 1912 cz.1

 

   Najważniejszą sprawą, którą żył samorząd w Bielsku, były wybory, które zaplanowano na 3 grudnia. Z tej okazji warto przybliżyć niektóre szczegóły z ordynacji wyborczej Bielska.
Miasto rządzi się własnym statutem na podstawie ustawy z 8. grudnia 1869. (Dziennik ustaw krajowych z 1870), nr 3 i wybiera członków na trzy lata, a zatem co trzy lata odbywają się nowe wybory całej Rady miejskiej. Głosowanie nad radnymi odbywa się kartkami i jest tajne.
Wyborcy dzielą się na 3 koła wyborcze, stosownie do wysokości opłacanego podatku, stopnia akademickiego i zajmowanego urzędu. Prawo głosowania przysługuje każdemu pełnoletniemu członkowi gminy,  przynależnemu do państwa austryackiego i  opłacającemu podatek bezpośredni lub  posiadającemu urząd publiczny. Do I. Koła należą opłacający najmniej 120 K podatku państwowego i obywatele 
honorowi. Do II. Koła, opłacający najmniej 60 K podatku państwowego, tudzież osoby,  posiadające tytuł doktorski, duchowni wszystkich wyznań, urzędnicy państwowi, krajowi, nauczyciele, profesorzy i oficerzy rezerwowi lub w stanie spoczynku będący.
    W III. kole wyborczym głosują wszyscy inny opłacający bezpośrednie, podatki, o ile mieszkają stale w mieście przynajmniej jeden rok. Mężczyźni głosują osobiście, kobiety przez swych zastępców. „Gwiazdka Cieszyńska” opisując przygotowania do wyborów podkreśla, że miastem rządzi klika hakatystyczna i, że jest tzw. wyznaniowy klucz. Zgodnie z nim 12 mandatów mają katolicy, 12 ewangelicy, a 6 żydzi.
Jak donosił „Dziennik Cieszyński”: Ponieważ reklamacyi bardzo mało wniesiono, przeto liczba wyborców pozostanie prawdopodobnie w obecnem zestawieniu: III. koło wyborcze liczy 1701 wyborców, II .koło 504 wyborców, a I. koło najwyżej opodatkowanych ponad 120 K liczy 803 Wyborców.
    Ludność polska, jako najsłabsza ekonomicznie, t. j. rękodzielnicy i lepiej płatni robotnicy fabryczni zaliczeni są do III. koła i tworzą tu poważny procent wyborców. Warstwa obywateli reprezentowanych w III. kole stanowi istotne
ciało miasta; na niej jako najliczniejszej opiera się cały przemysł i handel gminy; rękodzielnik i robotnik utrzymuje miejscowych kupców i 
restauratorów, on zajmuje mieszkania i z niego pieniędzy opłacają właściciele realności wysokie podatki czynszowe i najrozmaitsze uciążliwe dodatki gminne. Ten lud, z którego tylko wybrańcy głosują w III. kole, jest istotą organizmu gminy, a reszta rozpierająca się wszechwładnie na stołkach radzieckich, to — pasożyty tego organizmu.
Gmina bielska jest w rękach fabrykantów i ich satelitów z biurokracyi niemieckiej. Dlatego też cała polityka miasta uwzględnia głównie interesa kapitalistów — a dla ludu, jęczącego pod ciężarem podatków gminnych i ogólnej drożyzny — nic nie czyni.
Magistrat bielski ma fundusze na hakatystyczne gazety, na „Nordmarki”, — wydaje kolosalne sumy na zabawkę dla córek fabrykantów, t. j. na teatr niemiecki — ale dla ludu żałuje halerza. Mało że sam żałuje, —on zachęca tych, co są zobowiązani ustawowo coś zrobić dla ludu, z którego żyją — żeby nic nie robili.
    Magistrat bielski ma swój statut  autonomiczny, a będąc władzą polityczną pierwszej instancyi, ma prawo i obowiązek czuwania, by w 
fabrykach kapitaliści przestrzegali ochronnych przepisów robotniczych, żeby robotnik nie umierał tam powoli i w paru latach nie tracił zdrowia.
Otóż nasz magistrat opiekuje się zawsze gorąco fabrykami, ale tylko wtedy, gdy chodzi o ochronę interesu fabrykanta.
   Wiele fabryk bielskich — to są lochy zabójcze dla życia robotników a nieraz i dla ich zdrowia moralnego, ale nasz magistrat tego nie widzi. Ustawy sanitarne przemysłowe przewidują przy fabrykach, brudzących robotnika — łaźnie fabryczne i t. p. urządzenia zdrowotne, ale w Bielsku fabrykanci o tern nigdy nie słyszeli z ust magistrackiej władzy.
Tak samo nic magistrat nie zrobił dla ulżenia drożyzny mieszkań ludowych, — bo obawia się napływu polskiej ludności do miasta.
    Tą ludnością ojcowie miasta pogardzają i nienawidzą jej tak, jak się nienawidzi tego, którego się ustawicznie krzywdzi i wyzyskuje.
1. koło fabrykantów i II. koło sfanatyzowanych narodowo biurokratów i nauczycieli wybiera dwie trzecie części Rady miejskiej i ci rządzą kilkunastu tysiącami ludności, która ich nie wybierała.
A ilekroć ludność uboższa pragnie podnieść głos krytyki, — to macherzy magistraccy straszą. ją, „polskim- potopem” („Polenflut”) i głos
krytyki milknie.
    Nie wolno uboższym Niemcomi w Bielsku skarżyć się na kapitalistyczne rządy gminy, „boby to Polacy wyzyskiwali do agitacyi”. Szczególnie wyborcom z III. koła nie wolno się nawet ruszać, boby to pociągnęło za sobą obudzenie się licznych tu wyborców polskich i gotowi zażądać tego, co się im dawno należało. Ten system straszenia „młodszych obywateli” czarnymi Polakami udaje się dotąd szczęśliwie klice magistrackiej — ale w niedługim czasie zawiedzie.
Ludność Bielska pragnie polityki ludowej, opartej na równości wobec prawa; dławienie Polaków za wszelką cenę i wszelkimi sposobami
zbankrutować kiedyś musi!
   Zgodnie z harmonogramem termin wyborów gminnych w Bielsku uchwaliła Rada Miejska na ostatnim posiedzeniu:  dla III. koła na 3. grudnia b. r., ściślejszy wybór 6. grudnia. II. koło wybiera 10. grudnia, ewentualny ściślejszy wybór 13. grudnia. I. koło wybiera 17. grudnia, ewentualny  ściślejszy wybór 20. grudnia. Na lokal wyborczy wyznaczono salę cechową.

piątek, 18 października 2013

Mody listopad 1912


Listopad 1912 roku świat mody powitał z wielkim napięciem, gdyż końcem października pięć państw na południu Europy znalazło się w stanie wojny. Odczuły to mocno wielkie domy handlowe, natomiast w detalu nikt początkowo nie robił z tego dramatu, uznając zasadę, że „przedstawienie musi trwać dalej”.
Z tego też powodu zalecano, aby mufka była równocześnie torebką. Z przodu urządza się torebkę, a pod spodem mufek. Podobnie praktycznie zalecano treny nosić oddzielnie od sukien, tak aby można je było zdjęć idąc do tańca.
Zauważyć jeszcze trzeba, że od obowiązku noszenia trenu przy sukniach balowych wyłączone są tylko młode panny lub bardzo młode mężatki. Natomiast w Paryżu pojawiła się moda, aby modna pani na rękach nosiła... małego pieska.

W kolejnej relacji stylistka przypominała: Wraca znowu do swoich praw fryzura tzw. turbanowa, o tyle różniąca się od dawniejszych swych poprzedniczek, że turban upinany jest znacznie wyżej, a nie na tyle głowy jak dawniej. Inną nowością jest fryzura w rodzaju hełmu. Ta jednak jest dość oryginalna, a przez to mało znadzie zwolenniczek. Włosy upina się wstążkami i sprzączkami w rodzaj hełmu, a z przodu zakończa się całość egretą, która zastępuję kokardę.

Wojna, wojną, a karnawał się zbliżał, dlatego styliści proponowali na ten sezon suknie z dużym wycięciem koło szyi i obszyciami z futra. Wyłonił się też zupełnie nowy fason sukni, który spowijał kobietę w kilku „okręceniach”, tworząc w ostatnim „okręceniu” bardzo wąskie ujęcie nóg.

Suknie obecnie są lekkie, nie ścisną ramion, dzięki czemu przetańczona noc balowa nie da się tak we znaki paniom, jak to było w przeszłym karnawale. Zarazem w myśl ogólnej zasady, jakiej hołduje tegoroczna moda, suknie karnawałowe stały się mniej kosztowne, nie mniej jednak pełne wdzięku i powabu.

Warto, też odnotować, że w Paryżu wśród nowości pojawiła się suknia z materiału...szklanego. Materia ta robiona jest ze specjalnie preparowanych nici szklanych nie łamiących się i bardzo miękkich, oraz ma kilka odmian barw. Podobno są już panie, które noszą takie suknie.


Patrząc na przegląd mody sprzed wieku można stwierdzić z całą stanowczością i uśmiechem, że mężczyźni byli dyskryminowani, bowiem ofert dla nich prawie, że nie ma. Lepiej jest, gdy chodzi o milusińskich, ale i tutaj rzadko pojawia się coś dla chłopców. Podobnie też było i w listopadzie, gdzie pisząc o modzie dla milusińskich informują: Ten sezon przyniósł dla dziewczynek modę aksamitów. Jako najmodniejsze uchodzą czarne i popielate czarne sukienki aksamitne. (...)

Płaszczyki sukienne robi się w kolorze jasnobrązowym. Mają one krój szeroki, a przybrane są kołnierzem i manszecikami ze skunksów lub innego futerka. Troszeczkę starsze panienki mogą nosić także modne dla starszych „rusze” wiązane z boku drugą aksamitką. Komentatorka mody bardzo edukacyjnie zaleca ubierać dzieci stosownie do wieku i przestrzega: aby z dziewcząt nie robić laleczek pięknie wystrojonych ku uciesze mamy, taty i cioci.

czwartek, 17 października 2013

Sprawy narodowe listopad 1912 cz. 2


    Gdy chodziło o sprawy narodowe nadal głośno było w sprawie mianowania honorowych obywateli w Białej. Na posiedzeniu Rady Miejskiej 8 listopada niemieccy radni miasta zajmowali się rekursem polskich radnych przeciw budżetowi miasta na r. 1912. i przeciw mianowaniu 12 „honorowych” obywateli. „Dziennik Cieszyński” pisząc o tym stwierdził: Po drodze przedstawiono je pełnej radzie miejskiej jako dowód polskiej zuchwałości, która odważa się protestować przeciwko niemieckiemu rozbojowi na ojczystej ziemi. Prezentacya owa wypadła niestety i marnie i śmiesznie, a jeżeli chodzi o naturę kontrargumentów — bezczelnie, prawdziwie po prusku. (...)
Nie prawo normuje tu wasze postępowanie, ale wola wasza staje się prawem a raczej — bezprawiem, gwałtem, dokonywanym na drugiej narodowości.
Wobec tego zuchwała mowa p. Bartliuga, kiedy broni swej młodej godności 
honorowego obywatela jest zupełnie wzorowaną na, modłę pruską.
Najśmieszniej ten pan wyglądał, gdy perorował o rycerskości polskiej i dżentelmeństwie — na razie może tylko pan Bartling przyjąć od nas te zapewnienia, że u niego kawalerskości uczyć się nie będziemy, bo zbytnio cenimy sobie swoją kulturę duchową.
Pruska grabież i bezczelność nie imponuje nam, mimo że ją nieraz dotkliwie odczuwamy — koleje losów są bardzo zmienne
.

O tym jak rozumiano „współpracę” międzynarodową w c.k. Austrii najlepiej świadczył artykuł w „Si1esi”, która pisała: Tylko- niemiecka Austrya ma prawo i możność egzystencyi. Niemiecka Austrya spokojnie
może sobie egzystować obok państwa niemieckiego, nie potrzebując drżeć o swą niezależność. Austrya zaś słowiańska prowadzi z czasem do ugięcia się przed Rosyą, która nie ścierpi obok siebie drugiego mocarstwa słowiańskiego. (...)  Niemiecka Austrya nie musi używać całej swej siły na germanizowanie ludów słowiańskich i uciskanie ich, przeciwnie, należy ludom- tym zapewnić pewną narodową wolność dla zachowania ich odrębności, ale bezwarunkowo musi być strzeżoną i zachowaną niemiecka hegemonia. Austrya musi być rządzoną centralistycznie i centralizm ten musi opierać się na fundamencie niemieckim.
    W takich okolicznościach walcząc o swoją narodową wolność i odrębność Polacy przeprowadzili reorganizacje w Domu Polskim. 19 listopada ukonstytuował się nowy Zarząd „Domu Polskiego” w Bielsku. Prezesem wybrano p. Dra Tadeusza Kupczyńskiego, adwokata z Białej; zastępcą ks. Józefa Waligórę, proboszcza w Komorowicach; sekretarzem p. Wincentego Sierakowskiego, nauczyciela szkoły ćwiczeń T. S. L. w Białej; zastępcą p. Karola Fignę, majstra ślusarskiego w Bielsku; skarbnikiem p. Ignacego Steina, dyrektora gimn. w Białej; zastępcą p. Józefa Matusiaka, gospodarza w Hałcnowie. Jako członkowie zasiadają w  Zarządzie pp.: Józef Janusz, robotnik w Hałcnowie; Jan Kuś, robotnik w Bielsku; Dr. Tadeusz Mikułowski, profesor w Białej; Tomasz Rychlik, właściciel realności w Bielsku;  profesor Zygmut Podgórski w Białej i prof. Jan Zamorski, poseł do Rady państwa. Wybory powyższe zostały dokonane jednomyślnie. W skład komisyi rewizyjnej wchodzą pp.: Ludwik Dobija, poseł do  Rady państwa; Maciej Fijak, były poseł z Pietrzykowie i Karol Martinek z Bielska.
    Aktywnie też działała „Bratnia Pomoc” w Mikuszowicach, która zwróciła się z prośbą, aby ci, którzy mają w domu przeczytane i czasem niepotrzebne książki, ofiarowali je do tworzonej tam biblioteki, gdyż Stowarzyszenie wspomniane pragnęło urządzić dla ludności wioski bezpłatną wypożyczalnię książek a nie posiadało na ten cel odpowiednich funduszów. Staraniem miejscowego Koła TSLw Leszczynach odbywały się regularnie, co tydzień we wtorki odczyty w sali „Domu Polskiego”.

środa, 16 października 2013

Sprawy narodowe listopad 1912

    Dom Polski w Bielsku zagrożony. Tak „Dziennik Cieszyński” po raz kolejny rozpoczyna akcję wspierającą zbieranie datków na podtrzymanie tej narodowej instytucji w Bielsku. W odezwie napisano:
W Bielsku przedewszystkiem dotychczas panuje niepodzielnie germanizm. W szkołach nie tylko nie uczą po polsku, ale wprost wpajają zaprzaństwo narodowe. Polska dziatwa zmuszona jest w obcej mowie uczyć się pacierza, jak pod Prusakiem. W zarządzie miasta, które ma swój własny statut, dający przewagę Niemcom, język polski jest zupełnie wykluczony; nawet prywatne napisy polskie bywają zamazywane lub obrzucane błotem, nawet afiszów polskich nie wolno rozlepiać na murach biurom ogłoszeń! W kościele również polski język jest tylko cierpiany, bo tylko ranne niedzielne nabożeństwa i kilkanaście świąt w roku, przeznaczone są dla Polaków, chociaż przeważnie polska ludność zapełnia dom Boży.
    A przecież polski lud pracujący stanowi tu niewątpliwie większość pod pokostem i terrorem niemieckim — i jego twardą i znojną pracą bogacą się tutejsi fabrykanci Niemcy bez różnicy wyznania. Mieszczaństwo w większości pochodzenia również polskiego o polskich nazwiskach, zahukane przez hakatystów, niechętnie przyznaje się do polskości i często idzie razem; z
najzaciętszymi wrogami.
    W takim mieście zdobyć i utrzymać dla polskości jaki taki posterunek i stworzyć z niego ognisko, w któremby przygnębiona a jednak budząca się ludność polska mogła: się skupiać, uczucia narodowe pielęgnować i strzasnąć z siebie jarzmo niemieckie, — wymagało twardej i wytrwałej pracy choćby wśród najbardziej bolesnych bo niezasłużonych i potwarczych pocisków.
Tej pracy podjął się ś. p. ks. Stanisław Stojałowski w r. 1902, organizująca, „Spółkę ochrony i pomocy narodowej", stowarzyszenie z ogr. por. w Białej dla utrzymania „Domu polskiego" w Bielsku. (...) Bielsko i Biała to szańce graniczne w odwiecznem „Drang na osten” 
Germanów. Gdy padniemy w Bielsku-Białej — Niemcy pójdą bez przeszkody w głąb Galicyi. Lud miejscowy załogą kresową, — walczącą ostatnim wysiłkiem.
    Zwracamy się przeto z gorącą prośbą do wypróbowanej ofiarności Rodaków o łaskawe nadsyłanie datków na „Dom polski" w Bielsku pod adresem Filia Banku Krajowego w Białej. Prosimy również o zapisywanie się na członków „Spółki pomocy i ochrony narodowej w Bielsku” z wkładką dowolna,  począwszy od 2 K rocznie.

    Na potwierdzenie tej nacjonalistycznej tendencji „Kurier Lwowski” informował, że musiano zlikwidować oddział Uniwersytetu Ludowego w Sporyszu i przenieść go do Zabłocia, gdyż tamtejszy zarząd fabryki śrub zwolnił wszystkich Polaków z dozoru technicznego, których podejrzewał o polskie sympatie narodowe i zastąpił je nowo sprowadzonymi Niemcami. 
    Podobne rozwiązanie zastosował Schancer, właściciel fabryki w Bielsku, który został przez Polaków mianowany dyrektorem fabryki sukna w Rakszawie. W prasie pojawiły się żale na: fabrykę p. Szancera i majstrów z tej fabryki, że nie chcą z polskimi robotnikami mówić po polsku, choć umieją. Przed kilku tygodniami wydalono za to robotnika, że nie, rozumiał, co mu majster z farbiarni po niemiecku mówił, a kiedy robotnik dostał papiery i po szedł do kancelaryi się zapytać, czemu go puszczono, oświadczono mu, że był nieposłuszny wobec majstra. Robotnik bronił swego stanowiska, a pisarz kazał mu iść majstra przeprosić. Za co? Za to, że pan Szancer Niemiec, bierze wysoką pensyę z polskiej fabryki? Robotnik nie usłuchał, bo nie miał za co przepraszać i został pracy pozbawiony.

Straż na ćwiczeniach w Bielsku






wtorek, 15 października 2013

Ewangelicy w liczbach październik 1911

 
    Na koniec informacji z pażdziernika 1911 roku warto wspomnieć za „Posłem Ewangelickim” w wyniku spisu ludność, który odbył się w 1910, a teraz gazeta informuję, że zbór ewangelicki w Bielsku liczył: 6059 dusz; wśród nich było w mieście 4936, w Komorowicach 195, w Bystrej 77, w Czechowicach 231, w Dziedzicach 93, w Mikuszowicach i Dolnej Olesznej 527.

poniedziałek, 14 października 2013

Co z niemczyzną na Podbeskidziu



 
    Trzymając się problematyki rywalizacji narodowej na kresach, warto odnotować jak po ostatnim spisie o terenie Podbeskidzia pisał „Deutsche Erde”. Czasopismo to omawiając stosunki wśród emigrantów pozwoliło sobie na ocenę ostatnich 10 lat w rejonie Bielska i Białej. Tam według gazety niemczyzna cofnęła się o 1052 dusze, a liczba ludności polskiej podniosła się, o 3040 dusz. Piszący stwierdzają, że niemieccy katolicy są mniej odporni od protestantów, którzy lepiej wychowują dzieci i nie wchodzą z Polakami w związki małżeńskie. Małżeństwa zaś takie są dla Niemców zgubne, bowiem z takiego związku dzieci zawsze wyrastają na Polaków.  W odpowiedzi na te radosne – oczywiście dla Polaków – wiadomości „Dziennik Cieszyński”  powstrzymuję się przed „hura optymizmem” i pisze: Przesadzone są lamenty niemieckie na temat małżeństw mieszanych, one są zgubą Polaków, wyjątkowo dzieci się nie wynaradawiają. W Białej, Lipniku rodzice polscy posyłają w znacznej części dzieci do szkół niemieckich, a dzieci mieszanych małżeństw z reguły chodzą tylko do szkół niemieckich.
    O tym, że Niemcy na terenie Białej, czuli się coraz bardziej zagrożeni świadczyły obrady Rady Miejskiej w Białej. Podczas sesji nie tylko uzupełniono składy rady szkolnej i komisji gazowej oraz przyjęto sprawozdania finansowe, ale również, co niezmiernie ważne, w podjętej uchwale fundacyjnej zastrzeżono, że w razie przejścia zarządu miasta w polskie ręce zarząd tejże ma być oddany gminie miasta Bielska. Zorganizowali również Związek Niemców śląskich, dla obronny spraw niemieckich na Śląsku. Przewodniczącym został poseł Demla.

piątek, 11 października 2013

Historia Kina w Białej



    12 października 2013 roku minie sto lat od uruchomienia w Białej pierwszego kina. Było to wydarzenie nie tylko o znaczeniu kulturalnym, ale również cywilizacyjnym.
    Ten film opowiada o książeczce pt. „Bialski ilusion”, która przedstawia nie tylko sam proces powstawania kina, ale również pokazuje całą otoczkę obyczajową, polityczną i narodową, jaka temu towarzyszyła. Starając się oddać ówczesne realia bazowałem głównie na informacjach prasowych. Mam nadzieję, że mocny język epoki i prezentacja filmów, jakie były tutaj wyświetlane do pierwszej wojny światowej, sprawią czytelnikom dużo radości.
                                                                                         Serdecznie polecam Jacek Kachel

Sport październik 1911

    Ciekawą informację o rozwoju ruchu sportowo turystycznego odnajdujemy na łamach „Dziennika Cieszyńskiego”. Oto niemiecki klub sportów zimowych ogłosił przystąpienie do budowy nowego toru saneczkarskiego na Magurce. Tor ma łączyć schronisko arcyksiężnej Marii Teresy ze Straconką. Dla amatorów sportu saneczkowego jest to wiadomość bardzo miła, pozwoli bowiem korzystać z pięknych okolic Magórki. Mniej miłym jest ten objaw inwazji niemieckiej z punktu widzenia ogólnego. Teren Magórki świetnie nadaje się dla sportu saneczkowego, a w większej jeszcze mierze narciarskiego. Frekwencya pruskich narciarzy spotęguję się jeszcze bardziej, gdy mniej zapaleni sportowcy będą tam równocześnie mieli teren do mniej wysilającej zabawy. Oby z Magórki naszej nie utworzył się drugi Las cygański, osławione siedlisko niemieckiej zabawy przez przeciąg całego roku. „Czas” odnotowuję również rozwój piłki nożnej: Z drużyn galicyjskich wybija się szybko niemiecki „Bielitz-Bialaer Sp. C”, złożony obecnie przeważnie z graczy niegdyś wiedeńskich, rozporządzającym już pięknym własnym placem sportowym. W ubiegłą niedzielę udało mu się pokonać w stosunku 2:1 „Crakovie”, co prawda niekompletną, grającą z trzema chwilowymi zastępami z rezerwy.